Chłód nocy wdziera się przez okno. Natrętny komar bzyczy nad uchem, a lodówka zaczęła nucić swoją wieczorną piosenkę.
Siedzę w kuchni przy żółtawopomarańczowym świetle żarówki i próbuję zapamiętać zapach ostatniego dnia lipca. Słodkawy, rześki i nasączony ciepłem.
Lipiec zeszłego roku pachniał papierówkami, miękką ziemią i kartkami czytanych kodeksów. Zapach tych jabłek włóczył się za mną cały rok, do momentu, gdy w warzywniaku z sąsiedztwa zobaczyłam małe, zielonkawe papierówki. Bez wahania je kupiłam - jutro będzie ten jabłecznik.
Dziś były kruche paluszki.
Siedzę w kuchni przy żółtawopomarańczowym świetle żarówki i próbuję zapamiętać zapach ostatniego dnia lipca. Słodkawy, rześki i nasączony ciepłem.
Lipiec zeszłego roku pachniał papierówkami, miękką ziemią i kartkami czytanych kodeksów. Zapach tych jabłek włóczył się za mną cały rok, do momentu, gdy w warzywniaku z sąsiedztwa zobaczyłam małe, zielonkawe papierówki. Bez wahania je kupiłam - jutro będzie ten jabłecznik.
Dziś były kruche paluszki.
SŁONE PALUSZKI Z CZARNUSZKĄ, ZA'ATAREM I KUMINEM
250 g mąki
1 łyżeczka soli
100 g smalcu (albo masła)
1/4 szklanki mleka
10 g drożdży
1 żółtko + 1 białko
na posypkę:
czarnuszka
kumin
za'atar
(ewent.: sezam, mak)
Tłuszcz siekam z mąką i solą. Z mleka, 1 łyżki mąki i drożdży robię zaczyn. Gdy drożdże zaczną "rosnąć", dodaję rozczyn do tłuszczu i mąki. Następnie wbijam żółtko i zagniatam ciasto.
Gdy będzie zwarte i dość elastyczne, wałkuję je na ok. 1/2 cm, kroję w paski, posypuję odpowiednią przyprawą i piekę na złoto w 200 st. C. Trwa to ok. 7-10 minut.
1 żółtko + 1 białko
na posypkę:
czarnuszka
kumin
za'atar
(ewent.: sezam, mak)
Tłuszcz siekam z mąką i solą. Z mleka, 1 łyżki mąki i drożdży robię zaczyn. Gdy drożdże zaczną "rosnąć", dodaję rozczyn do tłuszczu i mąki. Następnie wbijam żółtko i zagniatam ciasto.
Gdy będzie zwarte i dość elastyczne, wałkuję je na ok. 1/2 cm, kroję w paski, posypuję odpowiednią przyprawą i piekę na złoto w 200 st. C. Trwa to ok. 7-10 minut.
Uwagi:
1. Przepis wzięłam od Basi, jednak dziś, gdy chciałam go podlinkować, nijak nie mogłam go znaleźć...
2. Basia podała przepis na paluszki w klasycznej wersji, ja postanowiłam lekko je urozmaicić, posypując je egzotycznymi przyprawami. Oczywiście, w XXI wieku trudno utrzymywać, że czarnuszka i kumin to egzotyczne przyprawy, ale nie zaprzeczycie, że więcej w nich egzotyki niż np. w posypce z sezamu czy maku :) Najbardziej smakowała mi posypka z czarnuszki, ale jestem świadoma faktu, że sporo osób nie przepada za tą intensywną w smaku przyprawą. Tym osobom proponuję dodatek za'ataru.
Bardzo dobra rzecz, zwłaszcza jako dodatek do ciemnego, niepasteryzowanego piwa ;)
2. Basia podała przepis na paluszki w klasycznej wersji, ja postanowiłam lekko je urozmaicić, posypując je egzotycznymi przyprawami. Oczywiście, w XXI wieku trudno utrzymywać, że czarnuszka i kumin to egzotyczne przyprawy, ale nie zaprzeczycie, że więcej w nich egzotyki niż np. w posypce z sezamu czy maku :) Najbardziej smakowała mi posypka z czarnuszki, ale jestem świadoma faktu, że sporo osób nie przepada za tą intensywną w smaku przyprawą. Tym osobom proponuję dodatek za'ataru.
Bardzo dobra rzecz, zwłaszcza jako dodatek do ciemnego, niepasteryzowanego piwa ;)
Witaj!
OdpowiedzUsuńPaluszki wyglądają niezwykle smakowicie:-)
Właśnie się zastanawiałam, czym pachniał mój ostatni lipcowy dzień tego lata... i uświadomiłam sobie, że był to zapach...koperku;-)))
Zbieranego w dużych ilościach i siekanego do solenia i mrożenia.
Mało to romantyczne, ale musisz przyznać, że zapach upojny;-)
Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego weekendu.
Przepiękne zdjęcia. I przepiękne słowa. Jak zwykle u Ciebie... Uwielbiam Twoje opisy świata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ania a mi one ciut grissini przypomniały, może dlatego żem świeżo z Włoch przyjechana (;
OdpowiedzUsuńa jabłecznik zapowiada się przednio (:
szybko mi uciekł ten lipiec. a co było rok temu o tej samej porze.. już nawet nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńfajne są te paluszki. a gdzie kupujesz w Gda. czarnuszkę?
Ja zazwyczaj gdy przychodzi mi ślęczeć nad kodeksem to wcinam ciastka owsiane lub jabłka. Jakoś taki odruch wykrztalcił się u mnie przez ostatnie lata.
OdpowiedzUsuńTwoje paluszki bardzo mi się podobają z racji, że są z pewnością zdrowsze niż sklepowe.
A ostatni dzień lipca pachnie dla mnie pełnią lata,która już w sierpniu umyka. A także ostatni dzień gdy można wypić coś mocniejszego. W końcu sierpień to miesiąc trzeźwości.
Pozdrawiam
Ania
Fajne te paluszki są! :))
OdpowiedzUsuńładnie wyglądają i na pewno świetnie smakują :)
Fajnie piszesz.
Pozdrawiam *
Faktycznie już sierpień. Philippe wczoraj wystawił nos na dwór i stwierdził... jesień. Strasznie się oburzyłam, bo do jesieni jeszcze daleko, choć muszę przyznać, że wczoraj czuć ją było w powietrzu. Bardzo.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Aniu!
Ależ chrupiąco wyglądają! W sam raz do podjadania!
OdpowiedzUsuńwyglądają zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńpysznosci Aniu! :) podkradlabym Ci jednego takiego paluszka!
OdpowiedzUsuńSpróbuję je zrobić za miesiąc, będzie co pogryzać w pociągu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu, pięknie żegnasz lipiec. Też bym tak chciała... zamiast tego urwania głowy. Paluchy na fest :) życzę równie owocnego sierpnia :)
OdpowiedzUsuńcudownie pyszna prostota...a na dodatek taka wyrafinowana :)
OdpowiedzUsuńpysznie pachniał u Ciebie ten ostatni dzień lipca :)
OdpowiedzUsuńCzytając u Ciebie o tych kodeksach też uświadomiłam sobie, że to znowu minął cały rok, straszny to będzie truizm, ale coraz szybciej ten czas leci a mnie coraz bardziej go żal. Przynajmniej jeszcze sierpień pozostał.Świetne paluszkowe aranżacje. A ja jeszcze nigdy nie próbowałam czarnuszki!
OdpowiedzUsuńU mnie ostatni dzien lipca pachnial sernikiem z malinami... :) Takie paluszki wygladaja smakowicie. Ja czarnuszki tez jeszcze nie probowalam, ba nawet nie wiem, gdzie mozna ja kupic. Nigdzie nie moglam jej znalezc. Ale jak tylko znajde, na pewno do czegos ja wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjna przekąska
OdpowiedzUsuńO, proszę, proste a jakie oryginalne :] Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCudowne, piękne, nie mam słów.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za te słowa :)
OdpowiedzUsuńAsiejko, ja czernuszkę zamówiłam via allegro, bo ostatnio nie znalazłam czarnuszki nawet w delikatesach na A. ...
Pozdrowienia!
Świetny pomysł na dodatek przypraw!
OdpowiedzUsuńI zdjęcia na tym pięknym stole :)
Smakowite paluszki! I ta czarnuszka...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
U mnie pachnialo ciepla, rozgrzana i lekko wilgotna ziemia :) Powietrze i zapachy powoli zmieniaja sie, nieuchronnie zmierzajac w strone sierpniowo-wrzesniowych klimatow. Ale coz, taka kolej rzeczy niestety :)
OdpowiedzUsuńA paluszki wygladaja niezwykle chrupko i delikatnie. Czestuje sie wiec wirtualnie :)
Pozdrawiam!
chyba tez takie zrobię, bo mam w domu głodomora, co jest łasy prawie tylko i wylacznie na ciasteczka na słono:)
OdpowiedzUsuńBoże, Dziewczyno Kochana, jakie te paluszki piękne...!
OdpowiedzUsuńA co i kiedy się robi z białkiem?
OdpowiedzUsuńAch Aniu pwiem Ci ze twe opisy letnich dni sa urocze!
OdpowiedzUsuńWyobraz sobie, ze ja pewnego razu z braku laku, czyli z braku kminku upieklam paluszki z czarnym pieprzem, czarnuszka i zaátarem ;) Rzeczywiscie pychota, ciesze sie ze przepis Ci si enadal!
Link podsylam, rzeczywiscie nawet ja mialam problem z odnalezieniem:
http://makagigi.blogspot.com/2008/11/z-kminkiem.html
Cudne są Twe słowa
OdpowiedzUsuńAnoniomowy, przepraszam za poślizg w odpowiedzi... BIałko! już uzupełniam: białkiem smaruje się ciasto tuż przed włożniem do piekarnika i posypaniem przyprawami...:) Przepraszam za braki.
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za link, dodam poprawiony! Przepis się, nadał, jak wiele Twoich...:)
Uściski dla wszystkich! :)