
1. Wilgotne mgły, oblepiające miasto o poranku.
2. Międzynarodowy Festiwal Fotografii – Transfotografia, na który składa się kilka odrębnych wystaw rozsianych po Trójmieście (najbardziej kuszą mnie: Fotografa romans ze Stocznią Michała Szlagi i Nadzwyczajna niezwyczajność Julien Legrand).
3. … a w zasadzie uwielbiam: wiadomość zasłyszaną dziś w Trójce – Bjork zaśpiewa na Openerze 2012! Uczcijmy to słuchając Violently happy :)

4. Oglądać prace uczestników Międzynarodowego Konkursu Fotografii Kulinarnej, to niesamowita porcja inspiracji.
5. Owoce dzikiej róży – Basia przypomniała, że to już, to teraz możemy je zbierać. A potem zabrać się robienie za marmolady albo nalewki różanej.
6. Kolor pomarańczowy, zwłaszcza na talerzu. A zatem: zupę dyniową numer jeden, dwa i trzy, ciasto numer jeden – z polewą z białej czekolady i ciasto numer dwa, z żurawiną i mocno korzenną nutą.
Dynia, my love.

KORZENNE CIASTO DYNIOWE Z ŻURAWINĄ
200 g mąki
1/3 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki imbiru w proszku
2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
240 ml puree dyniowego
112 g stopionego, przestudzonego masła
od 3/4 do 1 szklanki cukru (białego bądź brązowego), w zależności od gustu
2 jajka
1/2 szklanki suszonej żurawiny (można zastąpić ją rodzynkami)
Puree dyniowe przyrządzam gotując do miękkości pokrojoną w kostkę dynię w niewielkiej ilości wody. Po ugotowaniu odsączam dynię z wody i miksuję ją na papkę – puree gotowe (dynię na puree można również upiec).
W misce mieszam mąkę, sól, proszek do pieczenia, przyprawy korzenne i żurawinę. Do drugiej miski wbijam jajka, ubijając na lekką pianę. Dodaję puree dyniowe, lekko schłodzone stopione masło i cukier, po czym delikatnie mieszam całość drewnianą łyżką. Suche składniki mieszam z mokrymi, delikatnie (nie używam miksera!), tylko do połączenia składników.
Ciasto wlewam do wyłożonej papierem do pieczenia keksówki. Piekę je w temp. 180 st. C. przez 50-60 minut (patyczek włożony do środka powinien wyjść suchy).
Uwagi:
1. Przepis pochodzi ze strony Simply Recipes, jednak tam widnieje jako dyniowy piernik. Ja uznałam, że po dokonanych przeze mnie zmianach właściwsze będzie określenie go mianem dyniowego ciasta korzennego.
2. Dynia (podobnie jak cukinia czy marchewka w innych ciastach z dodatkiem warzyw) nadaje ciastu wilgotności i koloru. Piękny, pomarańczowy plaster ciasta potrafi rozjaśnić listopadowy poranek, a korzenny aromat ciasta w połączeniu z zapachem palonych liści, unoszącym się z ogródków działkowych to chyba kwintesencja jesieni.
Proste, dobre, aromatyczne ciasto – polecam je Wam w towarzystwie czarnej herbaty i dobrej książki. Świetnie smakuje też po opieczeniu w tosterze, z kawałkiem świeżego masła albo i kapką miodu.

Z chęcią spróbowałabym takiego ciasta. Dyni w wypiekach mówię zdecydowane tak :)
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym tego ciasta z żurawiną :) Pysznie wygląda.
OdpowiedzUsuńBjork na Openerze ?:) Super wiadomośc:)
A ja lubię listopad za to, że nie jest jeszcze grudniem. Ma się wtedy ochotę na rozgrzewacze, ale nie ma jeszcze śniegu i lodu na dworze :)
OdpowiedzUsuńmam sporo zapasu dyniowego puree w słoiczkach, także pewnie i twoje korzenne ciasto prędzej czy później wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńSwietne to ciasto. Wygląda na takie wilgotne i pyszne :). Lubię.
OdpowiedzUsuńJa nigdy listopada nie lubiłam,ale w tym roku lubię go za złote liście:)
Pozdrowienia Aniu:)
Lubię korzenne wszystko :-)
OdpowiedzUsuńDziekuję za linka do Międzynarodowego Konkursu Fotografii Kulinarnej! Idę się zachwycać i inspirować.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChoć za dynia nie przepadam w cieście nie odrzucam :) a w listopadzie tez lubię poranne mgły... i pomarańcze, w sensie owocowym i kolorowym, i świadomość, że do Świat już tak niedaleko :) Pozdrawiam jesiennie.
OdpowiedzUsuń:) wspaniały blog prowadzisz:) jestem niesamowicie zaskoczona. ciasto kusi niemiłosiernie;> wspaniałe zdjęcia:) z pewnością zostanę na dłużej! pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńja się z tobą Aniu w kilku punktach zgadzam , szczególnie tym odnośnie Basi ( fanklub chcę założyć , zebrać składki i wybierzemy się do Basi :DDD) i koloru pomarańczowego, takie ciasto to poezja , tak wygląda przynajmniej u ciebie
OdpowiedzUsuńAle świetny nochal ma ta dynia! ;)
OdpowiedzUsuńA ciasto na pewno bardzo smaczne :)
A ja w listopadzie lubię dowiadywać się od Ciebie, że Bjork zaśpiewa na Openerze! Widziałam ją na poprzednim i to było spełnienie mojego największego marzenia koncertowego!Pochodzę z Gdyni, zaliczyłam wszystkie Openery od pierwszego, do trzy lata temu, potem nigdy nie udało mi się przyjechać, ale teraz to po prostu muszę!
OdpowiedzUsuńrewelacyjne ciasto, żurawina w cieście dyniowym musi smakować wybornie :)
OdpowiedzUsuńCiasto wyglada wspaniale.
OdpowiedzUsuńA iedy uslyszalam, ze Bjork pojawi sie na Open'ezze, nabralam naglej ochoty, by po raz pierwszy pojawic sie na tym festiwalu. Zwlaszcza, ze to przeciez moje rodzinne strony...
kurczę, czasu jak na lekarstwo, ale chyba upiekę to dyniowe cudo ;)
OdpowiedzUsuńabsolutnie urzekł mnie Międzynarodowy Konkurs Fotografii Kulinarnej! Co za kopalnia pomysłow! baaardzo Ci dziekuję :)
OdpowiedzUsuńPyszne pyszne pyszne ciasto, miękkie, wilgotne i pachnie jednocześnie jak jesień i święta i uwielbiam żurawinę która błyszczy jak rubiny <3
OdpowiedzUsuńAnonimowy,bardzo się ciesze, że posmakowało! :)))
OdpowiedzUsuńA ja w listopadzie lubię...Twój blog :-) W styczniu, lutym, marcu, kwietniu i wszystkich pozostałych miesiącach zresztą też :-))) I Bjork też lubię ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!!!
Piekłam ostatnio coś podobnego, tylko własnie z rodzynkami:)) Dobre było...
OdpowiedzUsuńMi wyszło takie dość zbite (by nie powiedzieć zakalcowate). Powiedzmy, że to brownie dyniowe ;) Nie wiem co mogłam zrobić źle.
OdpowiedzUsuńOno jest dosyć zbite, przez wilgotną dynię. Ale nie zakalcowate - może za krótko pieczone?
Usuń