No nie, tego już za wiele!
Najpierw dowiedziałam się, że jedna z moich ulubionych kapeli – The White Stripes – się rozwiązała, a dziś, między jednym a drugim gryzem kanapki Elvisa*, przeczytałam, że nadszedł koniec kolumny „The Minimalist” w "NY Times"! I to w momencie, kiedy postanowiłam powiedzieć Wam o buraku Minimalisty… TEGO buraka robiłam już kilka razy, ale nigdy nie udało mi się zrobić mu zdjęć. I gdy w końcu złapałam go w obiektyw, jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o końcu Minimalisty. A więc pozostaje mi uronić kilka łez nad końcem filmików, które tak lubiłam oglądać i kolumną, która w moim rankingu przebijała chyba nawet „Recipe Redux” (wybacz, Basiu!:). A potem muszę wziąć się w garść i pokazać Wam kilka ulubionych przepisów od Marka Bittmana, który w niezbyt urodziwej kuchni, przy pomocy malaksera, który w dobie lśniących i pięknych robotów jest zdecydowanie passe, bezpretensjonalnie i z lekkością wyczarowuje fantastyczne potrawy.
Najpierw dowiedziałam się, że jedna z moich ulubionych kapeli – The White Stripes – się rozwiązała, a dziś, między jednym a drugim gryzem kanapki Elvisa*, przeczytałam, że nadszedł koniec kolumny „The Minimalist” w "NY Times"! I to w momencie, kiedy postanowiłam powiedzieć Wam o buraku Minimalisty… TEGO buraka robiłam już kilka razy, ale nigdy nie udało mi się zrobić mu zdjęć. I gdy w końcu złapałam go w obiektyw, jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o końcu Minimalisty. A więc pozostaje mi uronić kilka łez nad końcem filmików, które tak lubiłam oglądać i kolumną, która w moim rankingu przebijała chyba nawet „Recipe Redux” (wybacz, Basiu!:). A potem muszę wziąć się w garść i pokazać Wam kilka ulubionych przepisów od Marka Bittmana, który w niezbyt urodziwej kuchni, przy pomocy malaksera, który w dobie lśniących i pięknych robotów jest zdecydowanie passe, bezpretensjonalnie i z lekkością wyczarowuje fantastyczne potrawy.
Ale zanim pokażę Wam jeden z tych przepisów, jeszcze sobie pojęczę. Usłyszałam bowiem wczoraj jeszcze jedną niemiłą wieść – mówi się, że zima wraca. Dlaczego, pytam, dlaczego?! Właśnie wtedy, gdy służby miejskie wyczesały z brudu chodniki, właśnie wtedy, gdy wyszłam ze sklepu z dwiema parami baletek, których filuternie zawinięte kokardki zwiastowały wiosnę lepiej niż stado jaskółek, właśnie wtedy, gdy obejrzałam zdjęcia z Toskanii i zamarzyłam o prawdziwym cieple i bujnym krzaczku bazylii w kamiennej doniczce!



To zdecydowanie nie fair.
W głowie mam już lato (no dobrze, wiosnę), na języku smak wakacji i naprawdę nie chce mi już się smażonego i rozgrzewającego, ja chcę lekkiego i orzeźwiającego!
Ale wróćmy do buraka Bitmanna…

BURAKI MARKA BITTMANA (W CZOSNKOWO-ORZECHOWYM SOSIE)
4 średniej wielkości buraki
1/4 filiżanki oliwy
6 obranych ząbków czosnku
1/2 filiżanki orzechów włoskich (bez łupin)
2-3 łyżeczki soku z cytryny
sól i pieprz do smaku
garść listków świeżej pietruszki
Buraki myję (nie obieram ze skórki) i piekę przez ok. 1 godzinę w 200 st. C. (można je też ugotować na parze, po obraniu ze skórki). Gdy lekko ostygną, obieram je ze skórki i kroję w kostkę albo w słupki.
Na patelni rozgrzewam oliwę. Kiedy będzie ciepła (ale nie wrząca), wrzucam na nią całe ząbki czosnku i pozwalam im się lekko zezłocić, co jakiś czas przechylając patelnię. Gdy oliwa pachnie czosnkiem, a ząbki są złote, wyłączam ogień (oliwa nie powinna wrzeć, bo tylko ją podgrzewamy). Ostudzoną oliwę z czosnkiem wkładam do blendera razem z orzechami. Miksuję całość, dodaję sok z cytryny, sól i pieprz. Sos powinien mieć strukturę pesto, to nie ma być papka. Mieszam pokrojone buraki z sosem. Najlepiej je odstawić na jakieś pół godziny, by smaki trochę się przegryzły. Przed podaniem posypuję buraki posiekaną pietruszką.

Uwagi:
1. BB - Buraki Bittmana wysunęły się na prowadzenie mojej buraczanej listy przebojów, udało mu się prześcignąć nawet buraki Kuronia, które poznałam dzięki Basi, która rok temu udowadniała mi, że M. Kuroń ma w swym repertuarze danie, które jest w stanie mnie zaciekawić i zagościć w mojej kuchni (co, jak widać, się Basi udało).
W ogóle, obok parmezanowej pietruszki i kremowej brukselki, uważam te orzechowe buraki za najlepsze danie z niesurowych warzyw, jakie kiedykolwiek jadłam.
2. Co więc zadecydowało o genialności tej sałatki? Na pewno pieczenie buraka, który dzięki temu procesowi nabrał słodkości i intensywniejszego smaku. Z pewnością orzechy, które nadały całości lekkiej goryczy i oliwa aromatyzowana czosnkiem. Wreszcie całe 6 ząbków czosnku, który podczas „gotowania” w oliwie nabrał słodyczy i delikatności. Całość zwieńczyła, rozjaśniła i orzeźwiła pietruszka.
3. Jeżeli więc buraczki Kuronia i buraczane kofty nie skłoniły Was do sięgnięcia po buraki, może sprawi to ten przepis! Dla mnie to strzał w dziesiątkę.

*tak, zrobiłam sobie tę superkaloryczną kanapkę i nie, wcale tego nie żałuję!
Piękne zdjęcia. Piękne buraczki. Jadłam już buraczki z orzechami i czosnkiem ale z.. majonezem. Wersja z oliwą brzmi bardziej ligt:) Wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńw zeszłym roku odkryłam jak pyszne są pieczone buraki, zupełnie zmieniają smak, są wspaniale słodkie- jak napisałaś
OdpowiedzUsuńja jestem bardzo buraczany człowiek, i takich fajnych buraków nie mogę przemilczec ,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Buraki to jest coś! Takie niby niepozorne a tyle można z nich wyczarować. Pozdrawiam Aniu i nic się nie martw, baletki już wkrótce się przydadzą.
OdpowiedzUsuńTen przepis jest chyba inspirowany kuchnią rosyjską. Od paru lat porą zimową robię taką właśnie sałatkę - przepis dostałam od Rosjanina :) Tylko orzechy w calosci , niezmiksowane.
OdpowiedzUsuńBuraki - nie. Chociaż po wpisie o koftach juz prawie miałam je zrobic, ale jakos nie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńAniu! Wioooosny! Chcemy wiosny! Lekkiego i orzeźwiającego! Toskanii! i Baletek!
A przede wszystkim Twoich wiosennych potraw!
ech.. mam dołka przedwiosennego :(
Buziaki!
a ja to bym chciała te baletki zobaczyć:))
OdpowiedzUsuńdo buraków nie trzeba mnie przekonywać, w tej wersji chętnie je przyrządzę, a jeszcze chętniej zjem:) i pomyślę przy tym o wiośnie, by nie myśleć o wszystkich złych wieściach;) pozdrawiam!
Fajowy ten burak:))
OdpowiedzUsuńZdjecia włoskie przywołują cudowne wspomnienia.
Pozdrawiam Aniu:*
Od wczoraj kombinuję, co by tu zrobić z burakami a tu taki przepis! Biore sie za gotowanie!!!
OdpowiedzUsuńw ogóle arbuzowe zdjęcie - rozpływam się :D
OdpowiedzUsuńMi też już się marzy ciepło, nowalijki, przyjemny wietrzyk we włosach ... ale póki co jeszcze zimno, chłodny wiatr, zmarznięte dłonie, a takie buraczki z orzechowym sosem dobre muszą być :)
OdpowiedzUsuńJa Minimalistę oglądam raczej niż czytam, choć do tej pory zbytnio mnie nie pasjonował. Czas chyba przyjrzeć się jego przepisom.
O tak! Też jestem za ciepełkiem, mnóstwem kolorowych kwiatów i świeżymi nowalijkami :) A buraki to jeden z głównych motywów przewodnich wielu znanych kucharzy :) W pieczonych ich słodycz jest wręcz wyjątkowa . Tak więc i ja muszę zerknąć bardziej łaskawym okiem na buraczkowe przepisy :)
OdpowiedzUsuńAniu, też mam już dosyc zimy i prognozy na najbliższe dni mnie dobiły
OdpowiedzUsuńZa to buraczki bardzo pogodne i pewnie pyszne!
Bardzo lubię buraki, ostatnio piekłam z tymiankiem, ale takiej sałatki jeszcze nie miałam okazji degustować.
OdpowiedzUsuńTa oliwa czosnkowa i orzechy robią swoje! Na pewno wypróbuję!
Ps. Ładne wspomnienia z Toskanii,
Pozdrawiam,
SWS
Robię taką sałatkę od 100 lat, tylko taka sławna nie jestem :P Jeżeli używam buraków niesurowych to zawsze je piekę, smak jest nieporównywalny z gotowanymi. Też mi strasznie szkoda Stripesów :(
OdpowiedzUsuńAniu z White Stripes na serio?? To mnie zasmuciłaś :( Chociaż znając kreatywność Jacka W., w ciągu miesiąc zorganizuje ze dwie nowe, niezgorsze kapele ;D Na powrót zimy również pomstuję - mam nadzieję, że to będzie tylko na chwilę. Ale za to Twoje buraczki rozgrzewają duszę - pycha :)
OdpowiedzUsuńZ wszystkich tych okrutnych wieści największe na mnie wrażenie zrobił powrót zimy. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że The White Stripes nie słucham (choć słyszałam), a Minimalisty nie znam. A szkoda! Bo te buraczki zapowiadają się doskonale. Ale że zima... Nie! Ja mówię NIE! Dzisiaj tak przyjemnie robiło się zdjęcia na zewnątrz w krótkim rękawku... (trochę zmarzłam. ale wcale nie bardzo!)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Aniu! :)
Widzę te baletki:)
OdpowiedzUsuńMało rzeczy mnie uderza, ale wieść o White Stripes to mnie w dniu ogłoszenia rozbiła skutecznie na cały dzień. Taka niemrawa nie chodziłam dawno. Faktem jest, że Jack zorganizował już kilka kapel po drodze i nagrał trochę wcale nie takiego złego materiału, ale z Meg to było co innego...i zawsze była ta nadzieja, że jednak wrócą w takim składzie. I nagle boom i pozbawili wszystkich nadziei.
OdpowiedzUsuńNawiazując jeszcze do posta...piękne zdjęcia. Chociaż do buraków jako takich nie przekonam się chyba nigdy ;-)
Aniu, orzechy na ostatnim zdjeciu wygladaja niesamowicie... ale wracajac do buraka- podoba mi się taki pieczony:)
OdpowiedzUsuńBuraki mówisz? Mi tam się tego arbuza chce ze zdjęć!
OdpowiedzUsuńBaletki z kokardką i arbuzy na turkusowym tle. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak zima nie wróci.
Patrzę za okno i mam nadzieję, że dziś chwilowo tylko pada deszcz, a jutro znowu na niebo zawita słońce. Zima... zapomniałam już o niej i mam nadzieję, że nie będę musiała sobie o niej przypominać :)
OdpowiedzUsuńBuraki chętnie wypróbuję, choć zgodzić się muszę z przedmówczynią - że ten arbuz dużo bardziej mnie dziś kusi :) na przekór deszczowej pogodzie.
No tak na samą myśl o powrocie zimy dreszcze przechodzą przez ciało. Jeszcze wczoraj za oknem było jaśniej, przebijało się słońce zza chmur. Dziś raniutko wychodzimy z psem a tu ciemno, buro i deszczowe... brrrr
OdpowiedzUsuńA buraki lubimy pod każdą postacią. Twój przepis jest rewelacyjny!! Buraki są, jeszcze tylko orzechy :)
pozdrawiamy
Koniec Minimalisty bardzo mnie zasmucił, bo lubię go sobie czytywać, a fanką M. Bittmana jestem zdeklarowaną.
OdpowiedzUsuńCóż, pozostaje czytywać jego blog, tę nową kolumnę w NY oraz... pocieszyć się buraczkami w tym wydaniu. Kocham pieczone buraki, a takie połączenie z sosem wydaje się być bardzo obiecujące.
Aniu! Złe wieści z The Minimalist:( Ja też podczytywałam...
OdpowiedzUsuńA o powrocie zimy słyszę z każdej strony i choć mnie to nie cieszy, stawiam na cebulki:) i patrzę jak kiełkują wiosennie w domu!
Pozdrawiam Cię:)
Takiego buraka jeszcze nie jadłam :-) A! I zrobię sobie cały parapet doniczkowej wystawy ziołowej, bo mnie też zdenerwowała ta zima.
OdpowiedzUsuńUścisk :)
wybacz, nie doczytałam posta do konca po przezylam gleboki szok.... jak to The white stripes sie rozwiazało :(, co temu Jackowi do głowy przyszło??
OdpowiedzUsuńA zdjecia piękne, przepis zaraz przejze :P
Oj życie nas zaskakuje...
OdpowiedzUsuńI ja nie lubię takich zmian.
Baletki, baletki...i ja chcę. I ja!
Burak fajny. Pysznie, pięknie jak u Ciebie!
serdeczności Aniu!
M.
Droga Aniu!
OdpowiedzUsuńWspominasz Toskanie....podroz moich marzen:)kiedys mam nadzieje;)
Zostawiam dzis komentarz dziekujac za Twoj kiedys u mnie:) Dokladnie rok temu napisalam swojego pierwszego posta,a Ty bylas pierwsza osoba,ktora mnie odwiedzila i napisala kilka milych slow:)
Wlasnie oglaszam u siebie candy z nagrodami,ale dla Ciebie przygotowalam osobny upominek poza losowaniem...Zapraszam serdecznie do siebie,tam czeka na Ciebie niespodzianka! Jesli nie stanowi to problemu,to prosze na mojego maila wyslij mi swoj domowy adres,abym mogla jak najszybciej ten upominek Ci wyslac.Oczywiscie,jesli chcesz go przyjac:)
Pozdrawiam serdecznie i do uslyszenia:)
moj e-mail mam.pytanie@yahoo.com
Emocja
a ja wciąż nie widzę zdjęć buraków :( co jest dziwne, bo widzę te piękne letnie i orzechy na końcu... coś mi się po prostu nie pokazuje, a sprawdzałam na 2 przeglądarkach!
OdpowiedzUsuńNo i zima wróciła. Mam nadzieję, że tam na północy u Ciebie jest cieplej, bo właśnie tam jadę.
OdpowiedzUsuńJa buraczki uwielbiam chyba w każdej postaci, także Twój przepis na pewno wypróbuję!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aniu, dzięki za super bloga. Od jakiegoś czasu przeglądam blogi kulinarne z przyczyn poniekąd zawodowych i wśród nich jesteś taka SUPER. Na tle polskiego blogerstwa, między ładnymi, choć pretensjonalnymi i pensjonarskimi ( np.ta egzaltacja w whiteplate!) a sympatycznymi zapiskami kuchennymi, jesteś WYJĄTKOWA! Inteligentnie, bez zadęcia, prosto, smacznie i rasowo! Lubię lubię lubię:) Pisz dużo!
OdpowiedzUsuńZimo daj spokój!
OdpowiedzUsuńChcemy wiosny. Zdjęcia piękne. Arbuza- uwielbiam.
Buraki bardzo lubię z pieca z serem halloumi.
Twój przepis, też wart uwagi.
"Ta zima kiedyś musi minąć, zazieleni się..."
OdpowiedzUsuńNiedawno odkryłam tego bloga.
OdpowiedzUsuńZauroczyłam się.
Dzięki :)
Świetny tytuł nadałaś Aniu temu postowi:)
OdpowiedzUsuńZapewne baletki śliczne.
Ps: wiesz.. Toskania cały czas mi się marzy, jeszcze muszę poczekać rok.
Buziaczki
No tak , czasami okolicznosci tak sie ukladaja ze czlowiek sam siebie pyta - czy do ....y wszyscy nie cierpia tego co ja lubie najbardziej? I kto wymyslil zime!!!?
OdpowiedzUsuńA buraczki 10 out of 10!
O kurcze, szkoda strasznie The Minimalist.. Niby upiekłam tylko pewien minimalistyczny chleb, ale bardzo lubiłam czytać..
OdpowiedzUsuńA te zdjęcia, Ania - u nas dwa dni temu spadł znowu śnieg, buu :( Też chcę lekkiego, orzeźwiającego i bardzo kolorowego! :)))
Serdeczności moc :)
To ja Ci moze Aniu podsune jeszcze jeden przepis na buraki z ziarenkami granatu i pietruszka? :)
OdpowiedzUsuńWiesz, kazdy lubi to co lubi, Recipe Redux jest ekstra, ale mam wrazenie ze moze byc cos fajniejszego :))) Znam swoje miejsce w szeregu :D
Usciski!
Naprawde nei bedzie juz wiecej filmow The Minimalist? Czy ja dobrze rozumiem?
OdpowiedzUsuńMagdaleno, możliwe, ze przepis o rosyjskiej prowiniencji, podobne zestawienia juz gdzies kiedyś widziałam, ale wtedy na mnie nie działały :)
OdpowiedzUsuńAniu, a gdzie do Toskanii się wybieracie?
Ajko, no właśnie, Bittman jeszcze bloguje - to będzie jakaś namiastka MInimalisty...
Anonimowy, strasznie dziękuję za komentarz :))))
Słowapółwytrawne, witam ciepło :)
Basia, dawaj przepis! Brzmi super :) Oj, dobrze wyczytałaś, to koniec Minimalisty. Bedzie pisał artykuł o jedzeniu do NY Times, ale z tego, co widzę, ot juz bardziej publicystycze sprawy.NA pocieszenie mam jego książkę, dobre i to...
Dziękuję za wszystkie miłe słowa i pozdrwiam!
Od Ciebie dowiedziałam się o końcu Minimalista... Tak mi smutno... Kolumnę Bittmana, samego Bittmana:) i jego filmiki uwielbiałam! Pozdrawiam, Ania
OdpowiedzUsuńBuraki w takiej oprawie robią wrażenie, doskonałe składniki tej sałatki..nareszcie buraki, na które bym się skusiła. ja trochę jak Francuzi, buraków nie jadam, do dzisiaj nie wydawały mi się ciekawe:)
OdpowiedzUsuń