Pages

poniedziałek, 9 lutego 2015

Chytry plan (ciasteczka maślano-gryczane)


Pączki i faworki atakują mnie ze wszystkich stron, a ja wmawiam sobie, że wcale nie mam na nie ochoty i zgrabnie omijam temat. Nie, nie zjadłabym idealnie kruchego, przyprószonego mgiełką cukru pudru faworka! Ani domowego, złocistego pączka z kwaskowatym nadzieniem wiśniowym (prosto z maminej spiżarni)... Nieeeee.

Bolesna prawda jest jednak taka, że z mojej kuchni nie wyszło ani jedno rumiane cudeńko, bo:

a) bardzo nie lubię smażenia w głębokim oleju (i smażenia w ogólności), a nawet więcej - boję się go, odkąd usłyszałam rodzinną historię kuzyna Marcina, którego w podstawówce naszła ochota na frytki i w tajemnicy przed mamą rozgrzał gar oleju do tak wysokiej temperatury, że tłuszcz zajął się ogniem;

b) zarówno faworki, jak i pączki zawsze robiła mi mama/babcia/ciocie, co rozpuściło mnie do granic możliwości i sprawiło, że do dzisiaj nie podjęłam próby usmażenia żadnej z tych karnawałowych słodkości.

Plan jest więc taki: szykuję wizytę w domu rodzinnym, podczas której namówię mamę do usmażenia partii najpyszniejszych pączków pod słońcem. A jak się rozkręcimy, to usmażymy i stos faworków! Ze swej strony obiecuję dzielnie wypełniać obowiązki podkuchennej. Do czasu wizyty w domu umilam sobie oczekiwanie na kaloryczne słodkości pieczeniem ciasteczek z mąki gryczanej. Z piekarnika wyszła wczoraj już czwarta tura tychże i powiem Wam, że gdyby nie moja bezkresna tęsknota za faworkiem, czułabym się usatysfakcjonowana tymi chrupiącymi ciasteczkami o orzechowym posmaku.

Ciasteczka podjadam z nosem w albumie z fotografiami dawnego Gdańska, moim ostatnim uzależnieniu. "Był sobie Gdańsk", bo o tej pozycji mowa, to dzieło Donalda Tuska (tak, tego od śniadania Kasi Tusk), Wojciecha Dudy i Grzegorza Fortuny. To piękna, nostalgiczna wędrówka po miejscach, których w większości już nie ma. 

Pewnie jeszcze tu wrócę z kilkoma zdjęciami, dzisiaj chcę Wam pokazać moje ulubione. Na fotografii widzicie Forsthaus, drewnianą willę zanurzoną w lasach okalających Jaśkową Dolinę (jedną z ulic Wrzeszcza - dzielnicy Gdańska, po której oprowadzałam Was tu, tu, tu czy tu). Znacie "Zaczarowany zamek" Edith Nesbit? Właśnie z tą książką kojarzy mi się poniższa fotografia. Magia i tajemnica.

KRUCHE MAŚLANE CIASTKA GRYCZANE

190 g mąki gryczanej
50 g mąki pszennej
130 g cukru pudru lub drobnego miałkiego cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g miękkiego masła
20 g mielonych migdałów
1 jajko

Masło i cukier miksuję na gładką masę, dodaję jajko, miksuję chwilę. W misce mieszam mąki, proszek do pieczenia, migdały, łączę je z maślaną masą. Z ciasta formuję kulę, owijam w folię spożywczą i odkładam do lodówki na godzinę (lub do zamrażarki na kwadrans). 

Wałkuję schłodzone ciasto na grubość ok. 3-4 mm, wycinam foremką ciasteczka i układam na wyściełanej papierem do pieczenia blasze, zachowując odstępy. Ciasteczka piekę w 170 st.C. przez 13-14 minut.

Uwagi:

1. Przepis od Lo, o tutaj.

2. Z cukrem pudrem ciacha będą delikatniejsze, ze zwykłym cukrem są twardsze - jedna i druga opcja jest pyszna.

15 komentarzy:

  1. Ja też nie lubię smażenia na głębokiem tłuszczu, ale uwielbiam rzeczy w ten sposób przyrządzane, ech... Paczek będzie więc z piekarni (nie cukierni) za rogiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam te ciasteczka tak bardzo jak bardzo nie znoszę smrodu gorącego tłuszczu niemniej popełniam w karnawale pączki raz góra dwa, w tym roku zrobiłam faworki również podpatrzone u Lo :) rozumiem i zazdroszczę bo u nas nikt prócz mnie nie robi :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś mi ulżyło, bo nie ciągnie mnie do pączków. Faworki to bym zjadła, ale bez robienia. Kruche, maślane, gryczane to co innego! W sklepie takich nie dostaniesz, to i warto zrobić:) fajny przepis.

    OdpowiedzUsuń
  4. uroczo wyglądają :)

    http://foodmania-przepisy.blogspot.com/2015/02/konkurs-walentynkowy.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogłam doczekać się Twojego nowego wpisu:) pomysł ze smażeniem pączków, a potem faworków jest prawdziwie diabelski;) oby udało Ci się go zrealizować. Z ciepłymi pozdrowieniami, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre faworki nie są złe, szczególnie domowe, ale za pączkami nie przepadam, szczególnie tymi w tłusty czwartek, kiedy rządzi ilość, a jakość znika w ferworze walki.

    OdpowiedzUsuń
  7. mam bardzo podobnie, jedyne co sama odważyłam się usmażyć to rozetki :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam te ciastka, są w moim stałym repertuarze:-) też z tego samego przepisu. Przyjemnego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  9. masło i gryka to brzmi tak intrygująco, że się przyjrzę przepisowi i ocenię, czy mój talent do pieczenia ciast tu wystarczy:)

    OdpowiedzUsuń
  10. wypróbuję ten przepis bankowo :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że teraz ja zaskoczę Gdańszczankę ;-) Zajrzyj do mnie tu:
    http://pistachio-lo.blogspot.com/2011/02/spacerkiem-po-starym-gdansku-drozdzowki.html.
    To post z 2011 roku i ten sam album! Oczywiście trafiłam na niego w tamtym mieście. Upiekłam drożdżówki i oglądaliśmy go w Gdańsku! I też w lutym!!!
    Co do gryczanych ciastek, to bardzo się cieszę, że skorzystałaś z przepisu.
    W moim rodzinnym domu mama i babcia też smażyły pączki z wiśniami. Oj pięknie się plotą nasze klimaty i smaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lo, ale ładna historia :)))) Teraz nabrałam ochoty na drożdżówki...

      Usuń
  12. Te ciastka wyglądają obłędnie, koniecznie muszę je zrobić w wersji bez glutenu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej... ale jakim cudem dodatek proszku nie zepsuł efektu stempla? Mam taki boski wałek w dinozaury i jeszcze nie udało mi się nim zrobić satysfakcjonujących ciastek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieduża ilość proszku, dość ścisłe ciasto i wyrazisty, prosty wzór stempla :) Spróbuje z dinozaurami!

      Usuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.