W listopadzie trochę miejsca poświęciłam książkom (o tutaj), bo dla mnie jesień
to czas, kiedy stosy lektur rosną o wiele szybciej niż w innych miesiącach. Wydawać
by się mogło, że kącik mola książkowego będzie przez najbliższy czas zamknięty,
ale mam jeszcze kilka rzeczy do opisania. Zatem dzisiaj znów będzie o
książkach. Tym razem jednak niekoniecznie o tych najświeższych, bo niektóre z
nich pojawiły się w księgarniach kilka miesięcy temu.
Pierwszy stosik łączy fakt, że każda z pozycji jest owocem pasji moich
koleżanek po fachu, blogerek kulinarnych (chociaż ja wolę używać określenia
"blogerka okołokulinarna", bo wydaje mi się mniej hermetyczne).
To takie przyjemne uczucie widzieć na półce kolejne książki znajomych
dziewczyn! Obserwować, jak ich pasja przynosi wymierne sukcesy, móc przewracać
strony ich dzieł, mieć na kartce to, co dotychczas czytało się w internecie.
Zyskać możliwość fizycznego kontaktu z książką, zakreślać, notować, zaznaczać
ulubione miejsca kolorowymi karteczkami, przeglądać książki przed zaśnięciem, z
tą miłą myślą w tle, że zna się autora.
|
Od lewej strony (góra): 1. "Jadłonomia", 2. "Jadalne...", 3. "Ziołowy...", 4. "O jabłkach" |
Ale do rzeczy, spójrzmy na stosik blogerski (aby go uzupełnić,
zajrzyjcie jeszcze do tekstu o "Moich wypiekach..." Doroty Świątkowskiej
i "Słodkie" Elizy Mórawskiej). Każda z tych książek do doskonały pomysł na prezent.
1. "Jadłonomia" Marta Dymek.
To pozycja, na którą czekały tłumy. I słusznie, bo jest pięknie
wydana, z apetycznymi, prostymi zdjęciami (lubię!), z przepisami do zrobienia
na już, teraz, zaraz. Zadowoleni będą z niej i weganie, i wegetarianie, i
jarosze, i semiwegetarianie, i mięsożercy,
bo rzecz jest po prostu pyszna.
2. "Ziołowy zakątek" Klaudyna Hebda.
To kopalnia wiedzy na temat wyrobu naturalnych kosmetyków opatrzona
ładnymi zdjęciami Klaudyny. Początkujący mogą pobawić się w przygotowywanie
płukanek do włosów czy łatwych peelingów do twarzy, a na zaawansowanych czeka
własny wyrób kremów czy mydełek. Zabawa przednia, a uroda na tym tylko zyskuje!
3. "Pyszne chwasty" Małgorzata Kalemba-Drożdż.
Kolejna bardzo ciekawa pozycja zbieracko-kulinarna (po mojej ulubionej
"Dzikiej kuchni" Łukasza Łuczaja, o której z resztą pisałam tutaj). Fiołkowe
risotto, pączki mniszka lekarskiego po polsku czy tort pokrzywowy to tylko
przykłady potraw, które możemy stworzyć po wizycie na łące i polu. Czekam na
wiosnę i ruszam na chwaściane łowy!
4. "O jabłkach" Eliza Mórawska.
Miło trzymać w dłoniach tak piękną, tak klimatyczną polską książkę
kucharską. Ciepłe teksty i apetyczne przepisy Elizy plus świetne zdjęcia
Krzysztofa Kozanowskiego (ze stylizacjami autorki) sprawiają, że spędziłam już
wiele wieczorów z nosem w "O jabłkach".
Drugi stosik książek jest niewidzialny, to pozycje blogerek, które
chciałabym zobaczyć na swojej półce. Kolejność przypadkowa, lista zawężona.
A więc marzy mi
się książka autorstwa:
Z prostymi, kwadratowymi fotografiami autorki, tekstami na wzór tych
blogowych i przepisami, które na razie przenoszę piórem do swego kajecika.
Każda historia przeczytana na Made of Nothing zasługuje na to, by
umieścić ją w książce. Najlepiej ze zdjęciami autorki i przepisem wieńczącym
rozdział.
Dysponując drukowaną wersją ChilliBite, nie musiałabym się męczyć z
przepisywaniem kolejnych przepisów Kasi. Kody QR prowadzące do utworów
powiązanych z przepisami mile widziane!
To byłaby książka ciepła jak miękki pled i kojąca jak miseczka kaszy
manny z sokiem malinowym. Delikatna, pastelowa i rodzinna. Pocieszająca, jak
jedzenie.
Bo liczę na food-porn i ślinotok!
Do podczytywania i oglądania przed zaśnięciem. Ze szczyptą nostalgii i
analogowymi fotografiami.
Trzeci stosik (o ile dwie książki tworzą stosik) również łączy
tematyka okołokulinarna, z tym, że tu o jedzeniu raczej się rozmawia, niż
przedstawia konkretne pomysły na potrawy.
"Piąty smak. Rozmowy przy
jedzeniu" Łukasza Modelskiego zawierają inspirujące rozmowy z pasjonatami
kulinariów. Jest wśród nich m. in. Agnieszka Kręglicka, Grzegorz Łapanowski,
Anne Applebaum czy Carlo Petrini. Bardzo ciekawa i do tego ładnie wydana
pozycja.
Druga z książek jest z kolei bardzo ciekawa i - niestety - bardzo
brzydko wydana. "Jeść!!!" Jerzego Bralczyka to jedna z tych pozycji,
w której chce się podkreślać każde słowo, tyle tu smaczków, ciekawostek,
anegdot. Profesor Bralczyk bawi się wyrazami z kulinarnego słownika, wyjaśnia ich etymologię, wskazuje na sprzeczności językowe, delektuje ich brzmieniem...
I właśnie ta treść sprawia, że czytelnik (tzn. ja) przymyka oko na
upośledzoną, koszmarną warstwę graficzną strony: nieładny układ czcionek i
okropny dobór zdjęć (i sposób umieszczania ich w tekście). Przecież liczy się
treść, nie forma, prawda...?
Na koniec książkowych wywodów mam dla Was słodką kropkę, obłędne ciasteczka
czekoladowe. Idealne do lektury!
CIASTECZKA KOROVA/WORLD PEACE COOKIES
175 g mąki
30 g kakao
1/2 łyżeczki sody
150 g miękkiego masła
120 g brązowego cukru
50 g cukru pudru
1/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (opcjonalnie)
150 g gorzkiej czekolady, posiekanej na małe kawałki
W jednej misce umieszczam mąkę, kakao,
sól i sodę. Masło ucieram z cukrem pudrem i cukrem brązowym na puszystą masę.
Dodaję do niego suche składniki i esencję waniliową, mieszając do połączenia
składników (ale masa nie może mieć grudek). Na koniec dodaję pokrojoną
czekoladę.
Ciasto dzielić na dwie części i z
każdej formuję wałek o średnicy ok. 4 cm, owijam każdy folią spożywczą i chłodzę
ok. 2 godziny. Schłodzone wałki kroję w plastry o grubości ok. 1,5 cm. Układam
na blasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując ok.3 cm odstępy. Piekę 12
minut w temp. 165 stopni Celsjusza. Zaraz po wyjęciu z piekarnika ciastka są
miękkie, ale wraz ze stygnięciem zaczynają twardnieć.
Uwagi:
1. Ciacha upiekła mi siostra Magda na urodziny. Ja na razie
ograniczyłam się do jedzenia i fotografowania, ale mam w planach ich przygotowywanie, bo smak genialny!
2. Przepis autorstwa Dorie Greenspan, znaleziony na Smitten Kitchen. Ciacha są cudnie czekoladowe, kruche, solidne. Ja jestem z tych, którzy wolą kruchość niż ciągnący środek (nie licząc krówek, tu musi być kruchość na zewnątrz, miękkość w środku), więc dla mnie to wypiek idealny.
Etykiety: czekolada, książki, na deser, na słodko