Dzisiaj nie mam do opowiedzenia żadnych historii, bo ten wypiek spycha wszystko na dalszy plan. On, a raczej ona - tarta - musi być główną bohaterką tego tekstu, nie widzę innego wyjścia.
Zawsze w sezonie letnim mam ochotę zrobić wielką tartę owocową tętniącą kolorami, zapachami i smakami. Widzę ją tak: kruchy spód, nieduża warstwa kremu (najlepiej na bazie bitej śmietany lub mascarpone) i mnóstwo malin, jagód, porzeczek, jeżyn. I zawsze coś staje na przeszkodzie realizacji moich planów - a to w sklepie nie ma malin, a to porzeczki już starawe, a to pudełeczko borówek amerykańskich jest tak kuszące, że zapominam o cieście i zjadam je prosto z pojemnika...
Tym razem się udało, nie zjadłam wszystkich malin i borówek, zrobiłam krem z mascarpone i ozdobiłam ciasto rzędami kolorowych owoców. Nietrudno się domyślić, że efekt był oszałamiający. To chyba najlepsza tarta, jaką do tej pory upiekłam, a robiłam ich już sporo... Słodycz borówek i lekka kwaskowatość malin w połączeniu z cienką warstwą kremu z mascarpone, a na samym spodzie trochę dżemu malinowego, a wszystko to zamknięte w delikatnym, maślanym kruchym cieście.
Za wadę tarty można uznać to, że najlepsza jest na świeżo, ale tak naprawdę nie jest to duży problem, bo wypiek jest tak dobry, że znika od razu.
TARTA Z KREMEM MASCARPONE, MALINAMI I BORÓWKAMI
(proporcje na blachę 20 cm x29 cm)
na kruche ciasto:
300 g mąki
200 g masła
100 g drobnego cukru (albo cukru pudru)
1 żółtko
na krem:
250 g mascarpone
2 żółtka
ok. 30 g drobnego cukru (można dać mniej, w zależności od preferowanej słodkości kremu)
opcjonalnie: 2-3 łyżki dżemu malinowego
ok. 1,5 szklanki borówek amerykańskich
ok. 2 szklanki malin
Zagniatam szybko kruche ciasto (używam do tego robota kuchennego z ostrzem do siekania, ale można oczywiscie zrobić to ręcznie, należy tylko pamętać, by składniki były schłodzone, a czas wyrabiania krótki). Kulę ciasta zawijam w worek foliowy i odkładam na pół godziny do lodówki albo na kwadrans do zamrażarki.
Wyklejam ciastem formę do tarty (nigdy nie wałkuję ciasta, a kroję je na cienkie plastry, którymi wyklejam blaszkę). Blachę z ciastem schładzam w lodówce ok. 30 minut (jest to zbędne tylko jeśli po wyklejeniu formy, ciasto nadal jest zimne - inaczej może się skurczyć w piekarniku). Ciasto piekę 10 minut w 190 st. C., a następnie 20-25 minut w 180 st. C., bez termoobiegu, do zezłocenia.
Odkładam do ostygnięcia i w tym czasie przygotowuję krem: ucieram z cukrem żółtka. Kiedy masa jajeczna będzie puszysta i jasna, dodaję łyżkę mascarpone i mieszam całość. Następnie dorzucam resztę sera i mieszam masę.
Schłodzony spód smaruję 2-3 łyżkami dżemu malinowego (niekoniecznie), a następnie smaruję cienką warstwą kremu. Na wierzchu układam maliny i borówki, podaję od razu.
1. Przepis na kruche ciasto jest ten sam, co zawsze (czyli ten). Na tę blachę potrzebuję więcej ciasta, więc podwoiłam proporcje z bazowego przepisu. Po jego rozłożeniu pozostała m jeszcze jego nieduża kulka, którą mrożę i mam na awaryjne sytuacje. Na okrągłą blachę do tart wystarczy połowa porcji wskazanej w tym tutaj przepisie, a już na pewno 3/4 porcji.
2. Przepis na krem jest 'z głowy', podobny robię do tiramisu. Kto nie może/ nie chce jeść surowych żółtek, może zastąpić je ubitą kremówką (około pół szklanki śmietanki i odpowiednia ilość cukru), z którą postępujemy tak jak z żółtkami. Słodkość kremu regulujemy wg własnych upodobań.
3. Oczywiscie borówki amerykańskie i maliny to tylko luźna sugestia, pasuje tu wiele letnich owoców, najlepiej,jesli mają kwaskowatą nutkę.
4. Tarta jest obłędnie pyszna i niebezpieczna, bo można ją jeść, jeść i jeść...
Etykiety: ciasto kruche, jagody, maliny, na słodko, owoce, owoce leśne, ser, tarty