Chryzantemy, ale hiacynty.
Jerzyk – ptak, ale jeżyk – malutki jeż.
Jarzyny, ale jeżyny.
Tak w trzeciej klasie szkoły podstawowej przygotowywała mnie do konkursu
ortograficznego moja wychowawczyni, pani Gabriela. Szczególną trudność
sprawiało mi wówczas rozróżnienie jarzyn od jeżyn, ciągle nie mogłam zapamiętać,
że warzywa to jarzyny, nie „jerzyny”. A jeżyny to te kwaśne owoce, dla których
mogłam wejść w najbardziej kolczaste krzaki.
Jerzyny, ożyny czy jeżyny – to dziś nieistotne. Istotne, że pokaźne pudełeczko tychże udało
mi się przedwczoraj zebrać w okolicznych krzakach (z dala od samochodowych
spalin). Na zbiory udałam się w kaloszach i gumowych rękawiczkach, które
zapobiec miały poplamieniu dłoni.
Po zerwaniu jeżyn ruszyłam ku śliwie ałyczy,
gdyż po latach marzeń o dżemie z mirabelek, postanowiłam wziąć się do pracy. O
mirabelkowych przetworach napiszę w kolejnym poście, choć i tutaj przyda się
kilka żółtych, kwaskowatych owoców.
GALETTE Z JEŻYNAMI I MIRABELKAMI
ok. 1,5 szklanki jeżyn
ok. 0,5 szklanki mirabelek, pozbawionych pestek
3 łyżki dżemu, najlepiej z mirabelek (porzeczek, malin)
3-5 łyżek brązowego cukru
cukier puder do posypania
Przygotowuję kruche ciasto według tego przepisu i chłodzę je kwadrans w zamrażarce.
Blachę z piekarnika wykładam papierem do pieczenia i rozwałkowuję na nim schłodzone ciasto. Najlepiej, by ciasto przybrało formę okręgu, ale nie musi to być idealny kształt (a jego krawędzie mogą być postrzępione).
Na cieście rozsmarowuję cienką warstwę dżemu, pozostawiając ok. 3 cm czystych krawędzi. Następnie wyrzucam na ciasto mirabelki i jeżyny. Zaginam do środka czyste krawędzie ciasta. Posypuję brązowym cukrem owoce i krawędzie ciasta.
Galette piekę przez 15 minut w 200 st. C., a następnie 25-30 minut w 190 st. C., aż do zezłocenia brzegów.
Uwagi:
1. Galette to taka ładna nazwa ciasta, którego nie chciało się nam wkładać do foremki. Chyba można użyć tu określenia, że jest to wypiek rustykalny.
2. W trakcie pieczenia owoce puszczają sporo soku, więc jeśli to Wam przeszkadza, można je wcześniej zasypać cukrem i odstawić na pół godziny, po czym odcedzić, a sok wykorzystać do lemoniady.
3. Mirabelki można zastąpić malinami albo z nich zrezygnować. Można tu dorzucić agrest, porzeczki, brzoskwinie – na co tylko przyjdzie chęć. Jako że tarta jest kwaskowata, poziom słodyczy regulujemy brązowym cukrem, a potem cukrem pudrem.
U nas zniknęła, zanim cukier puder na dobre zniknął w owocach.
Etykiety: ciasto kruche, jeżyny, mirabelki, na deser, na słodko, owoce leśne, z pola łąki lasu