Lubię* kupować książki. Obchodzę się z nimi delikatnie, z czułością przewracam białe kartki, wącham druk i gładzę okładkę.
Lubię nic nie robić w niedzielę, leżeć na leżaku, przeglądać książki kulinarne i oddychać w tym samym rytmie, co pulsujący od ciepła dzień.
Lubię chodzić boso po ogrodzie, choć czasem się tego boję.
Lubię siedzieć wieczorem na werandzie w towarzystwie mamci i orzeźwiającego drinka.
Lubię zapach pomidorowych ogonków.** Pachną latem, słońcem i niebieskim niebem.
POMIDORKI PIECZONE Z ZIOŁAMI I CZOSNKIEM
2 garście pomidorków koktajlowych (mało soczystych)
3 ząbki czosnku
świeże zioła: oregano, tymianek (rozmaryn)
sól morska (ja użyłam różowej soli z himalajskiej)
świeżo zmielony pieprz
oliwa
ocet balsamiczny do skropieia
Umyte pomidorki przekrawam na połówki i układam na wyłożonej papierem blasze. Obrany czosnek kroję w cieniutkie plasterki. Każdą połówkę skrapiam niewielką ilością oliwy, balsamico i układam na niej jakieś ziółko. Posypuję świeżo zmielonym pieprzem i solą.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 110 st. C. i piekę 3 godziny. Podaję na ciepło z kawałkiem ciabatty.
PIECZENIE DUŻYCH POMIDORÓW:
Wybieram mało soczyste pomidory (Lima, San Marzano), te najlepiej nadają się do pieczenia. Postępuję j.w., ale nie dodaję od razu czosnku. Pomidory piekę w 130 st. C. przez 3-4 godziny.
Czosnek dodaję w ostatniej godzinie pieczenia.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 110 st. C. i piekę 3 godziny. Podaję na ciepło z kawałkiem ciabatty.
PIECZENIE DUŻYCH POMIDORÓW:
Wybieram mało soczyste pomidory (Lima, San Marzano), te najlepiej nadają się do pieczenia. Postępuję j.w., ale nie dodaję od razu czosnku. Pomidory piekę w 130 st. C. przez 3-4 godziny.
Czosnek dodaję w ostatniej godzinie pieczenia.
Uwagi:
1. Przepis na pomidorki znalazłam u Agnieszki Kręglickiej w Wysokich Obcasach. Duże pomidory piekę wg wskazówek siostry.
2. Długi czas pieczenia pomidorków jest konieczny, by nie zrobiła się z nich ciapa. Przy odpowiednio niskiej temperaturze mogą powoli nabierać słodyczy i przechodzić ziołowo-czosnkowym aromatem. Do tego przepisu najlepiej użyć mało soczystych pomidorków, ponieważ takie potrzebuję mniej czasu na pozbycie się wilgoci.
Po upieczeniu na blasze pozostaje trochę skondensowanego, oliwno-pomidorowego sosu, który wycieram kawałkiem ciabatty i zjadam rozpływając się w zachwytach.
3. Póki trwa sezon na pomidory, zachęcam Was do zrobienia genialnej panzanelli, czyli toskańskiej sałatki z pomidorami w roli głównej i kurczaka pieczonego z pomidorkami koktajlowymi, który wszedł do żelaznego reperetuaru niektórych znajomych.
Smakujcie lato, póki jeszcze jest!

Po upieczeniu na blasze pozostaje trochę skondensowanego, oliwno-pomidorowego sosu, który wycieram kawałkiem ciabatty i zjadam rozpływając się w zachwytach.
3. Póki trwa sezon na pomidory, zachęcam Was do zrobienia genialnej panzanelli, czyli toskańskiej sałatki z pomidorami w roli głównej i kurczaka pieczonego z pomidorkami koktajlowymi, który wszedł do żelaznego reperetuaru niektórych znajomych.
Smakujcie lato, póki jeszcze jest!
* dzisiejsza lista ulubionych zainspirowana jest komentarzem MizzVintage, której dziękuję za zaproszenie do tej wyliczanki :)
** Szellka pisała niedawno, że miała kiedyś kosmetyki o pomidorowo-bazyliowym zapachu. To coś dla mnie!
Aniu, zdjęcia pomidorów odebrały mi mowę. Genialne.
OdpowiedzUsuńTak sobie wyobrażam idealne popołudnie w ogrodzie:)
Uściski zasyłam!
A ja wczoraj dostałam 10kg cudnie słodkich i mięsistych pomidorów prosto z Włoch :), raczyłam się sosem pomidorowo-paprykowym z dodatkiem bazylii i oliwek, młody zażyczył sobie makaron do tego więc był i włoski makaron. Jako że część już wylądowała w słoikach a część małych została, wykorzystam do zapieczenia. A co jak szaleć to szaleć dzięki Anuś za smakowitości
OdpowiedzUsuńpozdr
13ka
Z Twoich zdjęc wyziera samo lato - zachwycające!
OdpowiedzUsuńzdjęcia po prostu są fenomenalne! zreszta jak wszystkie. urzekają kompozycją, kadrem, tematyką. profesjonalne.
OdpowiedzUsuńhmmm. nie wpadłabym, by te maluteńkie pomidorki zapiekac tak jak duże. w życiu. bardzo kreatywnie, naprawdę ;]
a że u mnie ich trzy grządki, krzaki wyrosły i sięgają mi do pasa, a zielonych kiści wisi od groma, dzięki Tobie już wiem, jak mogę je podac na rodzinnym przyjęciu. dziękuję ;]
te same pomidory do Agnieszki też mnie wzięły :) susząc we wrześniu skrzynki pomidorów lubię podjadać je z blach na różnych etapach suszenia.
OdpowiedzUsuńCudnej ogrodowej niedzieli i pięknej pogody u schyłki sierpnia Aniu :) Foty fantastyczne jak zawsze u Ciebie!
Piękne zdjęcia, a pomidory po prostu zachwycają! I fotograficznie i kulinarnie ;)
OdpowiedzUsuńTo ja dodam, że jeszcze L'Occitane mieli kiedyś serię kosmetyków z wyciągiem z pomidorów. Szalałam za nimi!
OdpowiedzUsuńLubię tu zaglądać Aniu. :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie do zrobienia, uwielbiam pomidory!
OdpowiedzUsuńuwielbiam ksiazki! tak bardzo, ze weszly mi na bloga :)
OdpowiedzUsuńPomidory na desce, cudo!:)
OdpowiedzUsuńI ja po trawie lubię, choć zawsze troszkę z obawą. Miłego weekendu Aniu:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ tego, co wymieniłaś, lubię przede wszystkim książki, włączając kulinarne i nicnierobienie. Choć ostatnimi czasy z nadmiaru nieco mi zbrzydło...
OdpowiedzUsuńA takie pomidorki bez wątpienia są przepyszne. Coś, co lubię. Bardzo.
I zdjęcia, szczególnie to drinków... Mistrzowskie!
Pozdrawiam! :)
piękne zdjęcia! pomidory uwielbiam, więc pewnie się skuszę na ten pomysł podania
OdpowiedzUsuńps.również uwielbiam kupować książki i wąchać druk ;) choć przyznam, że zapach starych książek też jest niczego sobie ;)
aż się rozmarzyłam ;-)
OdpowiedzUsuńAniu, lubię to samo!
OdpowiedzUsuńTakie pomidorki jadłam wczoraj...
A pamiętasz jak pisałam, że mam w sobie połowę krwi a połowę soku z pomidora :)))
OdpowiedzUsuńMnie więcej nic nie potrzeba do szczęścia kulinarnego.
Jakie pazurki!
Serdeczności
M.
O tak, pomidory są bardzo fotogeniczne. A przepis to nic innego jak typowe hiszpańskie tapas - uwielbiam je po prostu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pomidorowo!
słodkie lenistwo przy książkach kucharskich.. do tego jeszcze pyszna herbatka i krzesełko na balkonie.. ależ się rozmarzyłam :)wspaniałe zdjęcia. Kocham pomidory i zapach ich ogonków :)
OdpowiedzUsuńLubię kiedy Ania pisze i robi zdjęcia.
OdpowiedzUsuńLubię tu zaglądać.
Lubię pomidory.
Lubię Anię :)
Aniu szybki całus dla Was :*
Juz nie pamiętam kiedy miałam taką leniwą niedzielę.... Ale fajnie wpaść tutaj do ciebie i odpocząć w pomidorowych klimatach :)
OdpowiedzUsuńPod wszystkim 'lubię...' podpisuję się obiema rękami i gołymi stopami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie i leniwie!
Boso i pomidorowo. Tak jak lubię :O) W tym roku będę suszyć pomidory na zimę ;o)
OdpowiedzUsuńA przepis pani Agnieszki też mnie kusi, muszę tylko pojechać do babci po pomidorki prosto z krzaczka, takie brzydkie i pyszne!
Pozdrawiam letnio, niedzielnie i pomidorowo :o)
P.S. widziałam pomidorowe kosmetyki w Sephorze, ale nie pachną pomidorami nic a nic :o(
Ja nie przepadam za pomidorami, ale jeszcze jeden taki wpis na blogu i chyba polubię:) Pięknie opisana "miłość" do pomidora:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to. Zrumieniona ciabatta i pomidorki. Mogę tak jeść całe lato.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za tego posta, odpowiedzi były niezwykle inspirujące, a zdjęcia nader soczyste:)
OdpowiedzUsuńO tak zapach pomidorowych ogonków to jest to a w trawie nigdy nie wiadomo co piszczy...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia
Pozdrawiam.
Lubię kupować ksiażki. Ale nie obchodzę się z nimi delikatnie, o nie. U mnie nie mają łatwego życia, zwłaszcza te kulinarne -uważam że dobra książka do mocno używana książka - chociaż wiem, że to się wielu osobom nie podoba;)
OdpowiedzUsuńPomidorki.. takie najprostsze składniki chyba pozwalają wydobyć pełnię smaku, prawda?
Pozdrawiam!
Cóż tu dużo pisać - boskie pomidorki!
OdpowiedzUsuńi tez lubię ich zapach
Aniu, a czego sie boisz chodzac boso po trawie? To takie fajne uczucie, cala zime o tym sie marzy, czy znie? :-)
OdpowiedzUsuńPomidorki na Twych zdjeciac kolor maja niesamowity! Wiesz, wachanaie omidorowych ogonkow uwielbiam, a Lukasz uwielbia wachac ksiazki, nawet w ksiegarni, tuz przed zakupem :D
Aniu zaglądam tu zawsze i czytam Twoje wpisy jak powieść w odcinkach.
OdpowiedzUsuńUzależniłam się chyba ;)
pod wieloma z Twoich "lubię" mogłabym się pdopisac.
OdpowiedzUsuńdodałabym jeszcze, że lubię Twoje obrazki, kolory.
Aniu, ja tez to wszystko Lubię:) I Twoje zdjęcia lubię - BAAArdzo:)A pomidorki właśnie przywiozłam od Mamy - jedne duże i mięsiste - będzie zupka - niejedna, może i Twoja panzella...,i drugie takie maleńkie, wielkości winogron, w sam raz do twarożku:)
OdpowiedzUsuńZatem pozdrowienia pomidorkowe ku Tobie:)
Ania, Ty masz rację - pomidor bez zapachu pomidorowego ogonka to już nie jest pomidor - tego brakuje zimowym pomidorom z marketu!
OdpowiedzUsuńA po trawie na bosaka chodzić uwielbiam i nic mnie przed tym nie powstrzyma jak jest ciepło :D
Wiem, dzięki Tobie Aniu mam nowy plan na dzisiejszy wieczór - pójdę na działkę moich Dziadków, połażę na boso i narwę pachnących ogonkami pomidorów :))) A książka po powrocie do domu :)
ja też uwielbiam zapach pomidorowych ogonków :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia Aniu!:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomidorki, takie pachnące słońcem, a najlepiej jeszcze Italią:) Ach:)
Pyszna pomidorkowa propozycja:)
Lubię tu zaglądać i lubię Twoją listę...
OdpowiedzUsuńI myślę, że z jeszcze większą przyjemnością zajrzę tu zimą...
nasycić się...
Twoje zdjęcia są prześliczne.
OdpowiedzUsuńA co do książek kulinarnych to ja się tak samo z nimi obchodzę i zawsze w słoneczne dni leże na leżaku czytając i oglądając zdjęcia różnych smakołyków:)
Jak lenistwo to tylko z pomidorem pachnącym słońcem i wakacjami w towarzystwie nieśmiertelnej książki :) Piękny klimat w tych zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńTruskawko ze mnie chyba ślepiec jest ;P a wiesz dlaczego? przegapiłam Twoje dwie notki, podobnie mam z Małgosią z Pieprz i Wanilia, nie wiem co jest nie tak. No ale nic ważne że jestem (:
OdpowiedzUsuńprawdziwe uczty, zdjęcia zachwycające i zazdroszczę plażowego posiłku, zawsze mi się takie podobają ale musiałabym przejechać całą Polskę więc chyba wybiorę w weekend górski stok na obiado-kolację (:
uściski ciepłe.
Z tymi książkami mam jak Ty. Bzikiem to można już nazwać. Dziś zakupiłam 4 książki Musso i już się ich doczekać nie mogę.
OdpowiedzUsuńA te Twoje pomidorki wyglądają tak kapitalnie ! Ja też chcę takie !
Pozdrawiam Cię serdecznie :D
Iwona
Truskaweczko,
OdpowiedzUsuńzdjęcia pomidorów - czarujące.
Bardzo lubię pomidory. Duże, małe. Czerwony, żółte. Surowe, pieczone. Lubię jeść je, jak jabłka. I lubię, gdy pomidorowy sok cieknie mi po brodzie. Żałuję czasem, ze nie mam 5 lat...
Piękne zdjęcia i moje ulubione pomidorki :)
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków... Perfumy Le Monde Est Beau Kenzo wyraźnie pachną pomidorami, a raczej jego liśćmi :) zapach piękny, choć nie mój typ. Jeśli nie znasz, to zachęcam do wypróbowania, a nuż Ci się spodoba ;)
u mnie dziś też pachnie pomidorami - piekę limę w dużej ilości by zrobić z niej przecier na zimę (dużo przecieru, uwielbiamy spagetti i lasagne z sosem pomidorowy ;) ).
OdpowiedzUsuńPodobają mi się bardzo Twoje zdjęcia ilustrujące "lubienie" :) Zresztą, nie tylko te - w ogóle podoba mi się sposób, w jaki pokazujesz rzeczywistość poprzez obiektyw :)
pozdrawiam :)
Do wczoraj nie byłam fanką pieczonych pomidorów, te z Twojego przepisu robię drugi dzień pod rząd. Są boskie. Dzięki wielkie:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! :))))
UsuńUwielbiam i pożeram całymi słoiczkami :) Tyle, że pelati to nie jest odmiana pomidora. Pomodori pelati to po prostu pomidory obrane. Twoje zdecydowanie nie są pelati, bo raczej ich nie obierasz do pieczenia. A te podłużne pomidory bardzo mięsiste, które się kupuje bez skóry w puszkach z napisem "pomidory obrane" to najczęściej odmiana San Marzano :) Z popularnych w Polsce dużych pomidorów do pieczenia nadaje się Lima, też podłużna i mięsista.
OdpowiedzUsuńDziekuję za uwagi - sprzedawali te pomidory jako "pelati" i nie wnikając w temat, napisałam, że to pelati. Ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież te zapuszkowane bez skórki sprzedają jako "pelati"! Już nanoszę poprawki :)
Usuń