Pages

wtorek, 29 marca 2011

Radź sam sobie!




/ Witam w kolejnej odsłonie Vintage Cooking, mojego cyklu poświęconego starym, starszym i najstarszym przepisom. Niewtajemniczonych zapraszam tutaj, zaś wtajemniczonych i zainteresowanych do lektury :) /






Jakiś czas temu kupiłam trzy niepozorne książeczki. 

Rok wydania: 1941, 1942, 1943. Lekko pożółkłe, trochę poplamione, w niektórych miejscach pozakreślane ołówkiem. Książeczki pochodzą z serii pt. „Radź sam sobie. Poradnik życia praktycznego”. Sporo przeszły – wydane podczas wojny, miały pomóc czytelnikom w trudach codziennego życia. Obok trzech broszur, które kupiłam - „Sto potraw z ziemniaków”, „60 potraw z kapusty”, „Potrawy z jarzyn” – seria zawierała jeszcze wiele innych tytułów, nie zawsze traktujących o kuchni. „Łatwe sposoby wywabiania plam”, „Mydło z odpadków”, „Kleje i kity w użytku domowym”, „Użytkowanie skórek i mięsa królika”, „Jak oszczędnie palić w piecach domowych” czy zadziwiający jak na ówczesną sytuację geopolityczną tytuł „Zasady praktycznej fotografii” (nakład wyczerpany!).

Broszury ukazywały się podczas II wojny światowej nakładem Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Krakowie (oddziału PCK, działającego w Krakowie od 1939 r.).


Książeczki z tej serii mają dla mnie dużą wartość, pewnie dlatego, że lubię sobie wyobrażać. Lubię zastanawiać się, kim był ich właściciel (na pierwszej stronie  każdego egzemplarza widnieje ex libris Tadeusza Józefa Tabora). Zastanawiam się, czy w czasie wojny książki okazały się pomocne i odmieniły jakieś szary wojenny obiad, czy może po zakupie kurzyły się na półce, bo nikt nie miał czasu i chęci na kuchenne eksperymenty?

Daty widniejące na okładkach broszur rozbudzają moją wyobraźnię: 1941, 1942, 1943. 
Na trzeciej stronie broszury o ziemniakach czytam:

Czy masz już w domu Biblioteczkę Życia Praktycznego „Radź sam sobie”?
Bogata treść-
Fachowe opracowanie-
Usuwa codzienne troski i bolączki.
(…)
Nowość na czasie!

Dziś, kiedy nowość na czasie stanowi już tylko historyczną ciekawostkę, przeglądam przepisy zawarte w książeczkach, zatrzymuję się w miejscach, gdzie czyjaś dłoń nakreśliła ołówkiem „ptaszka”(np. przy przepisie na kapustę duszoną na słodko czy sznycelki ze świeżej kapusty).

O, krokiety ze szpinaku też są zaznaczone. Poniżej prezentuję przepis w jego oryginalnym brzmieniu.


35. KROKIETY ZE SZPINAKU.

1 kg oczyszczonych listków szpinaku, 1 bułka, łyżka tłuszczu, łyżka mąki, kostka bulionu (np. Maggi’ego), 1 jajo, ząbek czosnku, ½ szklanki tartej bułki, tłuszcz do smażenia.

Listki szpinaku oczyszczone jak pod nrem 34 sparzyć we wrzącej osolonej wodzie, dobrze wycisnąć, zemleć na maszynce do mięsa wraz z namoczoną bułką, następnie przysmażyć na zasmażce z łyżki tłuszczu i kopiastej łyżki mąki, podlać bulionem lub w braku tegoż rozpuszczoną w ½ szklance wody kostką bulionu Maggi’ego, wbić jajko, dodać utarty z solą ząbek czosnku i dusić pod przykrywką, aż zgęstnieje. Gdy trochę przechłódnie, wyrabiać owalne kotleciki, otaczać w bułce i smażyć na rozpalonym tłuszczu.

poniżej wersja teraźniejsza, trochę odbiegająca od oryginału:

KROKIETY ZE SZPINAKU

0,5 kg świeżego szpinaku
½ czerstwej kajzerki
3 łyżki płatków owsianych
4 łyżki wody
1 ząbek czosnku
1 jajko
1 suszona papryczka chilli
sól do smaku
Bułka tarta i olej do smażenia

Umyty szpinak lekko siekam. Na patelni rozgrzewam łyżkę oleju i wrzucam nań szpinak. Solę, dodaję pokruszoną papryczkę chilli. Podsmażam chwilę, po czym zalewam 4 łyżkami wody, dodaję płatki owsiane i duszę całość kilka minut. Szpinak ma zmniejszyć swą objętość.

Bułkę namaczam w wodzie, po czym dokładnie odciskam. W blenderze umieszczam przestygnięty szpinak z płatkami, odciśniętą kajzerkę, ząbek czosnku i miksuję na jednolitą masę. Z masy lepię kuleczki, spłaszczam je i obtaczam w bułce tartej (można je uprzednio namoczyć w jajku, a następnie w bułce tartej). Smażę na złoto na niewielkiej ilości tłuszczu.


Uwagi:

1. Przepis pochodzi z książeczki Zofii Piechowej pt. „Potrawy z jarzyn” z serii „Radź sam sobie. Poradnik życia praktycznego”, wydanej w 1941 r. nakładem Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Warszawie.

2. Podana porcja starcza dla 4 osób.

3. Krokiety pysznie smakują na zimno, jak i na ciepło. Dodatek płatków owsianych stanowi zdrowe, niezasmażkowe wypełnienie masy szpinakowej. Krokiety można urozmaicać w przeróżny sposób: posiekanymi suszonymi pomidorami, uprażonymi ziarnami słonecznika, orzechami laskowymi, itp.

4. Krokiety cudnie smakują z puree ziemniaczanym, a w lżejszej wersji z rukolą polaną lekkim dresingiem.

42 komentarze:

  1. radź sobie sam ;)

    uwielbiam takie krokiety szpinakowe!!!


    :))

    Twoje vintage cooking też uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam dużo osób, które lubią takie pożółkłe i state książki.
    Chętnie umieściłabym je we własnym domu.

    A co do przepisu to fajny. Smaczny i zdrowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba nauczyć się radzić sobie samemu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie książki to prawdziwy skarb. Krokiety też

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie ksiazki. Zdjecia super, a krokiety w miedzyczasie zrobie. Zamiast szpinaku mam teraz pod dostatkiem tutaj "Baerlauch" czyli w wolnym tlumaczeniu czosnek niedzwiedzi. Uwielbiam bo to taki szpinak z czosnkiem w jednym :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szpinak to nie to co lubię najbardziej ale Twój cykl to całkiem co innego. Uwielbiam patrzeć na pożółkłe strony i czytać stare przepisy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. o, rewelka, jestem szpinakowym maniakiem, każdy przepis chętnie wypróbuję :) Książka niezła, zaiste :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, dla mnie stare książki,meble,przedmioty,mają ogromną wartość - pamiętają tak wiele,tyle osób się nimi zajmowało,taka historia je wiąże...
    Lubię je pielęgnować i wyobrażać sobie.
    A krokiety vintage bardzo pyszne.Jakiś szpinakowy smakosz musiał je lubić.
    Dla mnie pyszne!
    Pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chyba 'sama sobie poradzę' i zrobię te krokiety.
    Uwielbiam stare książki, takie 'z przeszłością' właśnie, z zapiskami. Te ,które pochodzą z antykwariatów i z moją rodziną nie mają nic wspólnego, często wywołują mu mnie lekki dreszcz. Nie wiem dlaczego, ale takie rzeczy delikatnie mnie przerażają. Nie jest to jakaś straszna obsesja, nawet lubię to uczucie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dostaje dreszczyku emocji,gdy zaczne sobie snuc wyobrazenia i przypuszczenia,co "przeszedl" jakis bibelot,konkretny przedmiot,mebel czy jak w tym wypadku ksiazka....w czyim posiadaniu sie znajdowal,czy to byl szczesliwy dom czy moze poznaczony tragediami.....ekscytujace bywaja takie rozmyslania jak puszcza wodze fantazji....
    kotleciki bardzo mi sie podobaja,sa takie....proste i piekne...
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawostka te książeczki...

    OdpowiedzUsuń
  12. Szpinak uwielbiam! Wciąż nie mam dość przepisów nań. Dlatego skrzętnie zabieram przepis do zakładki "Do wypróbowania - szpinakowo". P.S. Jako purystka, szczególnie wyczulona na słówko starczy , muszę tutaj zauważyć, że w uwadze nr 2 winno być wystarczy zamiast starczy . I przepraszam, że tak obcesowo zwracam uwagę. Kłaniam się nisko i pozdrawiam - Madase

    OdpowiedzUsuń
  13. super!! chętnie użyję tego przepisu:) jest świetny!
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  14. ja mam "Przepisy praktyczne na czas wojny i pokoju" z 1916 r. gdzie oprócz "łatwych blinków" mam np. przepis na "lampkę nocną ekonomiczną z kasztana" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ świetne te książeczki! Wow, jaki rocznik, no super!:))

    Krokieciki wyglądają cudnie Aniu:)
    Pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu! Ja też zbieram wszystkie takie starocie - kocham je, szanuję i ogromnie uwielbiam przeglądać.
    Twoje vintage krokiety podbiły moje serce :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytanie Ciebie i oglądanie Twoich zdjęć zawsze przywraca mi spokój. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  18. Lubię stare broszury:) zbiory dobrych rad :)
    są takie trafne i bezcenne.

    jak krzesło?
    :)
    kiedy je zobaczę?

    jaki masz widok z nowych okien?
    zasyłam 3 gwiazdki...by 3 życzenia spełniły.
    całuję!

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam sobie wyobrażać. W przypadku starych książek i bibelotów. Jeśli jednak chodzi o wydania tyczące się jedzenia, jestem "nowoczesną" duszą i muszę zobaczyć. Dopiero wtedy danie od mnie przemawia... Nic na to już nie mogę poradzić.

    A skoro zobaczyłam te krokiety u Ciebie i widzę, jak pysznie się prezentują... Czuję się w pełni przekonana.

    Pozdrawiam serdecznie, Aniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobre jedzenie Anulka, oj dobre. A u Ciebie jak zawsze perełki same!

    śpij spokojnie
    M.

    OdpowiedzUsuń
  21. I moja wyobraźnia się rozbudziła czytając Ciebie.. chyba mi trzeba wybrać się do jakiegoś antykwariatu i pogrzebać, a nuż jakiś skarb znajdę.. :)

    Krokietów szpinakowych jeszcze nie robiłam, a jako jego wielka fanką, na pewno zrobię! :)

    pozdrawiam i dziękuję za wizytę na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja sobie właśnie przypomniałam, że też gdzieś mam takie stare broszurki - no może nie tak stare, chyba już po wojenne, ale koniecznie muszę do nich zajrzeć :)
    Smakowite krokieciki nasmażyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Rewelacja! Moj Mezczyzna szpinak "lubi, ale musi miec ochote" (czytaj: nie lubi, ale wstyd mu sie przyznac), ale i tak bedzie musial zdzierzyc te krokieciki. Bo ze je zrobie, to wiecej niz pewne.
    A takie ksiazki sa faktycznie interesujace. Ciekawie popatrzec, co bylo kiedys "nowoscia na czasie"...

    OdpowiedzUsuń
  24. Lubie takie lektury. Czytamy je sobie na głos przed snem. Zachwycają mnie tylko rady i przepisy, ale też język.

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowne - "radź sobie sam" :) Ostatnio dostałam od babci M książkę z chyba lat 30-tych XX w., w której natrętnie przewija się... cyt. 'przyprawa "maggi"' (chyba tylko w deserach jej nie ma). Mało subtelny był ten produkt placement ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Uwielbiam stare książki. Jak widać nawet te bez pięknych fotografii potrafią pobudzić zmysły :)

    Pysznie się te krokiety prezentują :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Aniu, po tytule byłam gotowa sądzić, że "radź sobie sam" serwujesz swojemu T. :D A tymczasem zaserwowałaś zupełnie inne kwiatki. :D
    Uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja lubię jeść takie dania i myśleć o tym, że jak dawno temu je jedli, smakowały im podobnie. Retro jest super. Zawsze i wszędzie.
    Serdeczności, Aniu :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Marzycielka z Ciebie.
    Takie "przenikanie" książki zawsze przypomina mi scenę z filmu "Cudowni chłopcy" kiedy trzej pisarze "wymyślają" życiorys jakiegoś gostka w barze.
    A seria śmieszna.
    Ja kiedyś dostałam "Dam sobie radę!" wychowawczyni w podstawówce chyba nie wierzyła we mnie za bardzo...

    P.S.
    ładne nożyczki

    OdpowiedzUsuń
  30. Ania, tytuly ksiazek robia wrazenie i te cena wielka czcionka na okladce :-)

    Ze tez ja nei kupuje malych ksiazeczek, moglabym sie czegos pozytecznego nauczyc i moze lepiej bymsobie radzila :D

    A kotlety ze szpinkaku nic a nic mi nei mowia, ale wiesz porowa juz tak, uwiezysz? Sciskam wieczornie :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. uwielbiam szpinak ale o takim w postaci krokietów nigdy nie słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. też lubię przeglądać takie stare książki i zastanawiać się czy ktoś kiedyś z nich korzystał, w jakich okolicznościach itd... :))
    a krokiety szpinakowe - super! na pewno spróbuję!

    OdpowiedzUsuń
  33. U mnie również wyobraźnia zaczyna działać, gdy widzę takie książki. Tym bardziej są niezwykłe, że czasy w których je wydawano nie były łatwe. Kotleciki warzywne to moja miłość, tym bardziej pragnę wypróbować taki historyczny przepis.

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie ma nic lepszego od staroci i takich starych krokietów;)

    OdpowiedzUsuń
  35. kocham wszystko co ze szpinaku :-) bardzo fajny przepis

    OdpowiedzUsuń
  36. uśmiecham się do tych zielonych krokietów i retro przepisów!:D

    OdpowiedzUsuń
  37. uwielbiam szpinak, zwłaszcza w takim wydaniu

    OdpowiedzUsuń
  38. Aniu buziak!!!
    Idę na poszukiwania antykwariatów w Wszawie :)
    DO zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  39. rany boskie, jak ja uwielbiam takie stare broszurki!
    właśnie niedawno odkryłam w moim domu poradnik gospodyni wiejskiej -to dopiero lektura!
    bomba foty!
    jezu jakie mam zaległości....
    pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  40. Świetny pomysł na cykl. Pięknie zilustrowany.
    Moje najstarsze książki pochodzą z czasów PRL-owskich, no może poza wznowieniami Ćwierczakiewiczowej. Nie, zaraz, mam "Kuchnię Słowian". Będzie jakaś polewka :)

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.