Rozgrzany do czerwoności asfalt miękko ugina się pod stopami. Przez ulice przelewa się fala zmęczonych kierowców, a po chodnikach wolno suną przechodnie - dziewczyny z szortami przyklejonymi do pośladków, mężczyźni w mokrych podkoszulkach i starsze panie w słomkowych kapeluszach o szerokich rondach.
Każda większa myśl, jaką zdoła wypluć umysł,
topi się jak kostka lodu w dłoniach. W głowie pozostają tylko dwa hasła: lody i plaża.
Co zrobić w sytuacji, gdy plaża jest tylko bladą fatamorganą na biurowej pustyni?Ano można zrobić gazpacho.
Zimne i lekkie, mocno pomidorowe, lekko ogórkowe i trochę ostre. Sycące w cichy, kulturalny sposób - nie czujemy się po nim objedzeni, a jedynie n a s y c e n i.
GAZPACHO
pół kilograma najdojrzalszych pomidorów, jakie możemy dostać
4 łyżki oliwy
2 łyżki octu balsamicznego
2 duże ząbki czosnku
pół suszonej albo świezej papryczki chilli
sól i pieprz
2 ogórki gruntowe
1 mała czerwona papryka
opcjonalnie: czosnkowe grzanki
Pomidory sparzam i pozbawiam gniazdek nasiennych. Umieszczam w blenderze razem obranymi ząbkami czosnku, chilli, oliwą i octem. Miksuję wszystkie składniki, po czym doprawiam solą i pieprzem. Wkładam do lodówki.
Ogórki i paprykę kroję w kosteczkę.
Schłodzoną zupę wlewam do miseczek i posypuję pokrojonymi w kostkę warzywami. Zupę można również podać z pokrojonymi w kostkę grzankami czosnkowymi.