W lipcu lubię...

 


A w lipcu lubię:

1. weekendowe śniadania na tarasie, najlepiej jeśli przeciągają się do południa, koniecznie w miłym towarzystwie.

2. zioła, zioła, zioła! Na kuchennym parapecie rośnie melisa i bazylia, na zewnątrz mam krzaczek rozmarynu i miętę, zaś w drodze lubczyk. Jajecznica posypana hojnie mieszanką świeżych ziół nabiera zupełnie innego smaku, a pierś indycza, zamarynowana w soku z limonki, oliwie, soli i mieszance lubczyku, koperku, bazylii i kolendry, a następni zgrillowana z warzywami  smakuje nieziemsko. Podobnie jest z sałatką z rukoli, pomidorków cherry i mieszanki wyżej wspomnianych ziół (tę sałatkę robiła nam na Kaszubach Marta:).


 


3. Obraz greckiego reżysera G. Lanthimosa „Kieł”. Jeśli ktoś szuka w kinie odprężenia, niech nie wybiera się na ten film! To jedna z mocniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Ktoś porównał go w "Funny games" i jest w tym wiele słuszności - oba filmy pokazują bezpodstawną przemoc, odzierają ze złudzeń i nie pozwalają wierzyć w happy endy.

4. Książkę „Miss Dahl’s voluptuous delights” autorstwa Sophie Dahl, mimo iż podchodziłam do tej pozycji sceptycznie, obawiając się, że to kolejne dziecko rozdmuchanego pr-u, opierającego się na ładnej buzi i seksownych gestach. 
Tymczasem Sophie – jak przystało na wnuczkę autora „Charliego i fabryki czekolady” – pisze z lekkością, bez nadęcia i z humorem. Czytając tę książkę widać, że dziewczyna naprawdę lubi jeść i gotować. Przepisy, co bardzo lubię, podzielone są na pory roku, dzięki czemu przeglądam dziś same aktualności: cynamonowe pieczone brzoskwinie, grillowaną cukinię z halloumi, zupę z groszku. Zdjęcia i cała szata graficzna utrzymane są w klimacie książki: proste stylizacje, brak udziwnień, czasem zaś pojawi się uśmiechnięta Sophie w delikatnym makijażu i pastelowej sukience. Ładnie, prosto i – co bardzo ważne - wiarygodnie.

5. Świerszcze, które słychać co wieczór mimo deszczowej pory. Kojarzą mi się z upalnym, lepkim i leniwym latem…

6. Mrożenie sezonowych słodkości na chłodniejsze dni. W zamrażalniku mam już całą blachę muffinów z rabarbarem, knedle z morelami i babeczki z białą porzeczką

7. Pyszne prezenty, na przykład dżem truskawkowy z bazylią albo bochen własnoręcznie pieczonego chleba!


PS Dziękuję Wam za: miłe słowa dot. tego cyklu – staram się go prowadzić w miarę regularnie, ale pewnie nie zawsze utrzymam miesięczne odstępy czasu, dziękuję także za  wyróżnienia :)

Etykiety: ,