Leniwe pomidory


Dziś chciałam powiedzieć kilka słów o moich wakacjach. W zasadzie miałam już wybrane zdjęcia, w głowie zarys tego, co napiszę, ale na drodze stanęła mi kobiałka warzyw… Otóż wczoraj Marta podarowała mi pękaty koszyk dobroci z ogrodu jej mamy; kiedy zobaczyłam te cukinie, ogórki, czosnek, czerwone główki cebuli i pękate pomidory malinowe, wiedziałam, że rzucę w kąt wakacyjne opowieści i zabiorę się za robienie ulubionej wakacyjnej sałatki.

Mowa o nieziemsko pysznej panzanelli. Uważam, że jedynym godnym tej sałatki pomidorem jest malinowy albo bawole serce, broń boże twarde jak kamień, marketowe odmiany. Pomidory, które do niej wrzucam muszą wcześniej leniwie wygrzewać się na słońcu, ociekać sokiem i rozpływać się w ustach. Papryka powinna być pozbawiona skórki, najlepiej z lekko dymnym posmakiem, który wytwarza się podczas jej opiekania w piekarniku. Dalej pokrojona w cieniutkie piórka cebulka, bazylia – co oczywiste - świeża. I dobra oliwa, ja używam hiszpańskiej (reglamentuję ją sobie na specjalne okazje).

Tę sałatkę przyrządziłam z grzankami z pełnoziarnistego chleba, ale najlepsze są z ciabattą albo bagietką.

Przepis na panzanellę przedstawiałam TUTAJ.



PS Zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym, czy to nie panzanellę wybrałabym na swój ostatni posiłek. Tym samym pozycja dotychczasowych liderów, tj. klusek śląskich z boczkiem i blinów poważnie się chwieje, choć pewnie zimą znów zmienię zdanie…

Etykiety: , , , , , , ,