Pages

sobota, 13 marca 2010

Dziewczyna z koperkiem na zębach



Dziś na lśniącym obrusie z poliestru stoi dzban kompotu z rabarbaru. Tuż obok niego pyszni się sztuczny kwiat, wepchnięty w poszarzały wazonik. Zamawiam talerz ogórkowej, a pani jak zwykle przynosi zupę w wielkiej wazie. Obok zupy obowiązkowo świeży chleb o idealnej konsystencji – sprężysty i zwarty, lekko kwaskowaty w smaku. Gdzie oni go kupują ???, to odwieczne pytanie, jakie sobie zadajemy.

Co na drugie danie? W karcie antrykot z cebulką*, kotlet szydłowiecki i kluski z boczkiem. Wezmę kluski. Nie ma? To poproszę kotlet szydłowiecki.

Antrykot wjeżdża na stół w towarzystwie ziemniaków posypanych odrobiną koperku. Surówka jak zwykle podana na oddzielnym talerzyku, niezmiennie w śladowej ilości. Nim zdążę zerknąć na zawartość talerzyka, na salę wkracza pan z wąsem i z żoną w wymyślnej koafiurze, po czym rzuca w przestrzeń to straszne smacznego! Uśmiechamy się więc znad talerza i rzucamy dzię-ku-je-my!, zastanawiając się, czy koperek nie przykleił się nam do zębów.

Ale wróćmy do talerzyka z surówką. Dziś podano krążki świeżego pora w niezidentyfikowanym sosie. Nie, ja podziękuję. Chcesz moją surówkę?**

Jutro też pojedziemy na obiad do Klubu Garnizonowego w P. Jeśli będziemy przed 14.00, to może załapiemy się jeszcze na naleśniki z serem.

***
Czasem wracam myślami do czasów, gdy nasza rodzina stołowała się w Gieku. Byłam wielką fanką giekowskiej grochówki i kwaskowatych kompotów z rabarbaru.

Dziś wracam też do pora, ale w wersji soft.
Bez traumy, za to z curry i purre ziemniaczanym.



KURCZAK CURRY W PORACH

(porcja na dwie osoby)

2 małe lub 1 duży filet z kurczaka (filet=1/2 piersi)
2 płaskie łyżeczki curry
2 średniej wielkości pory (pozbawione ciemnozielonych części)
2 łyżki masła
1/2 kubeczka śmietanki 12% (wyższe procenty także dozwolone)
sól i pieprz

Kurczaka kroję w niezbyt cienkie paseczki. Oprószam go jedną łyżeczką curry, lekko solę i pieprzę. Podsmażam go na złoto. Odkładam.

Pory kroję w krążki i podsmażam na ok. 2 łyżkach masła. Gdy jest już miękki, dorzucam do niego kurczaka i resztę curry, smażę ok. 4 minuty. Wyłączam gaz i wlewam śmietankę, delikatnie mieszając zawartość patelni. Jeśli trzeba, pieprzę potrawę.



Uwagi:

1. Choć kurczak w porach to nic odkrywczego, to jednak postanowiłam go tu zamieścić. M.in. za sprawą koleżanki Katarzyny, która powiedziała mi niegdyś, że na blogu brakuje jej trochę prostych pomysłów na obiady, najlepiej mięsne. Kasiu, to dla Ciebie :)
Przepis kiedyś podpatrzyłam na GP, u Issys.

2. Dla tych, którzy nie trawią (dosłownie i przenośni) surowego pora, polecam to warzywo w wersji podsmażano-duszonej. Por traci wówczas swą ostrość, staje się kremowy i miękki. Subtelnieje. Paseczki pora otulają kurczaka, a całość zwieńcza aromat curry. Dobre i szybkie. Dobre, bo szybkie!

3. Mi najbardziej smakuje z purre ziemniaczanym, choć pewnie spora część Was wybrałaby wersję z ryżem. Decyzja należy do Ciebie!


*który w następnym tygodniu, w niezmienionej postaci, będzie figurował pod nazwą bitki z cebulą;

**moja pierwsza i ostatnia przygoda z surowym porem sprawiła, że przez resztę dnia bałam się otwierać usta, a do tego czułam straszne palenie w przełyku;

55 komentarzy:

  1. Jak ja nie lubiłam pora! Wszystko przez... surówkę z pora właśnie! ;) Później zaczęłam go oswajać - zaczęłam od risotto z szałwią i porem, potem zupą, potem jeszcze porami w sosie musztardowo - pleśniowym, a jeszcze później w sosie jajeczno - cytrynowym... Hmm, on da się lubić, tylko trzeba go podejść z dobrej strony ;)


    Zdjęcia jak zawsze śliczne, Truskawa :)

    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym a boje się. Por przyprawia mnie o dreszcze ... chyba jednak stchórzę i napiszę NIE DZIĘKUJĘ ;( ... ale fotki cudne jak zwykle, gadam dziś o Twoich fotkach z M od samiusieńkiego ranka :)) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. pora lubiłam zawsze, tylko, że faktycznie trochę jest mało "towarzyski":)
    Ten z kurczakiem i curry, to moje smaki!
    Niepokojące stwierdzenie w książce, że nie siadamy wszyscy razem do posiłków :( Tylko jak to zmienić?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. A kotlet szydłowiecki to jak podany był? :D
    Aniu zapachniało. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mi się podoba, kupuję pomysł! :)

    mogę wiedzieć cóż to za książka na zdjęciu zbiorowym w lewym, górnym rogu?

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam lubie pora w kazdej postaci, nawet tej mniej "towarzyskiej"! ale tutaj podoba mi sie jeszcze bardziej :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze lubiłam surówkę z pora ,ale balam się ją jeść ze względu na ten zapach właśnie:)
    Niedawno odkryłam pora gotowanego, smakuje mi:))
    Muszę kiedyś sobie zrobić Twoją wersję:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham pora. Przez wiele lat omijałam go niemal tak jak brukselkę. A teraz zawsze trzymam chociaż kawałek w lodówce. I na pewno wypróbuję ten przepis.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja byłam fanką bigosu serwowanego z okazji początku i zakończenia turnusu wczasowego ;D Nostalgia... Uściski, Aniu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jakie tajemnicze zdjecie tego pora...co do warzywa samego, to moja trauma z dziecinstwa byla zupa z pora. reszte jakos chwytalam i zajadalam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pysznie wygląda to danie:) takie proste, a zdjęcie zrobiłaś obłędnie śliczne:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja tam lubię Pana Pora w każdej postaci, podoba mi się Twój sposób podania kurczaka, na bank na któryś weekendowy obiad pojawi się u mnie na stole, i też z puree ziemniaczanym wolę, ryż mi ostatnio nie smakuje tak jak kiedyś :)

    a co do napisu z książki, to moja Rodzina jest całe szczęście w tej lepszej połówce, obiad i kolację zawsze się u mnie je wspólnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aniu, Kochana, domowo-kurczakowo u Ciebie:)pomijając Giek...

    Słuchaj, pora można udomowić - ugębowic nawet - jeśli można, stwarzam to słowo na potrzebę tej chwili... Jeśli chcemy zrobić z niego surówke, to po pokrojeniu wrzucamy go na durszlak(vel druszlak jak kto woli...) i sparzamy gorącą wodą. Ot i tyle...! Całe "ziajenie" znika:)

    Pozdrawiam pastelowo:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ewelajna! Właśnie mi przypomniałaś, że moja babcia miała w zwyczaju mawiać... druszlak :))

    OdpowiedzUsuń
  15. a por podobno doskonały na potencję!!!
    a i jeszcze odnośnie smutnego tekstu na zielonym tle o wspołnych posiłakch przy stole. my staramy się wspołnie zacząć i zakończyć dzień, przy stole oczywiście!
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu, gdzie można zdobyć takie piękne łyżeczki-miarki? Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia :)
    Na pory się raczej nie skuszę, chociaż na zdjęciu wyglądają bardzo apetycznie.
    Gratuluję wygranej w konkursie!

    OdpowiedzUsuń
  17. poor. dla mnie bez pora nie ma surowki ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja pora uwielbiam:) tyle mozna z niego wyczarowac. Zapachnialo Aniu, pychota:)

    pozdrwiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  19. Prezentuje się świetnie!

    Ale co to za książka uwieczniona na zdjęciu?

    Pozdrawiam, Magda.

    OdpowiedzUsuń
  20. W moim ulubionym barze były szklanki z "cudem na szkle" i kluski śląskie. Zdjęcia jak zawsze rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  21. Och, ja lubię pory, i surowe, i duszone. A najbardziej chyba lubię na nie patrzec, takie są ślicznie biało-zielone.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy nie wiem co zrobić z porem, teraz już wiem i nic mu nie pomoże, wyląduje u mnie w garnku ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Anulka, opis obiadu w Gieku bezcenny! Chleb byl swietny, rozumiem?
    A por - wiesz to curry przypomina mi pierwszy weekend spedzony w akademiku - wtedy to nasi sasiedzi gotowali wlasnie takie curry. Ty masz niesamowite szczescie w ten weekend budzic moje wspomnienia :-) I wiesz zjadalbym je wlasnie z ziemniakami.

    Buzikow moc :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Luuuuubię pory ;)
    Ale opowieść o koperku przednia.
    Klimat niezwykły, cudnie odkopany :)

    pozdrawiam Cię Aniu
    M.

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie w domu zawsze była surówka z pora z pomidorem, doprawiana majonezem, ew. jogurtem. Próbowałam przekonać do niej M, ale dla niego zawsze za dużo było pora, chyba, że było ledwo-ledwo. No i tak wieki tej surówki nie jadłam... choć por gości często. Najczęściej jako baza risotta czy podobnych z ryb lub owoców morza. No i taka vichysoisse jest pyszna...
    A to curry tu to takie "nasze", łagodne?

    OdpowiedzUsuń
  26. pora na pora, jak nic :)
    taki kurak musi smakować genialnie.
    w dodatku brzmi tak wiosennie... cudo...

    doszłaś już w NASZEJ książce do czeskiej zupy?
    :)
    gdy o niej czytałam to myślałam o naszej Basiulce :)

    cium cium, Truskawko:***

    OdpowiedzUsuń
  27. To ja sobie tu do Karoli odpisze, pozwolisz Aniu? Przy czeskiej zupie o mnie mysisz czy przy porach?

    Coz to za ksiazka, ciekawosc mnie zzera :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Basiu!
    przy czeskiej zupie :)

    książka pozornie jest zwyczajna. traktuje o śląskiej kuchni. Ale pamiętaj... pozornie... pozornie bo w rzeczywistości to wielki skarb, księga magii i dowód reinkarnacji z odrobiną gdańskiej truskawki :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Fajna historia, a co do pora to bardzo go lubię. Daje tyle możliwości i jest zbawczy zimową porą (tak czytałam, i nie istotne czy to prawda, ta wiadomość poprawia samopoczucie).

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale zaciekawilas mnie Peggy ta gdanska truskawki odrobina w polaczniem z kuchnia slaska ;) Mam nadzije, ze Ania cos o tym napisze...

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetna opowieść.
    Takie miejsca chyba przechodzą do przeszłości powoli. Szkoda:(

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak ja lubię czytać Twoje opowiadania :) oj bardzo...

    Kurczaka i pora jeszcze w takiej postaci nie jadłam... więc dla mnie to jednak odkrywcze. Pora na szczęście w każdej postaci lubię, surowego, duszonego :)

    Miłego tygodnia Truskawkowa Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  33. rozbawiłaś mnie tym koperkiem na zębach :-)

    a pora nieustannie lubię

    OdpowiedzUsuń
  34. wygląda smakowicie :) Ja osobiście tęsknie za szczawiówką z jajkiem ze społemowskiego baru mlecznego... aj jakże ona pachniała i smakowała!

    OdpowiedzUsuń
  35. Jej jak tu dawno nie byłam u Ciebie! Stęskniłam się. Tak lubię czytać to co piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Bezcenne. Jaką wspaniałą historię można stworzyć ze zwykłego obiadu w najzwyklejszej knajpce!

    I jakie cudo można stworzyć z niepozornego pora...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja tak sobie myślę, że jeśli tylko połowa rodzin nie zasiada do wspólnego posiłku, to te dane są prawie optymistyczne (nie że optymistyczne obiektywnie, ale z moich obserwacji wynika, że jest znacznie gorzej, chyba, że ma się na myśli posiłek przed telewizorem polegający na tym, że każdy coś tam byle co z lodówki chwyci). Tylko zdradź, co to za fascynująca książeczka.

    A jadłodajnie typu Twojego Gieku omijam szerokim łukiem i sobie nawet pomyślałam jakiś czas temu, że niesłusznie, bo jak się dobrze trafi to jedzenie jest całkiem w porządku i ten niepowtarzalny klimat... A ja mam po drodze z pracy bar Barcelona i się do niego nieśmiało przymierzam.

    Z curry zjem chyba wszystko, a dodatek śmietany sprawia, że staje się to moim ulubionym daniem (serio).

    OdpowiedzUsuń
  38. Do Gieku to ja chodzilam z kolezankami na kurs tanca,jak bylam w liceum,tanczylysmy z zolnierzami z Wyzszej Oficerskiej Szkoly Wojsk Radiotechnicznych......milo bylo...:D:D ...
    Pory lubie i surowe i duszone,az dziwne,ze u mnie na blogu jeszcze nie bylo tego warzywka...
    Fajny ten Twoj kurczaczek i wspomnienia o koperku.....
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedyś nie lubiłam pora ale ostatnio pokonałam to uprzedzenie, jeszcze z lat przedszkolnych.

    Teraz myślę czy wg tego przepisu nie zrobić tofu :) Nie, nie myślę, wiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Co wieczor wchodze na moje ulubione blogi, otwieram, czytam i mowie sobie, ze za chwile napisze komentarz. Potem nagle robi sie pozno, stwierdzam wiec, ze napisze 'jutro', ktore niestety trwa i trwa...
    Dzis wiec stwierdzilam, ze postaram sie nadrobic choc czesc moich blogowych zaleglosci ;)

    Bardzo milo wspominam miejsca, gdzie mozna (bylo) zjesc takie domowe obiady z prawdziwego zdarzenia, mam niestety wrazenie, ze jest ich coraz mniej. Podczas ostatniej wizyty w PL jadlam w takiej 'domowej stolowce' w Krakowie (nazwy ani adresu nie pomne...) i musze przyznac, ze bylam bardzo mile zaskoczona. To bylo jak najlepszy obiad u mamy, naprawde! I na dodatek za bardzo przyzwoita cene.

    Pory uwielbiam, w kazdej chyba postaci, choc najrzadziej jadam je na surowo jednak ;)

    Pozdrawiam Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  41. Ania jesteś dla mnie niekończącą się skarbnicą fajnych tytułów dla postów :)
    Ale zaraz zaraz ja się chyba obrażę (i Basia też powinna) bo co Wy sobie za naszymi plecami książki kupujecie co???????????
    Jeśli por to dla mnie tylko w zupie, na pół surowo i w surówce jak u Leloopka :)
    I mam w nosie że z japy jedzie :D

    :*

    OdpowiedzUsuń
  42. Aniu, ja tu do Polci napisze, no! Polu, one to popatrz kupuja se ksiazki, ciesza sie tym, a nam tu ani rabka tajemnicy uchylic nie chcialy... Ale wydusilam od Ani pewna informacje tajna i wiesz, musimy Im wybaczyc :-)

    OdpowiedzUsuń
  43. Był już Elektrycznych Gitar "Człowiek z liściem na głowie" i było "Tango z różą w zębach", to niby dlaczego miałoby nie być dziewczyny z koperkiem? :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Oko, por w risotto brzmi super! SuPOR ;)
    A druszlak jest słodki :)

    Leloop, a ja się własnie nad tym nieszczęsnym koafiurem zastanawialam, po czym zapomniałam sprawdzić i taka wtopka! Dziękuję za poprawienia :)

    13tka, ciekawam, co gadałaś akurat o moich fotkach ;)

    Kasiu, zasiadać, po prostu! :) Ja nie wyobrazam sobie samotnych posiłków, gdy bliscy w domu...

    Małgoś, szydłowiecki był w porzo, bez udziwnień, bo to klub wojskowy :)

    Agatku, wyjaśnienie co do ksiązki w poscie wyzej :)

    Cudawianko, cieszę się :)

    Majano, ja pora sparzam przed dodaniem do potraw, to działa.

    Usagi, cieszę się! Daj znać! :)

    Lisko, bigos.... Aaaaj! I grochowa ;)

    Maja.m.miusow, dzięki :)

    Magdaleno, a ja uwielbiam zupę z pora, wiesz? Próbowałaś ją obecnie?

    Atina, dziękuję! :)

    Viri, moja rodzina tez jest w tej drugiej części :)

    Ewelajno, dziękuję za rady, też stosuję tę metodę :) A ostatnio sparzam go w mikrofali :)

    Enchocolatte, jak ładnie - wspólnie zacząć dzień i wspólnie go zakończyć.

    Catalino, niestety nie wiem, skad one są :( To prezent... Ale podejrzewam, ze sa z Duki albo Ikei.
    Dzięki ;)

    Olu, Zuza, dla mnie jest... Ale pora lubię. Od czasu do czasu.

    Magdo, książka to "Niedzielne przysmaki" G. Ramsaya, mój świezy nabytek :)

    Folkmyself, kluski śląskie bym wsunęła od razu :)
    PS Dziękuję...

    Dajdo :)))

    Cooking Marta, b. się cieszę!

    Basiula, zgadza się! Ja strasznie lubiłam te obiady :))) Ha, ale mam ostatnio intuicję ;)

    Moniko, dziękuuuuuję :)

    Ptasiu, o porze z pomidorem to nie słyszłam. Ale w sumie to zamiast cebuli. Curry nasze, inaczej bym dookreślała :)

    Karolu, pyszny był, to fakt :)
    Czeskiej zupy nie kojarzę, bedziesz robiła? :))) Mi się podobały jajka w szklankach, noszę się z zamiarem ich zrobienia :)

    Lo, dziękuję :)

    Delie, u nas Giek nadal kwitnie! Nawet nie tak dawno na obiedzie w nim byłam, wróciły wspomnienia ;)

    Amarantko, jeśli nie jadłas takiego kurczaka, to zachęcam szczerze :)

    Asiejo, ja w sumie też nieustannie go lubię :)

    Amaleno, szczawiówka to jest to! Tez uwielbiam :)

    Sarenko, witaj!

    Zaytoon, zarumieniłam się, naprawdę... :)

    KaroLino, zagadka ksiązki wyjaśniona wyżej - to G. ramsay, "Niedzielne przysmaki", mój nowy nabytek. Wiesz, ten Giek, mimo jarmarcznego wystroju, to całkiem dobre rzeczy serwował (i serwuje). Tylko w odwrotnych proporcjach - dużo mięsa i surówek, mało surówek. No i takie siermiężne dania. Ale ja lubię czasem wrócić do tego jedzenia :)

    Gosiu, w Gieku też były jakieś tańce! :)

    Olga, witaj :) Z tofu na pewno bedzie się to dobrze komponowało, bo smak pora curry jest wyraźny i dobrze przyjmuje rózne "wkłady".

    Beo, już Ci pisałam na blogu, ze mam tak samo. TO okropne, ale czasem po prostu człek się nie moze zabrać do pisania. Ja mam tak tez z odpowiedziami na komentarze - chciałabym, to wszystko powiedzieć, ale pisać mi sie nie chce... Ale ze mnie leń.

    Pola, Ty się nie mozesz obrażac i już wiesz, czemu! Karoli ksiązka się nalezała jak nic ;)
    W zupie też lubię, strrrrasznie. Taką kremową, ze śmietaną ;)

    Yo, była jeszcze "dziewczyna bez zęba na przedzie" i to po trosze z tego tytułu zrodziła się moja z koperkiem :)

    POZrowienia ciepłe!

    OdpowiedzUsuń
  45. ano masz Aniu, nie da sie ukryc! :**

    OdpowiedzUsuń
  46. świetny pomysł na tego pora! aż mam ochotę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Pyszne dania. Przygotowywałam po 22 na drugi dzień na obiadek i... nie mogłam powstrzymać się do spróbowania. Jedna łyżka, druga łyżka... Tak działa zasada niespożywania posiłków po 20!

    OdpowiedzUsuń
  48. Pyszne dania. Przygotowywałam po 22 na drugi dzień na obiadek i... nie mogłam powstrzymać się do spróbowania. Jedna łyżka, druga łyżka... Tak działa zasada niespożywania posiłków po 20!

    OdpowiedzUsuń
  49. Tworzysz wspaniały, autentyczny, oryginalny, pachnący, niepowtarzalny świat kuchni. Potrawy, które pronopujesz są proste i niezwykłe zarazem. To najlepszy blog kulinarny, jaki znam! Moje najszczersze gratulacje. I mam cichutką nadzieję, że to nie koniec...

    OdpowiedzUsuń
  50. Paulo, to wypróbuj, smiało! ;)

    AH! nooo...:)

    Marta, ja o 22 chyba nie bylabym w stanie rpzygotowywac obiadu na następny dzień, bo pewnie bym nie wytrzymała i podjadła... Cieszę się, że Ci smakowało!

    Anonimowy, DZIĘKUJĘ! Twój komentarz jest balsamem na moje serce (naprawdę). Obiecuję, że to nie koniec...:)

    Pozdrowienia cieplutkie!

    OdpowiedzUsuń
  51. przepis świetny! kurczak na maśle ma całkiem inną jakość. a najfajniejsze jest to, ze bardzo szybko się robi!

    OdpowiedzUsuń
  52. właśnie zjadłam, pyszne! jutro powtórka :)

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.