Moje ulubione to m.in.:
bursztyn,
jabłuszko,
szarlotka,
/Czytałam kiedyś, spytany o swój ulubiony wyraz Piotr Adamczyk odpowiedział, że jest to 'żółć', bo składa się z samych polskich liter. Ładne./
Lubię odkrywać nowe wyrazy.
W górnej szufladzie mego biurka leży czerwony zeszyt, w którym zapisuję nieznane mi słowa. I mimo że zapominam większość z nich, to kilka zawsze utkwi mi w pamięci. Moje niedawne odkrycie to imponderabilia.
Niewytłumaczalną radością napawa mnie fakt, że wiem, że nazwa pomidory wzięła się od włoskiego określenia „złote jabłka” (pommo doro), że prakseologia to całkiem świeże słowo, stworzone przez Kotarbińskiego, że niegdyś deszcz był deżdżem, stąd zwrot „jak kania dżdżu”… Długo by wymieniać.
***
Przepis na tę potrawę znalazłam w książce „Home food”*. Jednakże odwróciłam proporcje składników: w oryginale potrawa nazywała się Pikantne kiełbaski z harissą i kuskusem, moja potrawa to Kuskus z kiełbaskami.
Zanim podam przepis, wspomnę tylko o roli kaszki kuskus w moim życiu ;)
Z kuskusem nigdy się nie lubiliśmy. Na pierwszym roku studiów namiętnie go jadała moja miła współlokatorka. Z majonezem... To skutecznie zmiechęciło mnie do eksperymentów z tą kaszką, obraz miski kuskusu z majonezem na długo zapadł mi w pamięci.
Wróciłam do niego dopiero teraz i jestem zaskoczona, jak jest pyszny. Cytryna i pietruszka dodają mu lekkości, papryka charakteru, a rodzynki słodyczy.

KUSKUS Z KIEŁBASKĄ
Składniki:
300 g kaszki kuskus
1 ząbek czosnku
3 płatki chilli
oliwa (ilośc wg uznania)
3 łyżki soku z cytryny
łyżeczka skórki cytrynowej
garstka posiekanej pietruszki
1 czerwona papryka, opieczona i pokrojona w niewielkie plasterki
garść rodzynek
1 dobra kiełbasa (ja użyłam domowego wyrobu, mocno czosnkowej wędzonej kiełbasy)**
Kuskus przydządzam wg przepisu na opakowaniu.
Mieszam zmiażdżony czosnek, pokruszone chilii i ok. 1/4 szkl. oliwy (jej ilosć zależy od naszych gustów, od tego, jak wilgotny kuskus ma być). Dodaję do tego sok i skórkę cytrynową, pietruszkę, paprykę i rodzynki.
Odstawiam. W tym czasie kroję kiełbaski na niewielkie kawałki i podsmażam na patelni.
Następnie mieszam kuskus i pozostałe skłądniki (nie licząc kiełbaski). Wykładam na talerz. Na wierzchu układam kiełbaskę i zajadam zdziwiona, że kuskus może być tak dobry!
UWAGI:
1. w oryginale do kuskusu dodajemy pastę harissa. U mnie zastępowała ją mieszanka chilli, czosnku i oliwy.
2. paprykę "opiekłam" na suchej patelni, skórka ładnie poczerniała i schodziła bez większych problemów.
3. W przepisie podałam moje ilości składników, dużo tu pozmieniałam.
* bardzo ją lubię: zawiera wiele ciekawych przepisów i idealne zdjęcia (piękna kolorystyka, dyskretna stylizacja)
** w oryginale są kiełbaski jagnięce (bo jakżeby inaczej, kuskus + jagniecina = połaczenie idealne)
przypomniało mi się jak Anthony Bourdain w swojej książce Kill Grill określił pietruszkę mianem: maryśki ;)
OdpowiedzUsuńA kuskus bardzo lubię i nawet jutro poczynię :)
Jak czytam o tej miłości do słów, to czuję się jakbyś była moją bratnią duszą ;)
OdpowiedzUsuńImpoderabilię używamy ze Smakoszem naprzemiennie.
I źdźbło też lubię i bąbelki. I namiętnie wodzę oczkiem po słownikach: wyrazów obcych, synonimów, ortograficznym też ;)
O właśnie! Przypomniałaś mi - kuskus sobie zrobię :))
Wiedziałam, że jednak zrobię tę literówkę - "imponderabilię", no! ;)
OdpowiedzUsuńkuskus z majonezem?? fuj!! tez bym nie jadla go potem wieki.. ;-)
OdpowiedzUsuńPiekna milosc do slow.
OdpowiedzUsuńTwoj dzisiejszy wpis zachecil mnie do zastanowienia sie nad moimi ulubionymi, bede musiala nad tym pomyslec...
A po przeczytaniu o kuskusie z majonezem slabo mi sie zrobilo ;)
Twoj brzmi i prezentuje sie pieknie :)
Pozdrawiam!
a ja Aniu co do tego kuskusa to świetnie Cię rozumiem - też mam podobne wspomnienia z czasów studenckich - moja Koleżanka może nie jadła samego ale robiła sałatkę i też z majonezem i jakoś mi nie posmakował - do dzisiaj mam uraz - choć już parę razy w koszyku by wylądował
OdpowiedzUsuńmoże spróbuję Twojego sposobu :)
pozdrawiam !! i wspaniałego weekendu :))
Aniu, jak pieknie napisałaś! Piękna miłość do słów, nowych wyrazów i świetne zainteresowanie:)
OdpowiedzUsuńKuskus wygląda znakomicie i pyszniutko!:))
Pozdrawiam ciepło !:)
Był kiedyś 'konkurs' na najładniejsze polskie słowo i wygrała Filiżanka. W Maroku pewnie wygrał Kuskus:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAniu, miłośniczko słów :) - Twoja propozycja kuskusu oczywiście jest świetna. Zupełnie się nie dziwię, że po majonezowych wspomnieniach miałaś obawy co do smaku samego kuskusu. Miło się tak "zaskoczyć", prawda?
OdpowiedzUsuń"Imponderabilia" - brzmi rzeczywiście ładnie. Ale kiedy sprawdziłam w googlach, co znaczy,
OdpowiedzUsuńjest jeszcze ładniejsze :)...
Ale "żółć" nie bardzo do mnie przemawia, bo kojarzy mi się
wiadomo z czym. Za to kiedy mówiąc "żółć" wyobrażam sobie pola rzepaku, jest lepiej :).
Za to jednym z najpiękniej napisanych blogów świata jest Twój. Każdy post jest taki
przemyślany, bardzo podoba mi się, jak przechodzisz od najpiękniejszych wyrazów do potraw.
Urzekł mnie też kiedyś Twój wpis o budyniu czekoladowym. Kiedy zaczęłaś od tego, co kto ma w
wózku, a skończyłaś na budyniu właśnie. To jest piękne, chciałabym tak umieć. Żeby każde
moje słowo było imponderabiliom...
No a kuskus z kiełbasą, papryką, rodzynkami rzeczywiście brzmi wspaniale :). Choć smakuje na pewno lepiej niż brzmi.
Mi zdecydowanie słowo szarlotka się podoba:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj, coś mi się ten komentarz rozjechał, chyba parę razy przypadkowo enter wcisnęłam :)...
OdpowiedzUsuńAga, a co z kuskusem poczynisz? Będą relacje? :)
OdpowiedzUsuńOczko, przypomniałąś mi o źdźble! Też bardzo lubię! :) Bąbelki też niczego sobie. WIesz, dopiero za trzecim razem zauważyłam literówkę, o której wspomniałaś...
Cudawianki, to była trauma :P
Beo, dziękuję za miłe słowa. Ciekawe, jacy sa Twoi faworyci :)
Aniu, to Ty dokładnie wrozumiesz moją traumę :)a weekend, w rzeczy samej, jest wspaniały!
Majano, a dziękuję :)
Agato o filizance bym nie pomyślałą. Ładne, delikatne słowo, ale znam łądniejsze...:)
Małgosiu, baaardzo miło się tak zaskoczyć! z resztą często tak mam... Poznanie nowego połaczenia smaków czy odświeżenie znanego już smaku - to fajna sprawa.
Ola, jaka ładna notka :) Bardzo mi się miło zrobiło, gdy wpsomniałaś o mojej budyniowej notce, ze w ogóle coś z tej pisaniny utkwiło CI w pamięci. To bardzo budujące :) Dziękuję Ci za tak ciepłe słowa!
A rozjechane komentarze są bardzo fajne :)
Olciaky, to też moj faworyt :)
Ania - kolejny swietny wpis - bursztyn, jabluszko - sliczne to...
OdpowiedzUsuńI jeszcze Bliskim Wschodem powialo :-) Popatrz, to chyba ta harisse przywioze w wiekszych ilosciach?
Lubie strasznie Twoje uwagi i gwiazdki - ta skrupulatnosc jest iscie bratnia! Usciski.
Przyznam się,ze musiałam sprawdzić w googlach co oznacza "Imponderabilia" i podoba mi się bardzo znaczenie tego słowa :)
OdpowiedzUsuńNo i dlatego mój kot ma na imię Ździebko. I wcale nie dlatego, że ździebko za dużo waży ;)
OdpowiedzUsuńA kuskus brzmi smakowicie , fakt!
Aniu, a wiesz, ze jakis czas temu slyszlam, ze najladniejszym polskim slowem zostala okrzyknieta "filizanka"? :)
OdpowiedzUsuńkuskus wyglada pysznosciowo ;-)
pozdrawiam!
Zalega mi w szafce pudełeczko w kuskusem. Kupiłam kiedyś z zamiarem przygotowania jakiejś sałatki. Nadal (a od zakupu minęło jakieś pół roku), nie natrafiłam na żaden przepis godzien mojego kuskusu :-)
OdpowiedzUsuńAż do dziś! Jutro biorę się za Twoją propozycję :)
słowa potrafią inspirowac, landrynka i szarlotka przekonują mnie najbardziej
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAniu kolejny piekny wpis. Bardzo lubie czytac to co piszesz i za kazdym razem mowie sobie "szkoda, ze ja tak nie potrafie"
OdpowiedzUsuńCo do pieknych slow to az zaczelam sie zastanawiac, ktore slowa podobaja mi sie najbardziej. Przemysle to jeszcze.
A kuskus cudny. Kilka dni temu zrobilam podbna salatke i jeszcze nie mialam okazji wkleic na bloga. Pewnie niedlugo to nadrobie, ale narazie to w jakims amoku zyje i strasznie niezorganizowana jestem. Na wiele rzeczy brakuje mi czasu :(
pozdrawiam
przepisu nie komentuje, bo trochę nie pod nas :) ale czytać Cię uwielbiam, bo Twoje wpisy strasznie (jak mawiała moja profesor z poetyki) przypominasz pasje, na które kiedyś miałam więcej czasu. Pamiętam, że sama w nieskończoność planowałam założenie takiego zeszytu i na pierwszy wpis miało iść ulubione słówko jednego z wykładowców: aberracja :) ale że powtarzał je tak często, że dawno zdążyłam się z nim oswoić, podobnie jak z pochodzeniem słowa deszcz i milionami innych, które wciąż pojawiały się na zajęciach. To były czasy. Aż miło powspominać. I na czytanie był czas. Teraz chociaż o tej porze mam chwilę, by przełożyć pasję chwytania migawek treści pisanej z kartek książek na strony blogowe :)
OdpowiedzUsuńps. chyba czytałam ten wywiad z Adamczykiem, w każdym razie pamiętam jak dziś, że tylko tę żółć z niego zapamiętałam :)
ps. bardzo nam miło, że nas dodałaś do "swoich":) pozdrawiam w imieniu moim i pozostałych osób tworzących Zwegowanych.
Ally
Basiu, gwiazdeczki to mój żywioł! :P Tak naprawdę wszystko bym umieszczała w nawiasach, z gwiazdkami, itepe. Musiałam na to uważać podczas pisania magisterki!
OdpowiedzUsuńHarissę pewnie mozna dostać w większych sklepach, ale tu, gdzie jestem nawet szparagi trzeba specjalnie zamiawiać, więc o harissie nie ma co marzyć...
Majano, jesteś bogatsza o kolejne słowo, czyż to nie miłe uczucie? :))
An-na, urocze imię dla kota :) Nasz jest po prostu Bogdan...
Olu, już to Agata napisała wczesniej, b. mnie to zaintrygowało. Muszę sprawdzić, jakie wyrazy były na kolejnych miejscach :)
Agatko, też tak miałam z zalegajacym kuskusem :) Teraz już chyba kupię kolejne pudełko i jestem pewna, że tak długo nie przeleży w szafce. Mam nadzieję, ze Ci smakował!
*, bardzo mi miło, że czujesz się przekonana :P
Karolko, dziękuję! I rozumiem, o co chodzi z tym niezorganizowaniem... Mam podobnie. To chyba maj tak na nas działa :)
Ally, tego Wam (studentom polonistyki!) zazdrosciłam: bliskości słowa... Ja poznaję je na własną rękę. Dlatego zeszyt taki niezapisany jeszcze...
Znam kogoś, kto często mówi "totalna aberracja!" :)
cieplutkie pozdrowienia!
Gratuluję inspirującego przepisu!
OdpowiedzUsuńWybrałem go do 17 edycji Foodelkowych Przepisów Tygodnia na blogu Foodelek.pl.
B. mi miło :)
OdpowiedzUsuńAniu, jestem milosnikiem Twoich gwiadzek, im wiecej tym bardziej mnie wciagaja! Moze to egoizm, bo sama lubie nawiasy, ale Twoje *, ** sa slodkie :)
OdpowiedzUsuńHarissa, tak... Wlasnie sie zastanawiam czy nie zebrac zamowien na zakupy bliskowschodnich przypraw, poza "zaufaniem" lubie cos robic dla innych :)
Basiu,
OdpowiedzUsuńczasem zapominam, że Ty jestes TAK daleko i w tak egzotycznym miejscu... W zasiegu ręki masz przyprawy, których istnienia nawet nie jestem świadoma :) Ot, chocby taka harissę... Ja muszę za nią schodzić wiele sklepów.
Znajomi na pewno się ucieszą, gdy wyjdziesz z taka propozycją. Ja byłabym wniebowzięta, mogąc kupić przyprawy z pierwszej ręki. No, z drugiej... :)