szoruję podłogę w rytm najnowszej płyty Myslovitz, "Miłość w czasach popkultury". Promienie słońca ślizgają się po ścianach przedpokoju, a przez uchylone drzwi dobiega słodkawy aromat wiosny.
Przede mną kilka dni wolnego, oderwę się od matematyki, zapomnę o fizyce i strząsnę z siebie okropne myśli o chemii. Pomaluję pisanki z Ewą, najmłodszą z sióstr. Z szafek wygrzebiemy świąteczne ozdoby, a z ogrodu przyniesiemy gałązki barwinka.
Dom zaczyna pachnieć czystością, a to może znaczyć tylko jedno: zbliża się Wielkanoc!
***
Obrazek nr 2:
Wielkanoc już za chwilę. Pstrykam zdjęcia krokusom w ogrodzie, piekę iście bożonarodzeniowe gwiazdki i składam życzenia na blogu. Za chwilę wyjeżdżamy na Mazury, przed nami wywrotowe, bo hotelowe, święta.
***
Obrazek nr 3:
Menu na świąteczne śniadanie układa się jakby samo:
- biała kiełbasa z Polski
- do niej ćwikła, bo jakżeby inaczej!
- jajka z łososiem i koperkiem według pomysłu mojej mamci
- obłędne chleby Basi
- pasztet z soczewicy, a do niego marmolada z pomarańczy i cebuli
- odświeżająca surówka z rzodkiewki i awokado, posypana rzeżuchą wyhodowaną na praskiej ziemi (a raczej praskiej gazie).*

Chłopaki kręcą majonez (wg receptury Poli).
Basia właśnie wyciągnęła z piekarnika chleb.
Ja rozkładam sztućce.
Jeszcze tylko sms do domu – wesołych świąt, kochani** – i zasiadamy przy stole. Ja z Tomaszem i Basia z Łukaszem.
Przez uchylone okno wkrada się smuga wiosennego praskiego powietrza.***

JAJKA NA CO DZIEŃ I OD ŚWIĘTA: ŁOSOŚ + MAJONEZ + KOPEREK
4 ugotowane na twardo jajka
8 łyżeczek majonezu, najlepiej domowej roboty
8 małych gałązek koperku
sok z 1/2 cytryny
1 mały płat wędzonego łososia
Ugotowane na twardo jajka przekrawam na pół. Gdy ostygną, na każdej połówce układam po łyżce majonezu.
Płat łososia kroję w 8 pasków. Każdy z pasków układam na warstwie majonezu. Na każdym jajku układam gałązkę koperku. Jajka skrapiam sokiem z cytryny.

MARMOLADA CEBULOWO-POMARAŃCZOWA
1 duża cebula (lub dwie mniejsze)
1 duża pomarańcza
1/2 suszonej papryczki chili
15 dag cukru
4 łyżki białego octu winnego
Cebulę obieram i grubo siekam. Pomarańczę obieram i kroję na kawałki (nie filetuję).
Do garnuszka wkładam cebulę, pomarańczę i pokruszoną papryczkę. Gotuję na małym ogniu ok. 30 minut, mieszając co jakiś czas. Następnie dodaję 1/2 łyżeczki soli, cukier, ocet. Mieszam składniki i gotuję ok. 1 godziny. Marmolada powinna zgęstnieć i nabrać połysku.
Przelewam marmoladę do wyparzonego, małego słoiczka. Podaję do pasztetów i serów pleśniowych.
Do garnuszka wkładam cebulę, pomarańczę i pokruszoną papryczkę. Gotuję na małym ogniu ok. 30 minut, mieszając co jakiś czas. Następnie dodaję 1/2 łyżeczki soli, cukier, ocet. Mieszam składniki i gotuję ok. 1 godziny. Marmolada powinna zgęstnieć i nabrać połysku.
Przelewam marmoladę do wyparzonego, małego słoiczka. Podaję do pasztetów i serów pleśniowych.
Uwagi:
1.Te jajka, obok jajecznicy z cebulką na maśle i kulki innych potraw, należą do elitarnej grupy naszych ulubionych sobotnich śniadań. Bardzo dobrze sprawdzają się na świątecznym stole – ładnie się prezentują, robi się je migiem, a smakują świetnie. Mamy tu kilka połączeń idealnych: koperek + łosoś, jajko + majonez, jajko + łosoś, a całość wyostrza kapka cytrynowego soku.
2. Marmolada cebulowo-pomarańczowa pochodzi z przedostatniego numeru Kuchni. Jego autorką jest T. Capponi-Borawska, która polecała go do pasztetu z ciecierzycy. Ja przewidziałam dlań towarzystwo pasztetu z soczewicy, który pojawił się na naszym wielkanocnym stole, ale równie dobrze smakuje ona z serem pleśniowym takim jak np. camembert czy brie. Przepis zawiera moje modyfikacje.
3. Jedna z moich wielu rozmów z Basią dotyczyła czytania przepisów – otóż obie tak mamy, że czasem czytamy przepis, na który składają się składniki, które wydają się do siebie kompletnie nie pasować. Tymczasem coś podpowiada nam, że owe składniki stworzą świetne połączenie. To taka… wyobraźnia kulinarna (pewnie posiada ją wielu food blogerów). I właśnie podczas lektury przepisu na marmoladę z cebuli i pomarańczy moja wyobraźnia kulinarna podpowiadała, że to się uda. Nie myliłam się.
Najpierw czujemy na języku wyraźną nutę skarmelizowanej cebuli, ale chwilę później pojawia się cytrusowa wstęga, całość zaś oplata aromat listka laurowego (który wg mnie powinien być delikatnie dozowany).

*po przepisy na surówkę z awokado i rzeżuchy proszę uderzać do Basi;
** dziękuję Wam za wszystkie życzenia wielkanocne (i urodzinowe!); wierzcie mi, że mimo braku życzeń z mojej strony, myślałam o Was ciepło i życzyłam Wam w duchu tego samego, czego Wy życzyliście mi :)
*** dalszy ciąg świąteczno-praskich pyszności w kolejnym odcinku;
Imponujące, wow! To ja może za rok się postaram, bo w tym mi się nie chciało trochę :)
OdpowiedzUsuńCuda na tym stole :)
Piękny stół! :)
OdpowiedzUsuńLila, nie działałam sama. Z resztą wszystko to robiło się raczej szybko :)
OdpowiedzUsuńDragonfly, nie mój on, ale przekażę.
:)
Piękna i pyszna Wielkanoc. Nie za dużo potraw, tak jak lubię:)
OdpowiedzUsuńAniu, zdjęcia jakby inne, czy to zasługa innego światła czy masz nowy obiektyw/ aparat:)?
oj, Patrycjo, to nie zasluga obiektywu, a tylko/aż swiatła, jakie było u Basi. Jasne i cieple, nie to co w mojej ciemni:(
OdpowiedzUsuńAniu! Wspaniały przepis na święta! Podoba mi się wszystko. Ja moje spędziłam zupełnie inaczej, domowo, ale równie szczęśliwie, ważne by każdy z nas miał swój przepis, nawet spontaniczny i nie planowany na święta, na każdy dzień! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńEch, to Wam się wspólnie świętowało! Czekam na ciąg dalszy relacji...
OdpowiedzUsuńA idźcie sobie :)
OdpowiedzUsuńWasza zazdrosna Pola :*
Wspanialcze ( jak mówi mój szkutnik) święta. A ja w Gdańsku dla odmiany byłam!
OdpowiedzUsuńmarmolada cebulowo-pomarańczowa!? zaintrygowałaś mnie, wypróbuję na pewno! :)
OdpowiedzUsuńPiękne święta.
Pozdrawiam!
Bardzo mnie zaciekawil smak marmolady. Oryginalnie!
OdpowiedzUsuńO jak pięknie ! :))
OdpowiedzUsuńo tak! święta, myslovitz...
OdpowiedzUsuńi nawet jajka były u mnie takie same!
marmoladę skrupulatnie notuję. natomiast matmę, fizę i chemię to ja szerokim łukiem...
to co? teraz to chyba czekamy na truskawki, nie?
z poświątecznym pozdrowieniem!
i jeszcze zapomniałam zapytać, gdzie można kupić takich chłopaków, co to nawet majonez ukręcą? ech...
OdpowiedzUsuńPiekne Swieta!
OdpowiedzUsuńZawsze cenie ludzi, ktorzy nawet z dala od domu i bliskich potrafia wprowadzic wspanaiala swiateczna atmosfere :)
Swietnie sie spisalyscie...no chlopaki tez :))))
To, że nie sama, to jeszcze lepiej..już tak dawno nie gotowałam wspólnie, a to frajda jest :)
OdpowiedzUsuńWrzuć to zdjęcie za rok przed świętami, bym miała motywację :)
piękne święta :)
OdpowiedzUsuńjakie święta! w jakim miejscu! a mnie kusi rzodkiewka + awokado! :D
OdpowiedzUsuńciepłego dnia :)
Bardzo przyjemna relacja. Mam nadzieję, że błogo wypoczęliście i nabrałaś sił do walki z codziennością. Przynajmniej do czasu, kiedy wiosna zagości na dobre.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu widziałem w okienku u Ciebie książkę Historia Smaku. Kupiłem chociaż jeszcze przede mną, polecasz?
ściskam ciepło
Bardzo milo sie czyta te wspominki swiateczne...czas wrocic do rzeczywistosci, pozdrawiam, milego dnia zycze :)
OdpowiedzUsuńhehe, też kręciłam majonez wg przepisu Poli
OdpowiedzUsuńudał się bardzo!
pyszne i radosne musiały byc to Święta :-)
OdpowiedzUsuńJejku jak miło, jak dobrze... Tak... ja też zazdroszczę...ale pozdrawiam z radościa:)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeżyć takie święta, wiesz?
OdpowiedzUsuńSzczególnie intryguje mnie konfitura cebulowo-pomarańczowa... aż ciężko wyobrazić sobie jej smak. Koniecznie do wypróbowania.
Pozdrawiam! :)
Cudowne zdjęcia, ach.. ależ wspaniale musiało Wam być w te święta:)
OdpowiedzUsuńUściski:)
Wspaniałe towarzystwo, wspaniałe smakołyki to recepta na wspaniałe święta :)
OdpowiedzUsuńU nas majonezy kręciliśmy we trójkę, na zmianę, gdy męczyły się nadgarstki :)
Ściskam cieplutko :*
Odwieczny dylemat: czy z dala od rodziny to w ogóle się liczy? Ja spędziłam Wielkanoc poza domem raz (ale nie do końca z własnego chciejsta, raczej z przyczyn pragmatycznych), to nie było takie złe w tym sensie, że nie było mi smutno, ale jako święta, to jednak zupełnie nie było to. Fajnie, że u Was było inaczej :) I menu takie przyjemne, tradycja w rozsądnej dawce, a poza tym pyszności.
OdpowiedzUsuńte święta musiały być wyjątkowe dla całej Waszej czwórki :)
OdpowiedzUsuńpascha pyszna, musiałam o niej napisać u siebie :D
Spędziliście Święta razem, ale fajnie :) Stół fantastyczny, piękne jasne zdjęcie, szalenie mi się podoba ten dokładnie opisany plan stołu świątecznego!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na dalszy ciąg smakowitej relacji i ślę cieplutkie wiosenne pozdrowienia:)))
fajny blog, taki nietuzinkowy i cieply. A do tego gdanski... ja tez z Gdanska, ale teraz daleko... za daleko... pozdrawiam. www.lotta7.blox.pl
OdpowiedzUsuńO proszę! :) A Buruś nawet słówkiem nie pisnęła.
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że też miałam fajne święta w Szczęściu to bym Wam zazdrościła, jak nie wiem co ;))))
ściskam Truskawa
pees. zdjęcia jak zawsze fantastyczne. Ten słoiczek jest w deseczkę :)))
Ale uczta :) Kochana, ja takie pyszności jadłabym cały dzień!!! Szczególnie jaja z łososiem mnie zaintrygowały, bo tak owego zestawienia jeszcze nie próbowałam :) Pozdrawiam cię serdecznie
OdpowiedzUsuńPiękne święta. Rewelacyjne smakołyki, cudowne towarzystwo i fantastyczne otoczenie.
OdpowiedzUsuńAniu, zrobiłam tę marmoladę - odkryłaś przede mną nowy, ciekawy smak:)) Pyszna! Już prawie pożarłam wszystko!
OdpowiedzUsuńOch, Aniu... Ja nie miałam sposobności składać życzeń świątecznych (po raz pierwszy nawet na własnym blogu nie złożyłam życzeń zbiorczych), więc mocno poświętnie wyrażę swój zachwyt nad iście wiosennym menu. :) No i nie bez zazdrości rzeknę, że miło poczytać, że food - bloggerki znów w akcji! :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Aniu! :*
jestem pod ogromnym wrażeniem, i piękne zdjęcia... tak jaśniutko musi być u Basi.
OdpowiedzUsuńjejku ale musiało być smacznie!
Gratuluję pomysłu, energii i wykonania :) Musieliście mieć wyjątkowo klimatyczne i smakowite :) święta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
M.
Ania, slowa "oderwę się od matematyki, zapomnę o fizyce i strząsnę z siebie okropne myśli o chemii" mnie dobily, sama wiesz czemu... A Luasz mnie namawia by pisac o chemii w kuchni, oj czuje ze lepiej sie czyta o kuchnii bez chemii :)
OdpowiedzUsuńZdjecia sa wspaniale, wiesz jak porownalam Twe i moje zdejcia mazurka, to widze ze Twoj obiektyw piekna ma ostrosc, cieple zdjecia z niego wychodza, takie "pelne". :*
PS. Odnosnie kubka, to mysle ze go kopnal zaszczyt, tak sam kogel-mogel to nuda!
takie wyszukane smaki to zdecydowanie cos dla mnie ;)
OdpowiedzUsuń