
1. "O Północy w Paryżu" W. Allena.
Film jest zabawny, lekko melancholijny i oh so french ;) Owen Wilson bardzo dobrze sprawdził się w roli neurotycznego następcy Allena. Jego sylwetka, sposób mówienia, fobie i lęki są bardzo allenowskie, co dla niektórych oczywiście może stanowić ułomność filmu, ale dla mnie jest jego zaletą. Na film warto pójść choćby ze względu na lekko przerysowane, zabawnie przedstawione postaci Ernesta Hemigway’a, Zeldy Fitzgerald czy Salvadora Daliego. Smakowity kąsek!
Film jest zabawny, lekko melancholijny i oh so french ;) Owen Wilson bardzo dobrze sprawdził się w roli neurotycznego następcy Allena. Jego sylwetka, sposób mówienia, fobie i lęki są bardzo allenowskie, co dla niektórych oczywiście może stanowić ułomność filmu, ale dla mnie jest jego zaletą. Na film warto pójść choćby ze względu na lekko przerysowane, zabawnie przedstawione postaci Ernesta Hemigway’a, Zeldy Fitzgerald czy Salvadora Daliego. Smakowity kąsek!
2. Niejako w związku z filmem Allena, we wrześniu lubię też książkę kucharską autorstwa postaci pojawiającej się przelotnie w scenie, w której główny bohater, Gil, po raz pierwszy odwiedza dom Gertrudy Stein. Autorka książki, o której tu piszę, otwiera bohaterowi drzwi. Alicja Toklas, bo o niej mowa (w filmie pada tylko jej imię) napisała jedną z bardziej smakowitych książek kucharskich, jakie czytałam- „Książka kucharska Alicji B. Toklas”. Urok książki wynika z faktu, iż nie jest ona zbiorem suchych przepisów, a opowieścią, w którą wpleciono przepisy. A opowieść to barwna, bo musicie pamiętać, że na obiadach wydawanych przez G. Stein i Alicję Toklas pojawiała się śmietanka artystyczna początku XX wieku – Picasso, Hemigway czy Thorton Wilder.
Książka kojarzy mi się trochę z naszą rodzimą "Kuchnią Neli", bo jest gawędą o gotowaniu i jego miejscu w życiu człowieka, stanowi kopalnię inspiracji kulinarnych i widać w niej poczucie humoru i zadziorność autorki. Spójrzcie np. na taki fragmencik o pewnym kucharzu: Fryderyk opowiedział, że urodził się w samej wsi co Hitler, a tam wszyscy są tacy sami, to znaczy trochę dziwni. Był rok 1936 i my tez nie miałyśmy wątpliwości, że Hitler jest naprawdę dziwny.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Książkowego Twój Styl w 2007 r.
3. Przejście do kolejnego punktu również będzie płynne: we wrześniu lubię też bibliotekę miejską.
Zapisaliśmy się do niej tydzień temu – pięć minut na wypełnianie formularza, złotówka za kartę biblioteczną, a w zamian pokaźny księgozbiór do naszej dyspozycji i dużo zniżek w instytucjach kulturalnych miasta. To się opłaca! Nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę z biblioteki ze stosikiem smakowitych kąsków (na razie uniemożliwiają mi to inne obowiązki), jak za starych, dobrych czasów…
Zapisaliśmy się do niej tydzień temu – pięć minut na wypełnianie formularza, złotówka za kartę biblioteczną, a w zamian pokaźny księgozbiór do naszej dyspozycji i dużo zniżek w instytucjach kulturalnych miasta. To się opłaca! Nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę z biblioteki ze stosikiem smakowitych kąsków (na razie uniemożliwiają mi to inne obowiązki), jak za starych, dobrych czasów…
4. Jeżyny.
Łapię je w ostatniej chwili, bo sezon na nie powoli dobiega końca (ale w naszym sklepiku wczoraj była ich dostawa - na Pomorzu wszystko co sezonowe jest jakby dłużej dostępne). Łączę je z białą czekoladą i zanurzam w cieście czekoladowym – podwójnie rozpustnie.
Łapię je w ostatniej chwili, bo sezon na nie powoli dobiega końca (ale w naszym sklepiku wczoraj była ich dostawa - na Pomorzu wszystko co sezonowe jest jakby dłużej dostępne). Łączę je z białą czekoladą i zanurzam w cieście czekoladowym – podwójnie rozpustnie.

PODWÓJNIE CZEKOLADOWE BABECZKI Z JEŻYNAMI (MALINAMI)
(składniki na 12 babeczek)
100 g gorzkiej/mlecznej czekolady
80 g białej czekolady
80 g masła
90 g cukru
3 jajka
80 g mąki
szczypta soli
1 szklanka jeżyn (albo malin)
Masło i gorzką czekoladę topię w rondelku. Do miski wbijam jajka i cukier. Ubijam, aż powstanie dość puszysta masa.
Do masy jajecznej wlewam przestudzone masło z płynną czekoladą, delikatnie mieszam. Dodaję mąkę (zostawiając 1 łyżkę) i delikatnie mieszam całość. Na koniec wrzucam posiekaną białą czekoladę i jeżyny, wymieszane uprzednio z łyżką mąki (zapobiegnie opadaniu owoców na spód ciasta).
Napełniam ciastem nasmarowaną tłuszczem formę do muffinów. Piekę w 190 st. C (bez termo obiegu) przez ok. 20 minut, aż patyczek włożony w ciasto będzie suchy.
Uwagi:
1. Przepis na babeczki pochodzi z mojego starego segregatora – podobne pokazywałam kiedyś na GP. Przepis na ciasto pochodzi z jakiejś gazety, niestety nie mogę wskazać jej tytułu, bo go nie zapisałam. Dodatki to mój pomysł – myślę, że biała czekolada i jeżyny tworzą świetną, słodko-kwaśną parę.
2. Jeżyny można oczywiście zastąpić malinami, które również bardzo się lubią z białą czekoladą. Babeczki są mocno czekoladowe, słodkie, a zarazem kwaskowate (to zasługa jeżyn) – najbardziej lubię właśnie takie połączenia. Zamroziłam pół blaszki na czarną godzinę...
A Ja we wrześniu lubię czytać Twojego bloga ;-)
OdpowiedzUsuńoch, a ja właśnie oglądam 'co nas kręci, co nas podnieca' i zastanawiałam się jakim cudem Owen wylądował w kolejnym jego filmie, ale skoro polecasz, to na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuńna książkę i muffiny też mi narobiłaś ochoty, obawiam się jednak, że w łódzkim na jeżyny nie ma co liczyć :( (może znajdę chociaż książkę)
To ja jeszcze do ulubionych wrześniowych rzeczy dodam WRZOS :) Zawsze poprawia mi humor:)
OdpowiedzUsuńRównież jestem z Pomorza, jednak u mnie nigdzie nie znalazłam jeżyn. Za to dużo jeszcze malin ;-)
OdpowiedzUsuńTakie czekoladowe babeczki, do tego podwójne i z jeżynami, muszą być wyśmienite ;-)
Nie mogę się doczekać momentu, w którym znajdę papilotki do muffin i zrobię pyszne babeczki ;-)
chciałabym pójść do kina na w. Allena, choćby dlatego, żeby sprawdzić sama jaki on jest bo słyszałam różne opinie na jego temat.
OdpowiedzUsuń+ chciałabym upiec coś z ostatnimi jeżynami.
oj, inspirujesz! (:
Film jest genialny! Nie spodziewałam się, że polubię Allena. Nigdy. A tu niespodzianka :) Salvador Dali jest najlepszy! A krzaczki z jeżynami coś nie polubiły się z pogodą w tym roku :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jeżyny i film Allena - zgadzam się całkowicie! I dobrze że mi przypomniałas, zapoluję na jezyny. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Woody'ego Allena!!! Film, o którym piszesz widziałam jakieś dwa miesiące temu. Jest przezabawny :-)
OdpowiedzUsuńŚliczna babeczka. Narobiłaś mi ochoty na jeżyny. O ile siᶒ nie mylᶒ, to sezon na nie jeszcze siᶒ u mnie nie skończył.
Pozdrawiam ciepło!!!
Podwójnie czekoladowe, podwójnie pyszne. ;) I któż nie lubiłby jeżyn?
OdpowiedzUsuńA Woody Allen... Jego filmy mają w sobie jakąś magię.
Pozdrawiam,
yummymorning.blogspot.com
A my wczoraj bylismy na grzybach, ktorych nie bylo, bo na razie u nas jest za sucho ;((
OdpowiedzUsuńBylo za to mnostwo jezyn i do domu wracalismy z upaprani z plamami na spodniach ;))
Filmu nie widziałam a jeżyn nie jadłam, bo u nas zmarzły....:(. Jak wiele owoców...
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie mam babeczki z białą czekoladą i malinami:)
Na książkę natomiast mam wielka ochotę i... już ja lubię:). Ty to potrafisz człowiekowi narobić ochoty... Poszukam:)
Dobrej niedzieli, Aniu!
Mam nadzieję,że tez udam sie w najbliższym czasie na "O Północy w Paryżu",po prostu muszę oglądnąc ten film.A babeczka są śliczne;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę zamówiłam kilka dni temu i czekam na dostawę. Po przeczytaniu Twojego wpisu czekam z jeszcze większą niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńUrocze babeczki!
Oj tak - jak to już ktoś wcześniej napisał, jesienią muszą być wrzosy. Zawsze zapominam je podlewać, a one i tak całą zimę pieknie wyglądają - dopóki ich nie potrącę, wtedy sypią się niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ogromnego apetytu tymi jeżynami. Chyba dzisiaj zrobię sobie słodką kolację - jeżyny w białej czekoladzie.
Dynia, jeżyny, Allen, więcej nie trzeba we wrześniu :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa po rade zaglądam :) W jaki sposób zrobiłaś tak że mają taki fajny kształt tzn. są takie niziutkie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Film był po prostu fantastyczny;) Jak ty tam wypatrzyłaś Alicję?:)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj też nim zainspirowana postawiłam na paryskie naleśniki, pozdrawiam!
Aniu, i co ja mam napisać. Twoje lubię i ja lubię. Allen, jeżyny, biblioteka... ja to wszystko lubię. O każdej z tych rzeczy mogłabym pisać długie historie. Fajne te Twoje lubię. Bardzo mi bliskie.
OdpowiedzUsuńMuszę się wybrać na nowego Allena. A swoją drogą jeżyn nie jadłam ze sto lat!
OdpowiedzUsuńWrzosy! Macie rację :) Bo dynia to dla mnie bardziej październik/listopad, wrzesień jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńBeato, miałam nieduże papilotki i niewiele do nich ciasta dawałam. A poza tym ciasto nie zawiera proszku do pieczenia, wiec nie rośnie tak jak np. muffiny, bo 'ruszaja' go tylko jajka.
POzdrawiam!
Lubię jeżynki, oj baaaardzo! W tym roku jadłam je w Zakopanem. Pychotki! A te babeczki Aniu wyglądają pysznie.
OdpowiedzUsuńUściski:*
Aniu! We wrześniu lubię to, co Ty - chociaż jeszcze nie byłam w kinie, ale film już lubię ;) Fajnie, że piszesz o bibliotece!
OdpowiedzUsuńJa też lubię bibliotekę, trochę mniej kiedy muszę płacić karę za przetrzymanie książek, ale nic to :))
OdpowiedzUsuńo, to pozdrawia Cię Twoja stała czytelniczka, bibliotekarka z biblioteki miejskiej w Gdańsku :)
OdpowiedzUsuńno i po co ja tu zagladam.. juz mi slinka cieknie na te jezynowe pysznosci... ach, tylko wena kucharska dzis nie dopisuje... ale przynajmniej sobie Twoje zdjecia poogladam i naciesze oko :)
OdpowiedzUsuńcieple pozdrowienia z zimnej wyspy..
Ja również lubię nowy film Allena, choć nie jest jego najlepszym, szczególnie moje ulubione postacie ze świata sztuki i literatury- Daliego oraz Gertrudę Stein. I właśnie odnośnie punktu drugiego oraz trzeciego polecam jej książki: "Autobiografia Alicji B. Toklas" i "Autobiografia każdego z nas"- cudownie, dowcipnie, w wyjątkowym stylu Stein opisuje bohemę Paryża z czasów międzywojennych oraz powojennych, to ona w końcu odkryła Picassa, a Hemingway'owiu powiedziała, że opis obserwacji to jeszcze nie literatura, za co śmiertelnie się obraził. No i wspaniale maluje słowami Paryż, lepiej nawet od Allena :) polecam bardzo bardzo, jeśli nie znajdziesz jej w bibliotece, to można poszperać po internetowych antykwariatach.
OdpowiedzUsuńMOnika, a mi się nigdy nie zdarzyło tej kary zapłacić, bo jestem terminowa. No, byłam, nie wiem, jak to teraz wyglada :)
OdpowiedzUsuńKasiu, no coś Ty! :))) A w której filii, zdradzisz się?
Felicjo, dziękuję za informacje o A. Toklas. Nie wiedzialam, że jej ksiązki są w Pl dostępne (ale i tez mocn nie badałam tematu). Super. Bedę szukać.
Dziekuję Wam za komentarze, miłe słowa i uciekam :)
Biblioteka miejska to jest coś, co ja od bardzo dawna również lubię! (ale nawiązując do Twojej powyższej odpowiedzi, bez kary się chyba tym razem nie obędzie, bo podczas przeprowadzki zagubiłam jedną książkę, na pewno gdzieś jest, ale nie wiadomo, kiedy się znajdzie.
OdpowiedzUsuńI lubię jeszcze serwetkę ze zdjęcia (i dzisiaj z radością odkryłam, skąd pochodzi!).
Zdecydowanie popieram korzystanie z biblioteki miejskiej! Zainteresowała mnie książka kucharska Alicji B. Toklas, może uda mi się gdzieś ją dostać :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jeżyny to w tym roku nie miałam przyjemności ich nawet kosztować, dlatego zazdroszczę tych uroczych babeczek.
mam tę książkę kucharską i ją prawdziwie uwielbiam; nawet ostatnio kartkuję ją przed snem :)
OdpowiedzUsuńPZdr Aniu
Jeżyny... Jak ja tęsknie, na szczęście to już nie długo.
OdpowiedzUsuń