Seledynowa kapusta pekińska,
zielony szczypiorek (jeszcze nie z własnej hodowli, niestety – mój się ociąga),
białe wstęgi rzepy,
paseczki jasnego kurczaka
i przezroczysty makaron ryżowy (uwielbiam jego ascetyczny wygląd).
Wszystko to okraszone sosem rybnym i wrzucone do woka. Nawet pałeczki miałam zielone!
A już za chwilę przypełznie kolejny
Zapowiada się zimowo, więc szykuję stos książek i czekam, aż nadejdzie kanapowa sobota – czas lektury i ciepłej herbaty.
A do herbaty najlepsze będą… No właśnie. Zacznijmy od początku.
Kilka dni temu wbiła nas w ziemię.
Już w przedpokoju zaatakował nas intensywny zapach czekolady; w kuchni okazało się, że nasza kucharka upiekła… czekoladowy tort Nigelli. Na pytanie, co skłoniło ją do takiego wyczynu odpowiedziała, że mieli z tatą ochotę na coś słodkiego. Dlatego też Ewa poświęciła kilka godzin na pieczenie dwóch blatów ciasta, robienie strrrrrasznie kalorycznej i równie pysznej masy czekoladowej, a także zapełnianie zlewu tysiącem misek, miseczek i mich (z czego mama była niezmiernie zadowolona;).
Na progu przywitał mnie znajomy zapach. Słodkawy i orzeźwiający. Kojarzyłam go, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, co jest jego źródłem. Chwilę później wszystko się wyjaśniło: na stole stały słoiczki z pomarańczowym i morelowym dżemem, świeże masło i… sterta pomarańczowym mufinów. To jedne z naszych ulubionych wypieków śniadaniowo-kolacyjnych, piekłam je kilkakrotnie, zawsze znikały jeszcze zanim zdążyły ostygnąć. Nie inaczej było podczas tamtej kolacji.
Najlepsze z kawałkiem masła, którego brzegi delikatnie topiły się w zetknięciu z ciepłym ciastem.
(z książki „Nigella gryzie”)
75 g masła
250 g mąki
25 g mielonych migdałów
½ łyżeczki sody
2 łyżeczki proszku do pieczenia
75 g cukru
skórka z 1 pomarańczy
100 ml swieżo wyciśniętego soku z pomarańczy
100 ml mleka
jajko
Wymieszała płynne z suchymi, pamiętając o złotej zasadzie pieczenia mufinów: mieszaj delikatnie i niezbyt dokładnie (inaczej wyszłyby jej twarde grudy). Piekła je w 200 st. C., przez ok. 20 minut.
Musiały być pyszne, skoro nawet jednej nie zdążyłyście sfotografować :D
OdpowiedzUsuńjakie to urocze:-)
OdpowiedzUsuńw moim domu to ja jestem tą młodszą siostrą
ale jednak większośc rzeczy nauczyłam się przygotowywac podglądając Mamę, siostra rzadko kucharzyła
a teraz jak do mnie dzwoni to pyta ciągle kiedy przyjade upiec jakies ciasteczka, takie t miłe:-)
na takie migdałowo pomarańczowe muffinki to mam ochotę..
Aniu, muffiny musiały byc cudownie smaczne ! :))
OdpowiedzUsuńSzkdoa,ze nie została dla mnie ani jedna babeczka hi hi ;)
Pzodrawiam przedweekendowo :)
No, to pyszne jedzenie było, w najmodniejszych kolorach sezonu;)
OdpowiedzUsuńMam ta ksiazke! Widzialam te muffiny tralalal :) Ale potrzebowalam recenzji :) Teraz juz wiem, ze warto je zrobic!
OdpowiedzUsuńMoja Mlodsza (19 lat) ostatnio zalapala bakcyla na kucharzenie, wiec moze cos jest jednak z tymi genami... :))))
Ale szybciutko zniknęły Twoje muffinki. Musiały być wspaniałe! a to danie we wszystkich odcieniach zieleni...pycha!!!
OdpowiedzUsuńMonsai, podczas kolacji nie miałam aparatu, więc jedyne, co mi pozostało, to zabrać ze sobą papilotki i cyknąć im foto :)
OdpowiedzUsuńAsiejko, mnie tez ciągle pytają, kiedy znów będzie coś słodkiego :)
Majano, były smaczne, to fakt...
Majmily's, no tak, udało się jej :)
Polko, z czystym sumieniem mogę Cie zachęcić do tych mufinów. Ale koniecznie jedz ciepłe.
Alicjo, były strasznie pyszne :)Smakowaly tym bardziej, ze upoieczone przez kogos innego :)
Pozdrawiam Was!
Ładna historia o siostrze, a poza tym... ładny kolor sweterka ;)
OdpowiedzUsuńNo nie Aniu! Czuję się wielce rozczarowana! Samymi papierkami swoich blogowych gości raczysz? ;-) Nie ładnie, oj nieładnie... ;-))
OdpowiedzUsuńWspaniale mieć taką siostrę i takie wspomnienia ... i cudownie móc zjeść takie pyszne muffinki :) Gratuluję wspaniałej siostry i pysznej kolacji ... zielonego obiadku też :)
OdpowiedzUsuńJa tam nie potrzebuję zdjęć. To jak opisałaś te muffiny działa na mnie lepiej niż najlepsze zdjęcie :). Muszą być pyszne!
OdpowiedzUsuńAniu, mysle juz od paru godzin co Ci napisac... Zaczne od tego, ze starsznie milo Cie poznac!
OdpowiedzUsuńI po pierwsze, samolubnie, bradzo Ci dziekuje za docenienie moich blogowych historii, czasem sobie mysle ze ten blog jest przez to za bardzo osobisty, ale moze te historie i wspomnienia odrozniaja mnie w potoku przepisow (ale tez z tego powodu trzymalam go dlugo niby w tajemnicy przez swiatem bloggerow:).
Po drugie, jestem zafascynowana Twoimi zdjeciami - zwlaszcza orzechow, drewniannych fragmnetow - piekne!
Po trzecie od kilu dni marze o tarcie cytrynowej ktora wlasnie widzialam na Twoim blogu, wczesniej go wogole nie znajac. Mam nadzieje, ze odwaze sie ja niebawem wyprobowac.
Niesamowite, ze obie zakladalysmy bloga 1-go kwietnia...
Pozdrowienia!
Sliczna historia :)
OdpowiedzUsuńU nas to ja jestem ta mlodsza siostra, ale niestety wczesniej nie mialysmy w zasadzie okazji wspolnie kucharzyc; dopiero teraz, gdy od czasu do czasu spotykamy sie podczas wakacji...
A muffinki po Twojej rekomendacji z pewnoscia kiedys upieke :)
Pozdrawiam!
ahh a gdzie te muffiny? dałabyś nacieszyc oko chociaż ;)
OdpowiedzUsuńByły sobie muffiny..i nie ma muffin:P
OdpowiedzUsuńŁadny masz lakier do paznokci:P
ale mi narobiłaś smaka na muffinki, najlepiej właśnie przy dobrej książce, kawie i kocyku :)
OdpowiedzUsuńa jaką kanapową lekturę polecasz? :>
Aniu, ale masz zdolną siostrę:) Moja siostra też lubi i umie dobrze gotować. Kiedyś, jak razem jeszcze mieszkałyśmy z rodzicami, to często razem z nią, albo nawet w czwórkę z rodzicami pichciliśmy w kuchni. A jak miała Pierwszą Komunię, to własnoręcznie przygotowałam jej tort, od początku do końca! Miałam wtedy 14 lat:)
OdpowiedzUsuńUps, za szybko poszło:)
OdpowiedzUsuńZapomniałam jeszcze napisać, że przepis na muffiny sobie zabieram i niebawem je upiekę:)
Kochaną i zdolną masz siostrę! Gratulacje i życzę Ewe więcej kulinarnych pysznych dań, może niebawem sama założy kulinarnego bloga? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czyli: nie poszła w las nauka :) Chciałabym być Twoją siostrą i zjadać pyszności, o których piszesz ;)
OdpowiedzUsuńHi hi, dzięki, Ptasiu. Tez lubię ten kolor :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, musisz wybaczyć ;) Miałam co prawda mozliwośc podlinkować stare zdjecia mufinów z forum, ale one są niezbyt udane, wiec sobie darowałam. Z resztą od czego jest wyobraźnia! ;)
Tili, zgadzam się w pełni, ze taka siostra to skarb. Przeważnie :D
Olalala, były pyszne, dostałam wczoraj kolejne dwie sztuki, bo siostra dopiekła blaszkę :)
Buruuberii, tak się ucieszyłąm, gdy zobaczyłam wpis od Ciebie! Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa, to jest... budujące :) Wiecej napsiałam u CIebie, wiec już pewnie przeczytałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Beo, z nieciepliwością czekam, aż wypełnisz lukę zdjeciową i pokażesz, jak wygladają te mufiny :)
Ago, już dawno ich nie ma... Nawet ja oko króciutko cieszyłam :P
Olciaky, a dziękuję, tez go lubię :)
Zwegowani, kanapowa lektura u mnie to ostatnio "Doktor Żywago", ale to mało wiosenne... nic, tylko mrozy i rewolty :P
Kasiu, tez niezły wyczyn, tort na Komunię siostry! A taie wspólne pichcenie jest najfajniejsze, pod warunkiem tylko, ze każdy ma wydzielone zadania. Inaczej chaos i zgrzytanie zębów...:)
Notme, przekażę Ewie te słowa, na pewno się ucieszy :) A wiesz, tez jej mówiłam o blogu kulinarnym, jedną czytelniczkę miałaby na pewno :)
Ha, Lisko, nie poszła w las nauka. A najfajniejsze jest to, ze to początki kulinarnej działalności Ewy. Ciekawe, czym później będzie nas zaskakiwać :)
Pozdrownienia wieczorową, tfu!, nocną porą!
muffinki wyprobowane :) pieknie pachna i jeszcze lepiej smakuja :)
OdpowiedzUsuńDagmaro, bardzo się cieszę! :) Miło mi, że mimo braku zdjęcia zaufałaś mi i je upiekłaś :)
OdpowiedzUsuńAniu, tez odpisalam tyle ze tym razem "u siebie" - nie wiem czy widzialas... a wiecej dodam zaraz pod Twoim postem o jajkach, papa
OdpowiedzUsuńJuż lecę na makagigi czytać :)
OdpowiedzUsuńTwoje wspomnienia przypominają mi trochę moją teraźniejszość :) Moja siostra, odrobinę nieudolnie, stara się pomagać mi w kuchni. Niestety, jak na razie najlepiej, kiedy jej czynny udział ogranicza się do konsumpcji ;) Zrobiłam muffinki w formie ciasta, były przepyszne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W formie ciasta tez musi byc pycha, chyba najfajniejsze w keksówce :)
OdpowiedzUsuń