Dzisiaj z kolei będzie o wieczorze.
O zmroku, który cichutko zakrada się na werandę.
Dzień powoli stygnie – zniknęła ostatnia wiązka promieni, słońce schowało się za murami pobliskich budynków. Do ogrodu wkracza noc, najpierw delikatnie, na palcach: rozmazuje litery ustaw, zaciera ostrość dnia. Potem czerń postępuje coraz szybciej.
Ani się spostrzegam, jak w ogrodzie nastaje ciemność.
Spokój nocy jest pozorny. W krzakach robi się jakby tłoczniej, cienie wędrują po trawie, tajemnicze odgłosy plączą się między drzewami. Coś szumi, szeleści, coś trzaska i chrzęści…
I jeszcze te zapachy!
Przyćmione upałem rośliny eksplodują aromatami: lilie, które mama zasadziła pod murem, pachną słodko i oszałamiająco, trawa świeżo i radośnie, herbaciane róże spod kuchennego okna roztaczają delikatny, elegancki aromat… A w dole ogrodu króluje zapach jabłoni.
To pachną papierówki.*
Słodko i intensywnie - jak noc, co okryła miasto. Rześko i kwaskowato - jak poranek, który jeszcze przed nami.
Mogłabym je wąchać cały czas, naprawdę.
CIASTO Z MŁODYCH PAPIERÓWEK
(podaję za Liską, ale z moimi modyfikacjami; oryginalny przepis tu;)
Składniki:
200 g masła, pokrojonego w kostkę
380 g mąki
2 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
60 g cukru pudru
1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (opcjonalnie)
szczypta soli
700 g jabłek, obranych i pokrojonych w cienkie plasterki
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonych goździków
80 g zmielonych ciasteczek (użyłam degestives)
150 g cukru
białko do posmarowania ciasta
Piekarnik nagrzewam do 200 st C.
Masło siekam z mąką wymieszaną z proszkiem. Dodaję żółtka, cukier z wanilią i sól. Zagniatam gladkie ciasto, które dzielę na 2 części - jedna powinna być o ok. 1/3 większa od drugiej.
Większą częścią wylepiam spód i boki tortownicy o średnicy 22-24 cm. Nakłuwam widelcem i wstawiam do gorącego piekarnika na 10 minut.
Mniejszą część ciasta zawijam w folię i schładzam.
Jabłka pokrojone w plasterki łączę z cytryną, cynamonem, goździkami, cukrem i ciasteczkami.
Wykładam na podpieczony spód. Wygładzam powierzchnię.
Pozostałą część ciasta rozwałkowuję na okrąg, układam na wierzchu jabłek, delikatnie sklejam ciasto na krawędziach. Nakłuwam wierzch widelcem. Wstawiam do piekarnika na 50-60 minut.
Jakieś 10 minut przed końcem pieczenia smaruję wierzch ciasta białkiem.
Przed podaniem dokładnie ostudzić.
Uwagi:
1. Liska pisała, że ciasto jest delikatne i dosyć się kruszy. W związku z tym zwykły cukier zastąpiłam cukrem pudrem, co sprawiło, że ciasto dawało się pokroić na części, które zachowywały swój kształt. Druga modyfikacja to już drobiazg- jajko zamiast mleka w roli bronzera :)
2. Ciasto jest pyszne. Zarówno jego kwaskowate, lekko ciągnące (czy to dzięki obecności ciasteczek?) nadzienie, jak i delikatna, krucha skorupka.
W kuchni podczas pieczenia mieszają się zapachy cynamonu i jabłek, słodkiego ciasta i goździków... A po wyjęciu ciasta z piekarnika czeka nas nie lada wyzwanie: musimy poczekać, aż ciasto ostygnie**...
3. Tak, lody waniliowe to dla tego ciasta najpyszniejsze towarzystwo, jakie można sobie wyobrazić!
* to Liska przypomniała mi, że papierówki już dojrzały (dziękuję!: )
** podkreślam: o s t y g n i e , bo na pełne wystygnięcie na pewno nie starczy nam cierpliwości;
Etykiety: ciasta, ciasto kruche, jabłko