Że słychać, jak życie powoli nabiera rozbiegu, jak biel przeistacza się w seledyn, a w powietrzu czuć wiosenne wibracje…
Wyobrażam sobie ćwierkanie ptaków. Pierwszego fioletowego krokusa. Pierwszą kałużę, która powstała z kwietniowego deszczu, nie zaś z lutowej pluchy.
Przypominam sobie, jak w pierwszej klasie pani zaprowadziła moją klasę na spacer, podczas którego mieliśmy wypatrywać pierwszych znaków wiosny. Pamiętam pole przebiśniegów, zielone pączki i opatuloną chustą kobietę, która schylała się nad grządką. To dla mnie pierwsze znaki wiosny.
I Marzanna, tak smutna i tragiczna postać… Jeszcze niedawno, wraz z innymi dziećmi, stroiłam ją w kolorowe gałganki, chroniłam przed zimnem, opatulając słomianą kibić w kolejne warstwy szmatek, a już następnego dnia wybraliśmy się na spacer, podczas którego wrzuciliśmy ją w zimne odmęty miejscowej rzeczki.
Nigdy nie mogłam pojąć tego procederu. Po cóż topić Bogu ducha winną Marzannę? Przecież prędzej czy później wiosna i tak się nam objawi!
***
A jeśli się nie objawi, to sami ją spreparujemy. Ot, choćby w postaci zielonej kanapeczki, która umili każdy, nawet najbardziej przerażający poranek.
Oprócz tego potrzeba nam soli i pieprzu – wersja podstawowa gotowa.
W wersji rozbudowanej (dzisiejszej) dodaję wyrazistego sera – tu wiosenna pasta składa się z kawałków gorgonzoli, ale myślę, że feta czy roquefort też dobrze się wkomponują w zieloność papki.
W wersji weekendowej dodaję do pasty ćwierć ząbka czosnku, co naprawdę wzbogaca jej smak.
Lada moment zacznę hodować kuchenny szczypiorek, m. in. po to, by mógł znaleźć się w seledynowej paście. Będzie pysznie, jestem o tym przekonana!
Aha, na górze przydałby się plasterek czegoś chrupiącego, rzodkiewki czy świeżego ogórka. Kontrast: miękkość – chrupkość jest tu mile widziany.
A gdyby tak dorzucić odrobię uprażonych ziaren słonecznika? A może nasion pinii?
Do tego kromka chleba z cieniutką warstwą masła i jestem w siódmym niebie, gwiżdżąc na szarość, pluchę i mdłość krajobrazu.
Wiosna kiełkuje we mnie i to jest najważniejsze.
WIOSENNA PASTA Z AVOCADO
Składniki:
1 avocado
sok z cytryny (ilość wg uznania)
sól, pieprz
kawałek gorgonzoli (bądź innego sera o wyraźnym smaku)
ćwierć ząbka czosnku, garstka uprażonych nasion słonecznika (pinioli) - opcjonalnie
kilka plasterków rzodkiewki (świeżego ogórka) – opcjonalnie
Wydrążam avocado (wbijanie noża w pestkę sprawia mi największą radość) i od razu polewam miąższ* sokiem z cytryny, by nie zczerniał.
Dodaję gorgonzolę. Przyprawiam, miażdżę widelcem i dokładnie mieszam. Smaruję pastą ciemne pieczywo (dobre też na grzankach), ewent. posypuję uprażonymi nasionami albo przyozdabiam plasterkami wybranych warzyw.
* Miąższ – razem z jabłuszkiem i bursztynem to jedno z moich ulubionych słów.
PS Zdjęcia robione w biegu, między jednym a drugim kęsem. Tuz przed wyjściem do pracy, dlatego wyglądają tak, a nie inaczej.
Bardzo fotogeniczna pasta!
OdpowiedzUsuńKocham avocado w kazdej postaci :)
To się nazywa pełna dawka wiosny!
OdpowiedzUsuńCudownie się Ciebie czyta Aniu!!!
OdpowiedzUsuńTeż robię taką pastę, zwykle z czosnkiem...czasem z limonką zamiast cytryny.
Aniu, nawet polubię avokado, żeby tylko wywołać wiosnę!!! Piękny post:)Pamiętam topienie Marzanny w szkole, zwykle chodziliśmy na plażę.
OdpowiedzUsuńu mnie też ostatnio zielono było
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na awokado z gorgonzolą, trzeba wypróbować, zwłaszcza że uwielbiam awokado i gorgonzolę
Pasta wygląda świetnie :)! Ma śliczny kolorek i musi cudownie smakować :). Ah, jak to pięknie opisałaś :). Ja obsesyjnie wypatruję wiosny, ale za moim oknem coś szarawo ostatnio. Za 2, 3 tygodnie wszystko się na szczęście zmieni :).
OdpowiedzUsuńoj tak, uprażone ziarna słonecznika by tu pasowały,
OdpowiedzUsuńale wiadomo, że w biegu przed pracą nie ma czasu na prażenie ;-)
a ze zdjęciami to na pewno kokietujesz, bo są piękne
wiosna już za rogiem
też ją czuję
na talerzach,
trochę w sercu
Ahh, jak apetycznie wyglada:-) mniam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Och wiosna, wiosna! Nadchodzi :)) Twoja pasta jest tak wiosenna, ze na pewno nie bedzie potrzebne topienie Marzanny, by wiosna nadeszła. Wywołasz ją swoimi zielonymi pomysłami :) Super!
OdpowiedzUsuńo cos dla mnie i będzie jak znalazł jako omasta do chleba czosnkowego
OdpowiedzUsuńW weekend robie
Zdjecia fajne, nie ma sie co martwic, bo jak najbardziej wzbudzaja apetyt:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dobra mam kanapke na lunch szukam chetnego do odstapienia tej ladnej zielonej pasty kanapkowej :)))))))
OdpowiedzUsuńDziekuję za miłe słowa, dziewczęta :) Pasta chętnie bym sie pdozieliła, ale oczywiscie juz jej nie ma ;)
OdpowiedzUsuńMargot, czosnkowy chleb pasuje mi do niej idealnie! Napisz, jak Ci smakowało :)
Aniu, Twoja zieloność mnie się udziela. :) W mojej kuchni też coraz częściej zielono. :)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz i o wiośnie i o Marzannie :) Ja zaklinam swoje otoczenie wiosną w wazonach, bazie i tulipany, jeszcze kremowobiałe, ale już zapowiadające wiosnę :) A gdy ostatnio widziałam na spacerze przebiśniegi to tak mi się lekko od razu zrobiło :)
OdpowiedzUsuńA pasta nieśmiertelna i dodatek gorgonzoli jest wspaniały :) Żeby było zabawniej to ja właśnie jadłam lekką sałatkę z mieszanką różnych sałat, z dressingiem i gorgonzolą, wiec też miałam zielono :)
ten weekend rzeczywiście w Gdańsku nie wygląda zbyt wiosennie i fajnie jest zaczarować otoczenie i zarazić je pełnią zieloności :)
OdpowiedzUsuńa procesy na Marzannach też ciężko znoszę... ale kto ma pielęgnować tradycję smutną, ale naszą, jeśli nie chociaż pani w pierwszej klasie...
pozdrawiam ciepło, Ally
Ach,jak ja bym chciała już tą wiosnę:(..a tu śnieg.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, a będzie coraz zieleniej! :)TO już ten czas.
OdpowiedzUsuńTilianaro, przypomniałaś mi o jednej niezmiernie waznej rzeczy- o kwiatach! Co roku mam u siebie jakies tulipany. Bazie czasem tez, jak znajdę :) A w tym roku mam ochotę na żonkile na parapecie.
Zwegowani, ja teraz jestem dosyc daleko od Gdańska, ale myślę, że pogoda wszędzie niezbyt ciekawa :)Hm... Ciekawe, czy nadal się topi Marzanny. nie przypominam sobie, bym je ostatnimi laty widziala. Trochę szkoda! TYle przeżyć :)
Olciaky, GDZIE śnieg? Też chce trochę! :) Wolę śnieg niż pluchę...
Dziś będąc na targu zastanawiałam się co mogę zrobić z avocado, wiesz, że rozwiązałaś mój problem:). Na pewno wypróbuję Twój przepis na groch z kapustą, który dziś znalazłam, ale dopiero na Boże Narodzenie, bo dla mnie to potrawa typowo wigilijna. Od dziś mam nowe marzenie: chcę robić takie piękne zdjęcia jak Twoje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zapomniałam dodać dlaczego to wszystko piszę na stronie z przepisem na pastę z avocado. To dlatego, że też mam swoje ulubione słowa. Moje to: bajecznie, lekko, puszysty
OdpowiedzUsuń