Pages

piątek, 30 września 2011

Barwy dworca



Niejednokrotnie pisałam o Wrzeszczu, jednej z moich ulubionych dzielnic Gdańska. Jego stara część pełna krętych uliczek z nadgryzionymi zębem czasu kamienicami, z lasem wślizgującym się w krajobraz miejski, z opuszczoną kamienicą, dworkiem Święty Zdrój czy ażurowym Forsthausem, kryje w sobie oczywiste, niepodważalne piękno. Tajemniczy mur z czerwonej cegły, kamienica z finezyjną werandą czy ozdobne gzymsy są po prostu ładne. Inaczej jest z „nowoczesną” częścią dzielnicy, straszącą prl-owskimi molochami, brudnym dworcem z zegarem, który nie działa już chyba dekadę i barami bujającymi wonią przypalonego oleju. Brzydkie, brzydkie, brzyyyyyyydkieeee!

Ale granica między pięknem a brzydotą nie zawsze jest tak oczywista. Myślę, że z  nagromadzenia brzydoty może powstać skrawek piękna, trzeba je tylko odgrzebać. Bywa, że coś jest tak brzydkie, że aż staje się piękne - czy nie widzieliście nigdy pięknej brzydoty? Ja widziałam.

Przejdźmy do konkretów: będzie o pięknej brzydocie. Ukrytej pod warstwami brudu bomby kolorów i faktur, ciepłych snopów światła rozświetlających mroczne zakamarki. Znalazłam to wszystko w wilgotnym dworcowym przejściu podziemnym we Wrzeszczu.

Dworzec SKM-Wrzeszcz zaprasza!

A więc dzisiaj chcę Wam pokazać mniej oczywiste skrawki Wrzeszcza, ale podobnie jak podczas ostatniej wędrówki, z ciastkiem w dłoni. Ciastko jest mocno maślane, bardzo delikatne, rozpływające się w ustach i zarówno jego uroda, jak i smak są niepodważalne.









BRETOŃSKIE CIASTECZKA MAŚLANE

" 5 żółtek
250 g mąki
175 g cukru pudru
200 g solonego masła (można dać zwykłe masło i posolić dużą szczyptą soli
żółtka)
żółtko + 1 łyżka mleka do posmarowania ciastek
cukier drobny kryształ do posypania ciastek

Rozgrzać piekranik do 180C.
Wyłożyć blachę papierem do pieczenia.
Mąkę przesiać do miski,wlać żółtka, dodać cukier i masło i wyrobic palcami na
gładka masę.
Z ciasta uformować niezbyt gruby wałek, owinąć go folią alu.
Schłodzić.
Schłodzone ciasto kroić w plastry, smarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem,
posypać cukrem kryształem.
Piec tak długo, aż każde ciastko przyrumieni się na złoto. Najlepszym
rozwiązaniem jest wyjmowanie ciastek stopniowo, w miarę przyrumieniania" (trwa to ok. 15 minut)".

 


Uwagi:

1. Przepis pochodzi z Galerii Potraw, spisałam go dawno temu od Miszam, której cudne zdjęcie na długo pozostało mi w pamięci. Ciasteczka stanowią udaną parę z pavlovą, bo pozwalają na zutylizowanie dużej ilości żółtek pozostałych po pieczeniu bezy.

2. Ciastka są MOCNO maślane. Delikatne, kruche i rozpływające się w ustach. Pamiętajcie, że podczas pieczenia dosyć się rozlewają, należy więc pokroić je na con. 2 cm kawałki i ułożyć w sporych odstępach - tylko to gwarantuje otrzymanie ładnego kształtu.

3. Z podanej porcji wychodzą 2 blachy ciastek. Ja robię ciasto z całej porcji, a potem mrożę 1/2 surowego wałeczka. W związku z tym, kiedy tylko najdzie mnie ochota na maślany kąsek bez brudzenia kuchni, rozmrażam wałek, kroję go w plastry i piekę. Czasem – zgodnie z zaleceniami – smaruję go żółtkiem, bo wtedy ładniej wygląda.

22 komentarze:

  1. Ojej, dokładnie tak jest jak piszesz- czasami rzeczy są tak brzydkie, że aż piękne.A te zdjęcia są jak obrazy, a to ostatnie błękitne jak akwarela, piękne:))) Kocham takie klimaty:)))
    Dzięki Truskaweczko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami brzydkie rzeczy potrzebują po prostu dobrej oprawy i są piękne..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu! A my Forsthouse odkryliśmy właśnie przechadzając się niedawno w okolicach teatru leśniego. Podzielamy zamiłowanie do mieniącego się tyloma barwami Wrzeszcza :) Pięknie to opisałaś. m&m

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałości. Masło to chyba mój lubiony składnik, daje niesamowity, słodkawy smak i ten aromat! Z niczym się nie równa.

    OdpowiedzUsuń
  5. podziwiam cię za umiejętność dostrzegania piękna w takich miejscach, od roku staram się dostrzec w Łodzi coś więcej niż brud i kurz , ale to naprawdę wymaga dobrego wzroku i mnóstwa ciastek w kieszeni :) na następny spacer zabieram twoje maślane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robiłam te ciastka wiele razy i uwielbiam je. A te zdjęcia mają w sobie COŚ. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten błękit na ścianie! Ale cudny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Aniu :)

    Twojego bloga czytam od dawna i tyleż samo czasu jestem nim bezgranicznie zachwycona. Jest w atmosferze, którą tu tworzysz coś cudownego, coś co sprawia, że gdy zaczynam czytać Twoje posty, przenoszę się do innego miejsca na Ziemi. Do dobrego, miękkiego miejsca, z której nie chcę wracać do rzeczywistości. Uwielbiam czytać, to co piszesz, oglądać Twoje zdjęcia, korzystać z przepisów, które przedstawiasz.
    Dziękuję!

    Pozdrawiam jesiennie z Krakowa,
    zosia

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę! Gratuluję, bo zdjęcia faktycznie piękne, a z doświadczenia wiem, że na peronie we Wrzeszczu trudno dopatrzeć się czegoś pięknego:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu,
    mi nigdy nie udaje się zamrozić połowy ciasta. Mój domowy łakomczuch chce wszystko JUŻ i DUŻO :)
    Lubię takie "odrapańce" i morze przeróżnych kolorów :)

    miłej niedzieli!
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  11. Dwa twoje ciasteczka, kubek ciepłego mleka i jestem w niebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już sama nazwa tych ciasteczek bardzo kusi;),wspaniałe zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  13. O qrcze Aniu! W tym konkretnym przykładzie zdecydowanie mamy różne gusta. :D Nie wiem jak dużo musiałabym mieć ze sobą przepysznych ciasteczek maślanych (ewentualnie czegoś mocniejszego do popicia :D), żeby akurat na tym dworcu dostrzec piękno. :D Na trzeźwo te ściany są dla mnie niestety tylko obskurne i głośno krzyczące o duuuży lifting.
    Ale co do ogólnego pojęcia "tak brzydkie, że aż piękne", to owszem, też tak mam. Nawet często. :)

    PS. Widziałam. Gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Amazing post and blog.
    I will follow!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też jestem wyznawczynią podobnego skanowania rzeczywistości, podoba mi się obiekty Twojego spojrzenia :) i ciasteczka :) P.S. Trzymam kciuki w konkursie gdańskim blogowym! Oddałam głos :) miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziewczyny, dziękuję za komentarze :)
    No i za głosy, gratulacje. Zobaczymy, co to będzie...:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu, dziękuję za przepis. Cudny! Przypomniał mi czasy, kiedy tata przywoził mi takie ciasteczka z Danii w niebiesko-białych puszko-pudełkach. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Pod wszystkim się podpisuje. Ostatnie błękitne zdjęcie najulubieńsze :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Anulka, podeslij tych ciastek prosze, najlepiej na sobotnie lub niedzilne sniadanie :))) To ciasteczka ideal, wlasnie coz toz za zjawisko: zoltka z ktorymi nei wiadomo co zrobic, a wiesz ze kiedys nei wiedzlalm co robic z bialkami? Sciskam mocno!

    PS. Granica miedzy pieknem a brzydota - gdy patrze na te ciasne kadry z bliska to wydaja mi sie piekne, i nie probuje wyobrazac sobie calej odrapanej realnosci dworca, niech pozostanie w myslach pierwsze wrazenie :) Moj Mistrz od fotografii powtarzal, ze "zdjecia maja byc ladne" to zdanei przeszkadza mi czasem, nei potrafilam fotografowac brudu w IL... i moze dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzień dobry !
    Zwracam się do Pani z pytaniem, czy przepis na te ciastka może posłużyć jako spód do tarty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, z tym że to dosyć delikatne i mocno maślane ciasto, może się rozwalać.

      Usuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.