Piec do pieczenia papryki, serbskie zabobony i słoik ajvaru (ajvar- sos z pieczonej papryki i bakłażanów)


Stragany uginają się od pomidorów, papryk i bakłażanów. Oznacza to, że trzeba zrobić ajvar (klik), obłędny sos na bazie w/w warzyw. 

Przepis na mój ajvar znajdziecie tutaj, a poniżej pozwolę sobie jeszcze zacytować komentarz Ani, który pozostawiła na Truskawkach rok temu. Rzecz jest oczywiście o ajvarze, a dokładniej o pięknym procesie jego produkcji:

"Ja to mam szczęście. U nie w piwnicy całkiem jeszcze pełna półka ajvaru oraz innych przysmaków bałkańskich z papryki. Jak co roku przywożę z Serbii około 40 kg doskonałej papryki, dla której zawsze planuję wakacje od II połowy wrześnie. Papryka z południa jest szczególnie smaczna i przed wszystkim są specjalne odmiany uprawiane po to, by sporządzić ajvar na zimę. 

W ubiegłym roku kupiłam nawet piec do pieczenia papryki (taki na drzewo). Możecie sobie wyobrazić miny celników na granicy Serbii z Węgrami gdy poprosili mnie bym otworzyła bagażnik mojego auta. Oczom ich ukazały się wory pełne dorodnej czerwonej papryki i ten nieszczęsny piec. 

Jeśli chodzi o ajvar to robię go tak jak robi się go od wieków na Bałkanach (mieszkałam tam przez 10 lat). Paprykę piecze się na płytach starych piecyków na drzewo (u nas to chyba nazywało się westfalka) do całkowitego spalenia się skórki (dosłownie na czarno) po czym upieczoną w ten sposób paprykę dokłada się do dużego garnka z pokrywą by się zaparzyła i przestygła. Piecze się również strąki ostrej papryki bo ajvar musi być raczej pikantny. Potem bez problemu obiera się strąki ze skórki usuwając ogonki oraz pestki. 

Serbki twierdzą, że trzeba oczyścić by nie było ani jednej pestki, bo ajvar może w słoikach zgorzknieć. Następnie obraną paprykę wkłada się do siatki (w takiej u nas sprzedają cebulę w większych ilościach) i zostawia do rana by ociekła z nadmiaru soku. Kolejnego dnia mieli się wszystko w maszynce do mielenia mięsa (można użyć sitko z dużymi otworkami i w garnku z grubym dnem smaży się otrzymaną masę na oleju lub oliwie jak powidła. 

W/g orginalnych przepisów na 10 kg masy paprykowej trzeba wlać do garnka 1 litr oleju. Ja daję mniej. Oczywiście do paprykowej masy dodaje się również w/g uznania i zmielone razem z papryką upieczone bakłażany (ilość wedle upodobań). Pod koniec gotowania (a trawa to nawet kilka godzin zważywszy, że robię ajvar dla całej rodzinki niemal na skalę przemysłową)dodaję uprażony na oliwie w osobnym naczyniu drobno posiekany czosnek (duuuuuuuuuuuuużo czosnku bo my tak lubimy). Daje mi to gwarancję, że czosnek w ajvarze nie pozostanie surowy i nie spowoduje psucia się ajvaru po pasteryzacji. Masę ajvarową soli się do smaku zakwasza lekko octem i mimo, iż papryka jest słodka dosmacza odrobina cukru. 

Ajvar jest gotowy gdy niemal cała oliwa wypłynie na wierzch ajvaru a zrobiona drewnianą łyżką kreska przez środek masy ajvarowej (do samego dna garnka) pozostaje przez pewien czas bardzo wyraźna. Ale może to takie serbskie zabobony. Do tej pory jak nie miałam pieca do pieczenia papryki piekłam je na grilu. W ten sposób upieczona papryka jest smakowo lepsza niż upieczona w piekarniku. 

W tym roku urlop również mam tradycyjnie od II połowy września. Tak więc bez przynajmniej 40 kg papryki oraz ogromnej ilości czosnku i bańki oliwy na ajvar nie wracam. Mam nadzieję, że moje uwagi co do "produkcji" ajvaru komuś się przydadzą. Pozdrawiam wszystkich smakoszy ajvaru. Ania."

Aniu, dziękuję za arcyciekawy opis!

Etykiety: , , , , , , , ,