Chytry plan (ciasteczka maślano-gryczane)


Pączki i faworki atakują mnie ze wszystkich stron, a ja wmawiam sobie, że wcale nie mam na nie ochoty i zgrabnie omijam temat. Nie, nie zjadłabym idealnie kruchego, przyprószonego mgiełką cukru pudru faworka! Ani domowego, złocistego pączka z kwaskowatym nadzieniem wiśniowym (prosto z maminej spiżarni)... Nieeeee.

Bolesna prawda jest jednak taka, że z mojej kuchni nie wyszło ani jedno rumiane cudeńko, bo:

a) bardzo nie lubię smażenia w głębokim oleju (i smażenia w ogólności), a nawet więcej - boję się go, odkąd usłyszałam rodzinną historię kuzyna Marcina, którego w podstawówce naszła ochota na frytki i w tajemnicy przed mamą rozgrzał gar oleju do tak wysokiej temperatury, że tłuszcz zajął się ogniem;

b) zarówno faworki, jak i pączki zawsze robiła mi mama/babcia/ciocie, co rozpuściło mnie do granic możliwości i sprawiło, że do dzisiaj nie podjęłam próby usmażenia żadnej z tych karnawałowych słodkości.

Plan jest więc taki: szykuję wizytę w domu rodzinnym, podczas której namówię mamę do usmażenia partii najpyszniejszych pączków pod słońcem. A jak się rozkręcimy, to usmażymy i stos faworków! Ze swej strony obiecuję dzielnie wypełniać obowiązki podkuchennej. Do czasu wizyty w domu umilam sobie oczekiwanie na kaloryczne słodkości pieczeniem ciasteczek z mąki gryczanej. Z piekarnika wyszła wczoraj już czwarta tura tychże i powiem Wam, że gdyby nie moja bezkresna tęsknota za faworkiem, czułabym się usatysfakcjonowana tymi chrupiącymi ciasteczkami o orzechowym posmaku.

Ciasteczka podjadam z nosem w albumie z fotografiami dawnego Gdańska, moim ostatnim uzależnieniu. "Był sobie Gdańsk", bo o tej pozycji mowa, to dzieło Donalda Tuska (tak, tego od śniadania Kasi Tusk), Wojciecha Dudy i Grzegorza Fortuny. To piękna, nostalgiczna wędrówka po miejscach, których w większości już nie ma. 

Pewnie jeszcze tu wrócę z kilkoma zdjęciami, dzisiaj chcę Wam pokazać moje ulubione. Na fotografii widzicie Forsthaus, drewnianą willę zanurzoną w lasach okalających Jaśkową Dolinę (jedną z ulic Wrzeszcza - dzielnicy Gdańska, po której oprowadzałam Was tu, tu, tu czy tu). Znacie "Zaczarowany zamek" Edith Nesbit? Właśnie z tą książką kojarzy mi się poniższa fotografia. Magia i tajemnica.

KRUCHE MAŚLANE CIASTKA GRYCZANE

190 g mąki gryczanej
50 g mąki pszennej
130 g cukru pudru lub drobnego miałkiego cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g miękkiego masła
20 g mielonych migdałów
1 jajko

Masło i cukier miksuję na gładką masę, dodaję jajko, miksuję chwilę. W misce mieszam mąki, proszek do pieczenia, migdały, łączę je z maślaną masą. Z ciasta formuję kulę, owijam w folię spożywczą i odkładam do lodówki na godzinę (lub do zamrażarki na kwadrans). 

Wałkuję schłodzone ciasto na grubość ok. 3-4 mm, wycinam foremką ciasteczka i układam na wyściełanej papierem do pieczenia blasze, zachowując odstępy. Ciasteczka piekę w 170 st.C. przez 13-14 minut.

Uwagi:

1. Przepis od Lo, o tutaj.

2. Z cukrem pudrem ciacha będą delikatniejsze, ze zwykłym cukrem są twardsze - jedna i druga opcja jest pyszna.

Etykiety: , , , , ,