Siedzę przy biurku i próbuję się skupić: jest tyle do zrobienia, a umysł skurczył się do rozmiarów orzecha włoskiego i nijak nie chce współpracować… Z oddali dobiegają skoczne przytupanki, miasteczko świętuje: litry piwa, stosy kiełbasek i disco-polo w tle. Tak bawi się P-sz: umpa-umpa, szalala… "Dzień Świra" w realu.*
Zmuszona jestem zamknąć okno. Uff, trochę lepiej. O czym to ja chciałam pisać?
O truskawkach.
Jak na Truskawkowego bloga, niewiele tu u mnie truskawek… Ale nie oznacza to wcale, że wiodę żywot beztruskawkowca - wręcz przeciwnie! Truskawkowy amok trwa, dzień bez miski tych owoców to dzień stracony.
Tam:
I siam:
Dawka, która utrzymuje mnie przy życiu to ok. ½ kg dziennie. I niech się chowa rabarbar, niechaj rozpłyną się jagody, nawet malin może nie być, bylebym miała miseczkę truskawek.
Czasem zjem ją w towarzystwie jogurtu i łyżeczki cukru, czasem wrzucę do makaronu**, innym razem ledwo zdążę je umyć i już znikają...
Jednak bywają takie momenty, gdy moja truskawkowa namiętność pragnie przybrać bardziej wysublimowaną formę. Czasem mam ochotę zapewnić truskawkom eleganckie towarzystwo.
Robiłam kiedyś piękną tartę, co się zwała Truskawkowy Czarny Las, innym razem szalałam z Truskawkowym Tiramisu***, tym razem truskawki wylądowały w kruchych babeczkach, otulone kremem amaretto.
Co tu dużo mówić… Poezja. Ambrozja. Ekstaza!
BABECZKI Z TRUSKAWKAMI I KREMEM AMARETTO
Składniki:
na kruche ciasto:
150 g mąki (tylko nie krupczatki)
100 g masła
50 g cukru pudru
1 żółtko
na krem amaretto:
250 ml śmietany kremówki
3-4 łyżki Amaretto
3 łyżeczki cukru
na nadzienie truskawkowe:
ok. 2 szklanki truskawek (wyszypułkowanych)
3-4 łyżki Amaretto
3 łyżki cukru (opcjonalnie)
ponadto:
8 truskawek
Najpierw robię kruche ciasto: w robocie kuchennym mieszam mąkę, cukier, masło i żółtko. Mieszam chwilę, aż ciasto zbije się w kulę. Wkładam ją do lodówki na ok. ½ godziny.
Następnie robię krem amaretto: śmietanę mieszam z cukrem, po czym ubijam, aż będzie dość zwarta. Pod koniec dodaję do masy Amaretto i jeszcze chwilkę miksuję.
Potem robie truskawkowe nadzienie: truskawki kroję na plastry, wrzucam do rondelka razem z cukrem i Amaretto. Duszę na małym ogniu, aż owoce zmiękną oraz powstanie słodki syrop (nie ma być go dużo bo ciasto namięknie).
Gdy kruche ciasto jest wystarczająco chłodne, wylepiam nim foremki do muffinów (wychodzi ich ok. 8 -11 sztuk, w zależności od grubości ciasta). Piekę je w 200 st. C., aż się zarumienią (zajmuje to około 30 minut). Po upieczeniu wyciągam je z foremek i pozwalam im ostygnąć.
Nakładam na nie pierwszą warstwę, czyli truskawkowe nadzienie (musi być także schłodzone!). Następnie kładę krem amaretto, a wierzch ozdabiam świeżą truskawką.

Uwagi:
1. pomysł na krem Amaretto wzięłam od Nigelli – robiłam kiedyś jej deser Syllabub Amaretto (pokruszone amaretti na dnie + krem amaretto na górze) i tak spodobała mi się idea wzbogacania smaku bitej śmietany, że często do niej wracam.
2. Przepis na kruche ciasto pochodzi od mojej mamci, która pewnie wzięła go od babci. Ciasto jest kuche, złote i – co najważniejsze – rozpływa się w ustach. Trudno było mi uściślić np. czas pieczenia, bo z reguły po prostu zerkam na piekarnik i wiem, kiedy ciacho ma już dosyć pieczenia.
Podana porcja wystarcza na wyklejenie formy o wymiarach 23 cm dość cienką warstwą, więc jeżeli chcecie piec w formie 26 cm albo uzyskać grubsze ciasto z wyższymi rantami, polecam zwiększyć porcję o połowę (albo podwoić ją i ewentualny nadmiar zamrozić).
Cóż mogę więcej rzec? Babeczki są niebiańskie, naprawdę. Ostra nutka amaretto powoduje, że nabierają charakteru. Nadzienie z truskawek, tak miękkie i delikatne, idealnie łaczy się z puszystym kremem… Poezja.

* gdy skończyłam pisać tę notkę, disco-polo ucichło; otworzyłam okno, po chwili usłyszałam Oddział Zamknięty - jest nadzieja!
** ze śmietanką, rzecz jasna
*** o klasyku, czyli biszkopcie z galaretką i bitą śmietaną nawet nie wspomnę!
2. Przepis na kruche ciasto pochodzi od mojej mamci, która pewnie wzięła go od babci. Ciasto jest kuche, złote i – co najważniejsze – rozpływa się w ustach. Trudno było mi uściślić np. czas pieczenia, bo z reguły po prostu zerkam na piekarnik i wiem, kiedy ciacho ma już dosyć pieczenia.
Podana porcja wystarcza na wyklejenie formy o wymiarach 23 cm dość cienką warstwą, więc jeżeli chcecie piec w formie 26 cm albo uzyskać grubsze ciasto z wyższymi rantami, polecam zwiększyć porcję o połowę (albo podwoić ją i ewentualny nadmiar zamrozić).
Cóż mogę więcej rzec? Babeczki są niebiańskie, naprawdę. Ostra nutka amaretto powoduje, że nabierają charakteru. Nadzienie z truskawek, tak miękkie i delikatne, idealnie łaczy się z puszystym kremem… Poezja.
* gdy skończyłam pisać tę notkę, disco-polo ucichło; otworzyłam okno, po chwili usłyszałam Oddział Zamknięty - jest nadzieja!
** ze śmietanką, rzecz jasna
*** o klasyku, czyli biszkopcie z galaretką i bitą śmietaną nawet nie wspomnę!
Piekne!
OdpowiedzUsuńale przepysznie wygladaja :))
OdpowiedzUsuńale piekne:) u mnie tez za oknem glosno... festyn :)
OdpowiedzUsuńviridianka
http://cioccolatogatto.blox.pl/html
No to się Pani udało! Piękne wypieki!:)
OdpowiedzUsuńJakie kolorowe i piękne...och jak ja bym gdzieś chciała kupić łubiankę truskawek(a nie 250g w folii)...:)
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana.
OdpowiedzUsuńPiękne te babeczki:)
OdpowiedzUsuńhm ,cudnie tu u ciebie ..........
OdpowiedzUsuńu mnie to z truskawkami wygrywają czereśnie, ale w przyznam że może dlatego ze w tak wytwornej postaci jak u Ciebie nie miałam okazji próbowac truskawek...
OdpowiedzUsuńPyszności! Uwielbiam takie proste i jednocześnie wykwintne potrawy :)
OdpowiedzUsuńDziekuję Wam za miłe słowa, dziewczyny!
OdpowiedzUsuńAgo, a wiesz, u mnie czereśnie walczą o palmę pierwszeństwa z truskawkami. I nie wiem, na co mam się zdecydować... A czereśni jeszcze ładnych nie widziałąm, więc zadnych nie jadłam. Choć w sezonie też jem niemal codziennie :)
A ja nie mogę się doczekać truskawkowych przetworów. To zawsze świetny czas, kiedy przez pół nocy można sta nad garem i odszypułkowywać owoce. Niech żyje lato!
OdpowiedzUsuńPiękne Aniu! Piękne! Ja też jem truskawki codziennie, uwielbiam je, a one tak szybko się konczą i potem będę cały rok za nimi tęskniła...
OdpowiedzUsuńPozdrówki :)
Też mam takie letnie dylematy natury poważnej... Truskawki vs czereśnie :). A najgorsze jest to, że truskawki i czereśnie kupuję w tym samym miejscu! Czasem idę na kompromis i biorę sobie pół kilo tego, i pół kilo tego. A później umieram z przejedzenia ;)...
OdpowiedzUsuńBabeczki pierwsza klasa! Szczególnie ten krem amaretto... Kuszący :).
Aniu, wyobraz sobie ze jak bylam tak w 3/4 Twojego wpisu to cisnal mi sie na usta jeden tylko komentarz "poezja" :-)
OdpowiedzUsuńSpodobalo mi sie bardzo nadzienie truskwkowe i fakt ze robisz je w formie na muffiny, bo wlasnie te babeczkowe rowki czasem draznia, nie? Pozdrowienia :*
Aniu, jakie piękne zdjęcia! Chyba najbardziej truskawkowy wpis blogowy, jaki ostatnio czytałam (i oglądałam). :)
OdpowiedzUsuńI podzielam Twoją miłość! Oddaję wszystkie owoce za tę piękną, czerwoną truskawę! :)
I bardzo dobrze niech amok trwa poki sa truskawki! Niech zyja truskawki i piekne wpisy o nich ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z tobą ze dzien bez truskawek to dzień stracony.
OdpowiedzUsuńBabeczki sa przepiekne. Daj mi jedna ;)
Przeslicznie i przesmacznie! Fantastyczny a jednoczescie prosty przepis no i przepiekne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńAniu, piękne te babeczki z truskawkami:) U mnie w rodzinie, podobnie jak u Leloop, robiło się takie z poziomkami i bita śmietaną.
OdpowiedzUsuńW minioną niedzielę u nas też był festyn z różnymi śpiewami (troche straszne, troche śmieszne to było;))
Wykwintne babeczki, nie ma co! I też mi się podobają takie bez rowków, jak Buruuberii :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle BEZ serca! Dla tych, co oglądają i ślinią się niemożebnie. Ech, życie... ;-)
OdpowiedzUsuńaniu, slodka z Ciebie kusicielka... :-)
OdpowiedzUsuńAniu, zapomniałam pochwalić ślicznych mini-miseczek z Bolesławca!:)
OdpowiedzUsuńKruche babeczki krem, truskawki i nic więcej nie potrzeba! :)
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia. :)))
Pozdrawiam serdecznie!
No własnie truskawek nie widziałm w tym roku u ciebie:)
OdpowiedzUsuńno ładnie,ładnie..pięknie bym powiedziała sobie dogadzasz;)
A wiesz, nie zdziwi cię to pewnie,gdy dodam,że ja także nade wszystko miłuję truskawy!xD
Lisko, to jeszcze nie mój czas-na nocne przetwarzanie ;) Ale domyślam się, jaka to przyjemność!
OdpowiedzUsuńMajano, dlatego też pragnę się ich wyjeść na zapas, na cały rok...
Olu, ja taż, ja też! Tez tak robię, biorę po pół kg :)
Basiu, wiesz, mi zawsze podobały się babeczki z muffinowej formy, właśnie przez tę gładkosć. Wydają się mniej oczywiste.
Małgosiu, miło mi to słyszeć :) Starałam się nadrabiać zaległosci truskawkowe...
Leloop, kruche z poziomkami, to brzmi jak sen :) Niestety nie ma dostępu do poziomek...
Ciekawe jest to, co piszesz o truskawkach, szkoda tylko, ze link jest do francuskojęzycznej strony... Ale może poszukam sobie w internecie jakiś ciekawostek. Współczuję Ci niedoboru truskawek...
POlko, vivat truskawy :D
Emmo, już nie mam żadnej...;)
Joanno,dziękuję za te słowa!
KAsiu, a ja myslałam, ze takie festyny to domena małych miasteczek...A miseczki mamusine :) Uwielbiam je!
An-no, LUnatico, dziękuję :)
Cudawianko, troszeczkę :)))
Notme, zgadzam się z tym :) Sama ostatnio miałaś podobne cudo na blogu. Mnaim :)
Olciaky, mam nadzieję, że jeszcze trochę truskawek tu zawita. Moze się uda :)
Pozdrowienia ślę!
Jesteś Niepoprawną Truskawożerczynią ;))
OdpowiedzUsuńJeden z tych przepisów, który zabiera trochę czasu, a rezultat znika szybciej, niż zdołam się nim nacieszyć ;D
OdpowiedzUsuńMasakra...
Aniu, babeczki wyglądają ulotnie jak poezja i doprawdy są wspaniałym przedstawieniem maksymy carpe tempus ;)
Oczko, własnie zjadłam kolejną porcję truskawek :)))
OdpowiedzUsuńPorcelanko, jak ładnie to ujęłaś :)Marzę dziś o tych babeczkach...Ach.