Porcja szczęścia




Po pierwsze, bardzo chciałam podziękować Wam za odzew, jaki wywołał wcześniejszy post. Nie spodziewałam się takiego zaciekawienia i sympatii : ) Dla ścisłości pragnę dodać, że Vintage cooking to nie jest durszlakowa akcja, tylko cykl, który zamierzam prowadzić na blogu, ale jeżeli ktoś się skusi na przepisy, które będę prezentować i zechce się ze mną podzielić rezultatami, będzie mi niezmiernie miło. Niebawem ciąg dalszy.

***

Tymczasem nastał dziwny, humorzasty czerwiec, a z nim
fale upałów,
szalone ulewy,
gwałtowne wichury,
zmarznięte dłonie,
zmoczone stopy,
spalone plecy…
I tak sobie myślę, że przeżyję te humory natury, upały przeplatane zimnem, deszcze wymieszane z wiatrem, bylebym pod ręką miała miseczkę truskawek.

Bo czerwiec to truskawki. Te pierwsze, hiszpańskie – pachnące i niemal bez smaku (ale zawsze to t r u s k a w k i! ) i kolejne, najpierw nieśmiało kupowane na gramy, a potem już na kobiałki.

Pół kilograma dziennie to dawka, która daje mi szczęście.



TARTA Z CREME PATISSIERE Z TRUSKAWKAMI

porcja kruchego słodkiego ciasta wg tego przepisu
ok. 250 g truskawek

na creme patissiere:
(4 żółtka
150 g cukru (wg mnie trochę za dużo)
1 i 1/4 szklanka śmietanki kremówki
1/2laski wanilii, przeciętej wzdłuż na pół i wyskrobanej)

albo

creme patissiere wg przepisu M. Roux

1/2 opakowania czerwonej galaretki, przygotowanej zgodnie z instrukcją na opakowaniu (opcjonalnie)

Ciasto piekę według tego przepisu.

W międzyczasie żółtka i cukier ubijam na parz, aż będą gęste i puszyste (wg mnie można je ubić normalnie, nie na parze, a dopiero potem przenieść miskę na garnek z gotującą się wodą). Śmietankę z wanilią zagotowuję. Zdejmuję ją z ognia i nie przerywając ubijania wlewam do ukręconych żółtek. Gotuję na parze cały czas mieszając, a gdy krem zgęstnieje i będzie się „trzymał” łyżki ( u mnie trwało to b. długo, ponad kwadrans), zdejmuję krem z ognia. Odstawiam do ostygnięcia.

albo

przygotowuję creme patissiere wg M.Roux (ten krem robi się szybciej, ponadto mamy 100% pewność, że się zetnie, w odróżnieniu od kremu z przepisu Neli).

Upieczony i ostudzony spód tarty wykładam creme patissiere, na kremie układam warstwę przekrojonych na pół truskawek (przecięciem do góry, by nie puściły soku do kremu).
Ewentualnie wylewam na wierzch przygotowaną, ostudzoną galaretkę.

Tartę podaję schłodzoną.



Uwagi:

Jako że nie byłam osamotniona w problemach z creme patissiere wg w/w receptury, jako alternatywę przedstawiam przepis na creme patissiere autorstwa M. Roux, który przygotowałam po przygodach z kremem Neli. Krem Rouxa - w odróżnieniu od kremu Neli - zawiera m ą k ę, dzięki której masa bez problemów się ścina.

Polecam więc Wam przygotowanie creme patissiere wg podlinkowanego przepisu, jednak pozostawiam też oryginalną wersję kremu (to ta pisana kursywą).

1. Przepis na creme patissere zaczerpnęłam z „Kuchni Neli” A. Rubinstein. Autorka polecała go również w towarzystwie truskawek na kruchym spodzie. Niestety miałam problemy ze ścięciem się kremu i musiałam go bardzo długo mieszać, aby zgęstniał, w związku z czym w najbliższym czasie wypróbuję inne przepisy na ten krem i porównam z recepturą Neli (chociaż jestem świadoma faktu, że wina leży pewnie po mojej stronie).

2. Jeśli musicie przygotować tartę wcześniej, polecam Wam wylać na truskawki cienką warstwę galaretki, ponieważ ona „utrzyma” ciasto i zachowa świeżość truskawek, zapobiegając puszczaniu przez nie soku.

3. Tarta baaaaardzo nam smakowała. Kruchy, maślany spód, warstwa mocno waniliowego, delikatnego kremu i świeże truskawki, czegóż więcej chcieć od życia?


PS Aha, zapomniałam o 10 tym zdjęciu z komputera, zostałam zaproszona do zabawy przez 2 osoby - Cukrową Wróżkę i Zieleninę, więc czuję się zobowiązana ; ) Poniżej 10 zdjecie z mego komputera, z wakacji w Chorwacji 2 lata temu. Jestem w ulubionej różowej sukience w trupie czachy ;) Zdjęcie okroiłam, ponieważ obok mnie znajdowały się inne osoby, których wizerunku nie chcę publikować.

Etykiety: , , , , , ,