Pages

niedziela, 19 czerwca 2011

Przy śledziu z Herbertem



Gdańsk: podaj trzy skojarzenia.

Neptun.
Jarmark Dominikański.
Stocznia.

Neptun, nie wiedzieć czemu, stanowi główny punkt turystycznych sesji zdjęciowych - w sezonie nie sposób przejść obok niego bez wejścia w kadr fotografowi uwieczniającemu uśmiech bliskiej osoby na tle posągu. Mieszkańcy Trójmiasta traktują go raczej obojętnie  - ot, jest. Najmniej szacunku mają do Neptuna gołębie, które bezlitośnie brudzą rzeźbę. Jarmark Dominikański przyciąga zarówno turystów, jak i mieszkańców Trójmiasta. Ja wybieram się nań pod sam koniec, kiedy tłumy już nieco zelżeją, a handlarze są bardziej skorzy do targowania się.

A stocznia? Stocznia jest. Mijam ją w drodze do centrum. Stoczniowe żurawie, wessawszy się w krajobraz miasta, stały się niemal niezauważalne.


Nigdy nie przyszło mi do głowy, by stocznię poznać z bliska, bo wydawała mi się niedostępna i odległa, wiodąc swój cichy zakurzony żywot. 

Do czasu. Pierwsze wtajemniczenie w stoczniowy świat nadeszło dosyć nieoczekiwanie, wraz z okryciem, że brama wejściowa na teren stoczni nie jest zamknięta, a ochrona nie przegoni nas podczas próby wejścia do wewnątrz. To było coś! Wielkie opustoszałe przestrzenie. Industrializm w najczystszej formie, porzucone wraki maszyn, metalowe strzępy stoczniowych sprzętów, brukowane ulice poprzetykane szynami kolejowymi. Piękne, ale zniszczone budynki Stoczni Cesarskiej. Roślinność, która bezczelnie wdziera się w każdą wolną dziurkę. Pustka dudni w uszy, straszą wybite szyby…


Idąc szerokimi ulicami stoczni, wystarczy zaledwie odrobina wyobraźni, by poczuć tętno tego miejsca i zobaczyć stoczniowców w ferworze pracy, żurawie w akcji i kolejkę jadącą między budynkami. Całość kojarzyła mi się z ogromnym studiem filmowym, niedokończoną scenerią kolejnej produkcji hollywoodzkiej. Tak, tak, oczyma wyobraźni już widziałam Brada Pitta wyłaniającego się zza stoczniowej budynku straży pożarnej...



Dlatego też bardzo ucieszyła mnie wiadomość Tomka, że zarezerwował bilety na SLA – Subiektywną Linię Autobusową 2011. Przejażdżka SLA trwa 2 godziny i wprowadza historię Stoczni Gdańskiej. Zza szyb „ogórka” – pięknego, lśniącego Jelcza, prowadzonego przez pana Mariana – oglądamy budynki Stoczni Cesarskiej, salę BHP czy warsztat pracy Lecha Wałęsy (ten również zwiedzamy wewnątrz). 

Dlaczego Subiektywna Linia Autobusowa? Ano dlatego, że przewodnikiem po historii stoczni jest jej były pracownik, który opowiada o przeszłości ze swego punktu widzenia, z pozycji świadka i uczestnika niektórych wydarzeń.



(poniżej zdjęcia z warsztatu pracy L. Wałęsy)





Po przejażdżce można zahaczyć o wystawy na terenie stoczni (w Instytucie Sztuki Wyspa i w dawnej sali BHP  - tu wystawa fotografii dot. okresu PRL-u, na której możemy znaleźć m.in. sławne zdjęcia Chrisa Niedenthala). Można też wstąpić do Bufetu,  industrialnego klubu powstałego w jednym ze stoczniowych budynków. W nim - oprócz klasycznych klubowych napitków i wszędobylskiego piwa z kija -  można dostać barowe klasyki PRL-u, które powróciły do łask i z trącących myszką imieninowych specjałów podjadanych do wódki przez spoconych wujków, przeistoczyły się w bardzo modne zakąski. 

Bo modni ludzie w powyciąganych t-shirtach i w czarnych grubych okularach zajadają się teraz zimnymi nóżkami, wsuwają flaczki, śledziki, białą kiełbasę i tatara. Ta moda bardzo mi odpowiada i mam nadzieję, że szybko nie przeminie, bo lubię i śledzie, i białą kiełbasę, i – to dopiero od jakiś dwóch miesięcy – tatara (o nim kiedyś napiszę, bo to moje kulinarne odkrycie roku, a może i dekady). A jeśli dodać do tego kieliszek zmrożonej wódki,  można przez chwilę odnieść wrażenie, że oto przeniosłeś się w czasie i siedzisz obok Zbigniewa Herberta w Domu Literata, spisując na brudnej serwetce okruchy wiersza między jednym a drugim kęsem śledzia.



I w ten oto sposób, zupełnie nieświadomie, zeszłam na tematy kulinarne, a miało być wyłącznie kulturalnie!

Wracając do głównego wątku, poniżej garść informacji dla zainteresowanych SLA:

- SLA działa od 1 czerwca do 30 września
- odjazdy: 11:00, 14:00
- rezerwacja terminu wycieczki: sla@wyspa.art.pl , Tel. 507 357 597 (telefony od 9:00 do 16:00)
- Biuro Informacyjne SLA znajduje się naprzeciw Bramy Historycznej Stoczni przy Pomniku Poległych Stoczniowców;

 A już zupełnie na koniec podam Wam przepis na wschodzącą gwiazdę salonów, króla alternatywnych podniebień, czyli starego dobrego śledzia. Czyli: jak bez ubierania rozciągniętych t-shirtów i stylizowania włosów na bardzo artystyczny nieład przez chwilę stać się bardzo trendy.

ŚLEDŹ Z CZERWONĄ CEBULKĄ

1 małe opakowanie filetów śledziowych w oleju
3 łyżki ostrej musztardy
1-2 czerwone cebule

Śledzie kroję na kilkucentymetrowe kawałki (nie wylewam oleju!). Razem z olejem umieszczam w misce, dodaję musztardę i pokrojoną w piórka cebulę. Dokładnie mieszam, przykrywam szczelnie folią i chowam do lodówki, najlepiej na noc (a minimum na godzinę).

Wyjmuję z lodówki ok. pół godziny przed podaniem, mieszam delikatnie całość. Jem z kromką chleba z masłem.

Uwagi:

1. Żarty na bok – ten śledź jest cudowny! Przez noc smaki czerwonej cebuli, musztardy i ryby się przenikają, cebula łagodnieje i mięknie, a śledź nabiera głębszego smaku. Można go jeść z cebulką albo i bez niej.

2. Zdjęć śledzika nie mam, bo ostatnio robiłam go wiosną. Przepis mam od mamci, która często go w ten sposób przyrządza.

29 komentarzy:

  1. a droga ta rpzejażdzka? jestem z 3miasta i chętnie bym się wybrala albo zabrala jakis gosci ktorzy na pewno do 3miasta zawiataja..

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o takiej wycieczce, a bardzo to ciekawe. Chętnie się wybiorę, super sprawa:).
    Dziękuję Aniu.
    Sliczne zdjęcia Kochana, buziaki:*
    Dobranoc:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Ciekawe.
    Moje skojarzenia: ryby z przymorza
    trauskawki kaszubskie
    starocie z Oliwy
    Dobranoc i miłego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia, Aniu.
    Patrząc na nie, zwłaszcza na to, na którym jest fotel, czuję przez ekran mego monitora, zapach pomieszczenia, w jakim ów fotel się stoi. Wyobrażam sobie, jak dzwięki wydaje ta podłoga i jak niewygodnie czyta się na takim starym krześle.
    Nie tylko słowami pięknie opowiadasz.
    Pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, wiesz, jakby miała podać trzy skojarzenia z Gda to podałabym chyba dokładnie te same co Ty.. Po 7 latach mieszkania tam powinny może być nieco bardziej oryginalne, ale cóż poradzić :D

    Zawsze jak jeździłam z Oliwy/Przymorza do Gdańska zerkałam czy w stoczni stoi statek :) I o tatarze piszesz - podobno niemodny, ale powiem szczerze że z dobrej wołowiny, z wiejskim żółtkiem i z drobniutko pokrojoną cebulką - raz na pół roku - uwielbiam :)))

    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. byłam na takiej przejażdżce we wrześniu zeszłego roku. to był strasznie fajny czas. już sam autobus jest taki klimatyczny.. chętnie wybrałabym się jeszcze nie raz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu jestem zauroczona zdjęciami! Cudowna fotorelacja!

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe zdjęcia. te z fotelem wydaje mi się strasznie sentymentalne :)
    żałuję, że nie będę miała okazji iść na Jarmark Dominikański, który szczerze uwielbiam(choć nie było mnie na nim już 3lata).
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Dzięki za info. Może uda mi się odwiedzić stocznię...
    Ładnie to pokazałaś :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne zdjęcia, cieszę się że dzięki tobie mogłam odbyć taką fotowycieczkę!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za taką interesującą wycieczkę. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne zdjęcia i uroczy opis. Podesłałam koleżance Włoszce, której wszystko co o Polsce podsyłam się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  13. W ubiegłe wakacje też wziełam udział w tej niezwykłej wycieczce. Niezapomniane wrażenia.
    Wrzuciłam nawet kilka zdjęć na swojego bloga
    http://zapiskinakartce.blogspot.com/2010/08/gdansk-pozytywne-zaskoczenie.html

    PS Uwielbiam Twoje zdjęcia. Są niesamowicie soczyste i kolorowe. Jakbyś mieszkała w innym kraju. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Widać, że miejsce ma charakter.
    Szkoda jednak, że to na drugim końcu kraju ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do konkursu:

    http://aleksandraw.blogspot.com/2011/06/konkurs-przepisowy-na-danie-grillowe.html

    Nic nie kosztuje, a można coś wygrać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. dziękuję za miłe słowa ;) ze zdjęciami mam dość spory problem, ponieważ kuchnie mam ciemną, z dala od naturalnego źródła światła, więc skazana jestem na sztuczne oświetlenie,lecz... kombinuje! :) ps. ciekawy blog - jeżeli będę miała więcej czasu dokładnie go przejrzę. pozdrawiam i zapraszam częściej!:)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  17. Swietne zdjecia, swietny post. Wiekszosc zycia mieszkalam w Gdansku, ba, moj Tata pracowal w stoczni, a wielu z tych rzeczy nie wiedzialam.

    OdpowiedzUsuń
  18. piękna wycieczka! żałuję, że mieszkam tak daleko od Gdańska... ale marzę by w ten sposób móc zwiedzić naszą Nową Hutę. też fascynuje mnie industrializm w czystej postaci;)
    no i jestem oddaną fanką śledzika:D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Aniu, ja też planuję tę przejażdżkę! :) Tym bardziej się cieszę, że Ty już bylaś i tak fajnie o niej piszesz, bo to jeszcze bardziej mnie zachęca. :) Pamiętam, że w zeszłym roku, gdy po raz pierwszy usłyszałam o SLA - byłam strasznie niepocieszona, że było już "po wszystkim". Oczywiście żyłam w przekonaniu, że powtórek nie będzie. Na szczęście się myliłam. :)
    Niestety za śledzikami nie przepadam, ale za flaczkami i białą kiełbaską - jak najbardziej TAK. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zeby bylo nadal w klimacie Gdanska i Walesy: MOGIEM sledzia? ;)
    Pozdrowienia serdecznie i podziekowania za te wirtualna podroz. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Och, to chcialam zobaczyc, o to chcialam zapytac - czy da sie zwiedzic Ta stocznie? Dzieki Ania za piekna wycieczke, juz teraz bede wiedziec co odpowiadac tym ktorzy pytaja "co sie z stalo ze ta stocznia Walesy"... Usciski :-)

    PS. Rany Ania, czemu sledz jest treny, czy ja zawsze jestem na przekor modzie? :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Zgadzam się ^^ Zielenina pasuje do wszystkiego i nadaje smak potrawie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie miałam twarogu w lodówce, tylko jakiś serek wiejski z lidla (firma:linessa) mi został w głębi lodówki, więc go wykorzystałam. Pomieszałam tylko ze słodzikiem i powiem Ci, że dużo bardziej mi smakował :D

    OdpowiedzUsuń
  24. ależ u Ciebie jest klimacik!!!! Mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć latem do Trójmiasta i koniecznie muszę to zobaczyć!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Tego śledzia Truskawka, to ja sobie zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Czasami bywam w Gdańsku i zwykle konczy sie na spacerze po Starówce. Jednak od jakiegoś czasu chodziła za mną stocznia, ale nie miałam pojęcia jak się tam wybrać. ;o) Wieczorem przed kolejnym wyjazdem dosłownie rzuciłam okiem na Twój post i teraz jestem po wycieczce po stoczni. Bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  27. Swietna relacja i zdjecia.
    Mam pytanie:dlaczego autobus jest na zoltych tablicach, wygladaja jak holenderskie.
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzisiaj miałam zrobić na obiad polędwiczki wieprzowe w sosie miodowo - musztardowym, jednakże w Almie zabrakło mięsa. Zdecydowałam się zatem na żeberka, ale, niewprawna w szykowaniu mięsiwa, nie wiedziałam, że przygotowanie to kwestia dwóch godzin.

    W podałam zatem jednego śledzia na dwie osoby w klasycznym sosie śmietanowo-cebulowym, ze świeżo zmielonym pieprzem. Mniam. Śledzie kupuję w Naturalnym Sklepiku, są fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.