Jedna baletka wiosny nie czyni...

No nie, tego już za wiele! 

Najpierw dowiedziałam się, że jedna z moich ulubionych kapeli – The White Stripes – się rozwiązała, a dziś, między jednym a drugim gryzem kanapki Elvisa*, przeczytałam, że nadszedł koniec kolumny „The Minimalist” w "NY Times"! I to w momencie, kiedy postanowiłam powiedzieć Wam o buraku Minimalisty… TEGO buraka robiłam już kilka razy, ale nigdy nie udało mi się zrobić mu zdjęć. I gdy w końcu złapałam go w obiektyw, jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o końcu Minimalisty. A więc pozostaje mi uronić kilka łez nad końcem filmików, które tak lubiłam oglądać i kolumną, która w moim rankingu przebijała chyba nawet „Recipe Redux” (wybacz, Basiu!:). A potem muszę wziąć się w garść i pokazać Wam kilka ulubionych przepisów od Marka Bittmana, który w niezbyt urodziwej kuchni, przy pomocy malaksera, który w dobie lśniących i pięknych robotów jest zdecydowanie passe, bezpretensjonalnie i z lekkością wyczarowuje fantastyczne potrawy.

Ale zanim pokażę Wam jeden z tych przepisów, jeszcze sobie pojęczę. Usłyszałam bowiem wczoraj jeszcze jedną niemiłą wieść – mówi się, że zima wraca. Dlaczego, pytam, dlaczego?! Właśnie wtedy, gdy służby miejskie wyczesały z brudu chodniki, właśnie wtedy, gdy wyszłam ze sklepu z dwiema parami baletek, których filuternie zawinięte kokardki zwiastowały wiosnę lepiej niż stado jaskółek, właśnie wtedy, gdy obejrzałam zdjęcia z Toskanii i zamarzyłam o prawdziwym cieple i bujnym krzaczku bazylii w kamiennej doniczce!







To zdecydowanie nie fair. 
W głowie mam już lato (no dobrze, wiosnę), na języku smak wakacji i naprawdę nie chce mi już się smażonego i rozgrzewającego, ja chcę lekkiego i orzeźwiającego!

Ale wróćmy do buraka Bitmanna… 



BURAKI MARKA BITTMANA (W CZOSNKOWO-ORZECHOWYM SOSIE)


4 średniej wielkości buraki
1/4 filiżanki oliwy
6 obranych ząbków czosnku
1/2 filiżanki orzechów włoskich (bez łupin)
2-3 łyżeczki soku z cytryny
sól i pieprz do smaku
garść listków świeżej pietruszki

Buraki myję (nie obieram ze skórki) i piekę przez ok. 1 godzinę w 200 st. C. (można je też ugotować na parze, po obraniu ze skórki). Gdy lekko ostygną, obieram je ze skórki i kroję w kostkę albo w słupki.

Na patelni rozgrzewam oliwę. Kiedy będzie ciepła (ale nie wrząca), wrzucam na nią całe ząbki czosnku i pozwalam im się lekko zezłocić, co jakiś czas przechylając patelnię. Gdy oliwa pachnie czosnkiem, a ząbki są złote, wyłączam ogień (oliwa nie powinna wrzeć, bo tylko ją podgrzewamy). Ostudzoną oliwę z czosnkiem wkładam do blendera razem z orzechami. Miksuję całość, dodaję sok z cytryny, sól i pieprz. Sos powinien mieć strukturę pesto, to nie ma być papka. Mieszam pokrojone buraki z sosem. Najlepiej je odstawić na jakieś pół godziny, by smaki trochę się przegryzły. Przed podaniem posypuję buraki posiekaną pietruszką.



Uwagi:

1. BB - Buraki Bittmana wysunęły się na prowadzenie mojej buraczanej listy przebojów, udało mu się prześcignąć nawet buraki Kuronia, które poznałam dzięki Basi, która rok temu udowadniała mi, że M. Kuroń ma w swym repertuarze danie, które jest w stanie mnie zaciekawić i zagościć w mojej kuchni (co, jak widać, się Basi udało).
W ogóle, obok parmezanowej pietruszki i kremowej brukselki, uważam te orzechowe buraki za najlepsze danie z niesurowych warzyw, jakie kiedykolwiek jadłam.

2. Co więc zadecydowało o genialności tej sałatki? Na pewno pieczenie buraka, który dzięki temu procesowi nabrał słodkości i intensywniejszego smaku. Z pewnością orzechy, które nadały całości lekkiej goryczy i oliwa aromatyzowana czosnkiem. Wreszcie całe 6 ząbków czosnku, który podczas „gotowania” w oliwie nabrał słodyczy i delikatności. Całość zwieńczyła, rozjaśniła i orzeźwiła pietruszka.

3. Jeżeli więc buraczki Kuronia i buraczane kofty nie skłoniły Was do sięgnięcia po buraki, może sprawi to ten przepis! Dla mnie to strzał w dziesiątkę.



*tak, zrobiłam sobie tę superkaloryczną kanapkę i nie, wcale tego nie żałuję!

Etykiety: , , , ,