Mamooo, upiekłam chleb na zakwasie! – zakrzyknęłam niedawno
rodzicielce do słuchawki.
Taki z ziarnami
słonecznika, siemieniem lnianym, otrębami, na różnych mąkach. Rósł mi kilka
godzin, piekł się godzinę, stygł pół i o północy zjadłam gorącą jeszcze kromkę
z masłem – kontynuowałam.
I okazało się, że mama doskonale
znała ten chleb, bo sama go wypiekała. Jej przygoda rozpoczęła się tak jak większość historii tego rodzaju, od pudełeczka zaczynu
podarowanego przez koleżankę. Potem w domu przez długie miesiące jedliśmy tylko
te wieloziarniste bochenki, jak mogłam o tym zapomnieć! Chlebowa seria
skończyła się, gdy zaczyn „umarł” podczas jednego z wakacyjnych wyjazdów.
I tak historia zatacza koło.
Teraz ja wyciągam z piekarnika pachnące bochenki chleba, a to dzięki Kasi i
porcji jej zaczynu. Kasia musiała mnie dość długo namawiać do zrobienia tego
pieczywa, ale gdy rzekła, że w kawiarni w centrum Festiwalu Polskich Filmów
Fabularnych w Gdyni czeka na mnie słoik zaczynu wraz z wydrukowanym przepisem
na chleb, postawiła mnie przed faktem dokonanym. Musiałam go odebrać, musiałam
też upiec choćby jeden bochenek.
Za sobą mam już dwie „sesje” chlebowe i nie zamierzam
przestawać.
A jeśli ktoś ma ochotę na porcję zaczynu na start, chętnie się
podzielę – dajcie tylko znać!
CHLEB WIELOZIARNISTY NA ZAKWASIE
500ml wrzącej wody
1 litr wody zimnej wody
30g soli
200g zaczynu z poprzedniego pieczenia chleba lub zakwasu żytniego*
130g pestek słonecznika
130g pestek siemienia lnianego
50g otrąb żytnich
100g otrąb owsianych
500g mąki pszennej typ 650
250g mąki żytniej razowej typ 2000
250g mąki pszennej razowej typ 2000
Na 3 godz. Przed wyrabianiem ciasta wyjmuję zaczyn z lodówki.
W misie robota kuchennego mieszam wszystkie składniki w kolejności
wynikającej z listy. Wyrabiam ciasto przez 20-30 minut, przy użyciu haka (choć
za pierwszym razem robiłam to końcówką miksującą i też było ok).
Po wyrobieniu ciasta odkładam 400 g zaczynu – 200 g jako porcję
kolejnego zaczynu i 200 g do oddania**.
Smaruję masłem 2-3 keksówki (ilość foremek zależy od ich wielkości) i
wypełniam ciastem nieco ponad połowę każdej z nich. Na wierzchu posypuję
otrębami. Odstawiam formy w ciepłe miejsce, przykrywam ściereczką i pozwalam im
rosnąć przez 4-8 godzin*** (latem 4, im zimniej, tym dłużej wyrasta).
Po wyrośnięciu ciasto powinno wypełnić keksówkę. Chleb piekę w 180 st.
C. przez ok. 60 minut, po wyłączeniu piekarnika pozostawiam chleb w uchylonym
piekarniku przez 30 minut. Następnie wyjmuję do z blaszki, odwracając do góry
dnem i studzę na kratce.
* zakwas żytni można zrobić np. wg wskazówek Tatter, ja korzystam z podarowanego mi zaczynu.
**Za drugim podejściem do chleba odłożyłam sobie jakieś 300 g zaczynu, a resztę ciasta wyłożyłam do 2 klasycznych keksówek i 1 małej, jednorazowej.
***Jesienią i zimą Kasia poleca wyrastanie chleba w piekarniku: wstawiamy
blaszkę do piekarnika nagrzanego do 30 st. C., chleb wyrasta wtedy 4-4,5 godz.
Gdy wypełni foremki, zwiększamy temperaturę do 180 st. C (z turbonagrzewaniem,
jeśli ktoś posiada taką opcję) i pieczemy 60 minut. Ja tego jeszcze nie
próbowałam.
Uwagi:
1. Przepis na chleb, jak „trzon” moich bochenków – zaczyn - pochodzi z
blogu Chillibite :) Pierwszą porcję zapomniałam posypać otrębami, stąd ich brak na chlebie ze zdjęcia.
2. Pieczywo jest bardzo sycące, pełne ziaren. Pierwsze dwa bochenki
zjedliśmy z samym masłem, czasem dorzucając plasterek pomidora albo pokrojoną
cieniutko rzodkiewkę. Poezja.
3. Zaczyn to (poprawcie mnie, jeśli się mylę) nic innego, jak
zakwaszone ciasto (tj. ciasto z zakwasem) - takie, które odkładamy na kolejny bochenek (jak w przepisie
wyżej). Zaczyn żyje w lodówce do 14 dni, więc raz na dwa tygodnie należy upiec
porcję chleba.
4. A tutaj możecie znaleźć inne rodzaje pieczywa, które wypiekałam.
Etykiety: bezmięsne, chleb, na śniadanie, pieczywo