Siwa dekadencja pana w czarnym płaszczu. Bawarska zupa dyniowa



Lubię zapach mojego pokoju w P., gdy zaczynają grzać kaloryfery. Kojarzy mi się z łańcuszkiem wieczorów przy książce i kubku herbaty.

Lubię zimny oddech jesieni o poranku. Przypomina mi chłodne ranki, gdy zbierałam się do przedszkola. Wyskakiwałam z łóżka i przy pomocy maminych rąk wbijałam się w sztywne szarobure rajstopki, obowiązkowo naciągnięte po same pachy*. Dwie rzeczy sprawiały, że łatwiej opuszczałam ciepłe łóżko: ciekawość, jakie kanapki zaserwują dziś panie w przedszkolu i wizja gorącej bawarki, którą podawano nam na śniadanie.
Chciałabym znaleźć się znów w moim przedszkolu. Usiąść przy krześle z muchomorkiem, ułożyć kredki w swojej szafce i zastanawiać się, kto ukradł moją ulubioną temperówkę w kształcie telewizora.

Lubię przeglądać moje stare wiersze i z nieskładnych wersów wyłapywać zapomniane metafory. Odkurzać zapomniane zwroty, którymi niegdyś chętnie się bawiłam. Czasem jakiś drobiazg wywoła we mnie jesienny zalew nostalgii:

Jesienna miniatura

siwa dekadencja
pana w czarnym płaszczu


zalotne spojrzenie wróbla


owinięte tytoniową
wstęgą nieba


Lubię czuć w kieszeni płaszcza parę kasztanów. Przewracam je w dłoniach - tak, jak plażowe kamyki latem. Lubię lśniącą gładkość i nieskazitelny połysk kasztanów. Gdy byłam mała, rozłupywałam je i probówałam zjeść zielonkawy środek, łudząco podobny do pistacji. Zawsze strasznie mnie bolało, że tak śliczne i apetycznie wnętrze nie daje się skonsumować. I wtedy, mając kilka lat, dzięki kasztanom poznałam ważną prawdę o życiu: to, co ładne, nie zawsze jest zjadalne. I często rozczarowuje.

Lubię szare swetry o grubym ściegu, takie z dużymi golfami. Stanowią dla mnie kwintesencję jesieni.

Zupa dyniowa to też czysta jesień, ale jest w niej więcej słońca niż deszczu.



I więcej ciepła niż w szarym swetrze.

I dużo więcej smaku niż w lśniącym kasztanie.




BAWARSKA ZUPA DYNIOWA

(przepis pochodzi z nowego numeru Kuchni)

Składniki (na 4 porcje jako danie główne, na 8 jako pierwsze danie):

1 dynia (ok. dwukilogramowa)
1 srednia cebula
1 pietruszka
1 marchewka
1/3 selera
po 2 łyżki masła i oleju
1 łyzka świeżo startego imbiru
ok. 1 l bulionu
2 ząbki czosnku
4 kromki pszennego chleba
150 g wędzonego boczku

Dynię obieram, wydrążam i kroję w kostkę (nie musi być to drobna kostka). pozostałe warzywa obieram i kroję na drobne cząsteczki.
W dużym garnku topię olej i masło, wrzucam warzywa (bez dyni) i imbir, lekko je solę i podsmażam chwilę. Następnie dodaję dynię i smażę ok. 5 minut, mieszając co chwila mieszankę. Następnie zalewam warzywa bulionem którego winno być tyle, by przykrył warzywa.

Pozostawiam zupę na małym ogniu i gotuję ok. pół godziny (aż dynia będzie się rozpadać). W tym czasie robię grzanki, podsmażając kromki chleba na patelni. Gdy grzanki będą gotowe, ściągam je z patelni i nacieram czosnkiem. wówczas kroję je w kostkę (ale można je podac w całosci).

Boczek kroję w kostkę i smażę, aż uzyska pożądaną chrupkość (my lubimy twarde skwarki).

Gdy zupa bedzie gotowa, ściągam ją z gazu i miksuję na krem. Doprawiam solą i DUŻO pieprzę.
Podaję z boczkiem na wierzchu i z czosnkowymi grzankami.

W komentarzach wiele z Was napisało, ze nie lubi dyni. W tym roku miałam pierwsze spotkanie z tym warzywem i wiem jedno: DYNIA WYMAGA WYRAZISTYCH DODATKÓW. Duzo pieprzu, slonego boczku czy aromatycznych przypraw (kmin, chili, harissa) - inaczej będzie mdława i nieciekawa. W planach mam pokazanie Wam jeszcze jednej, ostrzejszej zupy z dyni, moze któraś z Was przekona się do tego - sympatycznego skądinąd - warzywa!


Uwagi:

1. tak, zupa powstała z jednej z naszych dyń, które taszczyłam ze sobą do Gdańska. To moje drugie (po innej zupie) spotkanie z tym uroczym warzywem, z którego z resztą byłam b. zadowolona.**
Moje zmiany przepisu z Kuchni polegały na rezygnacji z dodatku białego wina, poza tym postępowałam mniej-wiecej zgodnie z recepturą.

2. Bawarska zupa dyniowa, mimo swej ciężkiej nazwy, okazała się delikatna w smaku. Dodatek imbiru dodał jej trochę ostrości, a chrupiący boczek i czosnkowe grzanki - charakteru.

3. Jak każda zupa-krem jest bardzo rozgrzewająca. Polecam ją na szare, zimne dni, gdy w domu chłód, a kaloryfery milczą.



* niestety, nawyk ten pozostał do dziś - w rajstopach czuję się dobrze jedynie, gdy sięgają mi niemal po pachy :)

** w P. zostało jeszcze kilkanaście dyń, w tym dwie ponad dziesięciokilogramowe. Niech no tylko tam zawitam, to się z nimi rozprawię!

Etykiety: , , , , ,