A we wrześniu lubię...




1. Książkę "1945. Wojna i pokój" Magdaleny Grzebałkowskiej o organizowaniu życia po zakończeniu II wojny światowej. Poruszająca i ukazująca kawałek historii, o którym się nie mówi.

2. Film "Amy", reż. Asif Kapadia.
Dokument o życiu Amy Whinehouse. Uwaga, wyciska łzy.


3. Wypełniać piwnicę przetworami. 
Nowa porcja dżemów mirabelkowych stoi w niej od wczoraj, mam kilka słoików dżemów z kaszubskiej truskawki i musów z papierówek. Chce mi się pieczonych pomidorów w oliwie (tu przepis) i ajvaru, czyli pysznego bałkańskiego sosu z papryki i bakłażanów (tu przepis), ale sił już coraz mniej, więc muszę sobie odpuścić.

4. Wieczorki z książką kulinarną.
W wakacje zaglądam do nich rzadziej, za to od września wraca mi ochota na nocne wertowanie starych i nowych pozycji. Dzisiaj chciałam Wam pokazać kilka polskich wydawnictw, o których nigdy nie wspominałam, a które są ze mną od jakiegoś czasu.

Od lewej: "Zielenina...", "Alfabet...", "Kulinarne opowieści";
 "Alfabet ciast" Zofii Różyckiej: prace Zosi podglądam od dawna, więc ucieszyłam się, że można znaleźć je w jednej książce. Piękny miks fotografii kulinarnej, kaligrafii i grafiki, choć jeśli szukacie zaskakujących przepisów, to ich tu nie znajdziecie. Znajdziecie za to zabawę formą, sposobem podania i prezentacji, słowem dużo inspiracji wizualnych.

"Kulinarne opowieści" Dominiki Wójciak, zwyciężczyni MasterChefa: nie kupuję książek tego rodzaju, ale tu zrobiłam wyjątek. Dominika ujęła mnie swoją naturalnością i bezpretensjonalnością na tyle mocno, że byłam ciekawa, jakimi przepisami podzieli się w pierwszej książce. Fakt, że Natalia Nowak-Bratek (blog Krew i Wino) robiła zdjęcia do książki był dodatkową zachętą do kupna książki. Wewnątrz jest sporo receptur, które mam ochotę wypróbować. Bardzo podoba mi się oryginalny, bardzo indywidualny podział przepisów (rozdziały: "Chochlą po mapie", "Kocham cię, więc ci ugotuję" czy "Wyniesione z domu") i długie wstępy - widać tu autora!

"Zielenina na talerzu" Magdaleny Cielengi-Wiaterek: Magda promowała kuchnię wegetariańską, zanim ta jeszcze była modna, jej blog Zielenina to zbiór wielu wege inspiracji. Podobnie jest z książką, która jest słusznych rozmiarów i zawiera ponad 100 przepisów na bezmięsne potrawy. Receptury podzielone zostały na pory roku (bardzo to lubię!), a do tego na konkretne posiłki. W kolejce do zrobienia czeka sporo dań, np. z działu letniego bakłażany zapiekane z komosą i orzechami albo podpłomyki z czereśniami (ale to już za rok...).

"O chlebie" Elizy Mórawskiej, czyli kolejna piękna pozycja z fotografiami Krzysztofa Kozanowskiego i świetnymi przepisami Liski, autorki blogu White Plate. Przed kupnem tej książki zastanawiałam się, czy jest sens ją mieć - chleby piekę bardzo okazjonalnie, nie wgryzam się w skomplikowane receptury, nie mam zacięcia piekarniczego. Okazało się jednak, że "O chlebie" to coś więcej niż zbiór receptur dla pasjonatów domowego wypieku pieczywa, to również wiele pomysłów na proste wypieki dla mniej zaawansowanych, zarówno słodkich, jak i słonych.  Z resztą, nawet gdyby było inaczej, warto tę książkę mieć dla samych fotografii, które powalają na kolana. Uwielbiam przeglądać "O chlebie" przed zaśnięciem, wchodzić w skandynawską estetykę i "wąchać" bochenki z kolejnych stron.

"O chlebie"

5. Herbaty SenseAsia - co za design!
Jak na blogerkę przystało, spływa do mnie sporo różnej maści upominków od producentów, ale jeden na kilkadziesiąt mnie zachwyca. Tak było w przypadku tych dwóch zestawów pochodzących z wietnamskich plantacji herbat (znajdziecie je tutaj), dlatego z przyjemnością dzielę się tym odkryciem. Oto przykład, jak dobry produkt idzie w parze z dobrym opakowaniem. 


6. Festiwal Filmowy w Gdyni. Od dwóch lat jestem jego stałym gościem, mam nadzieję, że w ty roku jeszcze uda mi się "zaliczyć" choćby jeden dzień filmowy.

7. Domową herbatę mrożoną.
Nigdy nie pijałam słodkich kupnych napojów. Wyjątek stanowiła herbata Nestea, lubiłam ją czasem łyknąć. Odmieniło mi się, gdy trafiłam na poniższe zestawienie porcji cukru w napojach - niby człowiek ma świadomość, że te napoje są dosładzane, czyta, ile gramów cukru znajduje się w 100 ml, ale dopiero, gdy ów cukier zobaczy, rozumie powagę sytuacji. Teraz "ice tea" robię samodzielnie, zajmuje mi to kilka minut.

fot.:http://www.dajdropsa.pl/post/ile-cukru-jest-w-napojach/1030

 MOJA ICE TEA

2 szklanki czarnej herbaty, schłodzonej
1/2 cytryny
2-3 łyżki syropu z kwiatów czarnego bzu - przepis TU (można zastąpić miodem/domowym syropem owocowym)
dużo lodu

W dzbanku mieszam herbatę, dodaję sok z cytryny, syrop. Wlewam do szklanek wypełnionych lodem.



Etykiety: , ,