
Naprawdę, nie mam ich dosyć.
Kupuję je w budce przy osiedlowym sklepie. Wielkie, opiaszczone truskawki ananasowe i mniejsze, klasyczne truskawki kaszubskie. Nie wiem, na które się zdecydować, więc biorę jedne i drugie.
I jedne, i drugie są pyszne. Te mniejsze widzę w konfiturze z tonką, a większe w orzechowym crumble.
W domu, podczas lektury sobotniej Gazety, natrafiam na dodatek kaszubski. Truskawkobranie 2011 - to już w ten weekend?!
Jedziemy?
Pojechaliśmy.
Już jutro pokażę Wam trochę zdjęć z truskawkowego szaleństwa, które odbywa się w Złotej Górze koło Kartuz. Jeśli zaś chcecie wziąć w tym udział, nic straconego - Truskawkobranie trwa jeszcze jutro.
Boskie Aniu! Kocham truskawki i także nie mam ich dość :) Uwielbiam:).
OdpowiedzUsuńOoo truskawkobranie, super :)
czekam z niecierpliwością na relację z truskawkobrania:)
OdpowiedzUsuńAle wspaniale! My też chcemy jechać na Kaszuby!!!
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo:) Bo nie można nie lubic truskawek:)
OdpowiedzUsuńTeż ich nigdy nie mam dosyć! :) A taki mus truskawkowy to dopiero pyszności! :)
OdpowiedzUsuńAniu, na Truskawkobranie kaszubskie wybiorę się za rok na bank.Kaszubska truskawka to jest coś.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli i czekam na relację.
ale soczyście i apetycznie
OdpowiedzUsuńNigdy nie mam dość! Właśnie dziś jest mi ich mało. Chyba to koniec truskawek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.