Gdy serce ściska trudny do opisania żal



Czyz nadejściem września powietrze naprawdę pachnie już inaczej? Ile w tym autosugestii, a ile prawdy?

Gdy wyszłam na dwór, uderzył mnie zapach jesieni. To niemożliwe, jeszcze nie teraz, nie! A jednak.


To już...?

W powietrze wkrada się jesienna nuta. Światło mięknie, jest cieplejsze, bardziej nasycone, pozbawione tej letniej ostrości.



Nie wiem jak Wy, ale ja nie jestem jeszcze gotowa na jesień. Nie chcę jej. Chcę ciepła, plaży, roweru*, zielonego lasu, gładkiej tafli jeziora... Niestety, na plecach czuć już chłodny oddech jesieni. Można nad tym ubolewać, można zanurzać się w melancholii i tęsknocie za tym co nieubłaganie odchodzi w przeszłość. Można też zaparzyć herbatę z sokiem malinowym i - porządkując wakacyjne zdjęcia - ostatecznie pożegnać się z latem.

A gdy serce znów ściśnie trudny do opisania żal, porcję słońca można sobie przemycić w bakłażanowych involtini.



INVOLTINI DI MELANZANE, czyli ROLADKI Z BAKŁAŻANA

(składniki na 2-3 porcje obiadowe)

na sos:
1 mała cebula, posiekana
1 ząbek czosnku, zmiażdżony
1/2 łyżeczki suszonego oregano
2 puszki pomidorów
1 łyżeczka cukru
sól i pieprz

1 duży bakłażan

50 g quinoi (komosy ryżowej)
1/2 łyżeczki suszonego oregano
25 g posiekanych migdałów
100 g pokruszonego sera feta
1 ząbek czosnku, zmiażdżony
1 mała cebula, posiekana (opcjonalnie)
1 małe jajko albo białko z 1 jajka
szczypta cynamonu

oliwa

Na głębokiej patelni, na łyżce oliwy podsmażam cebulę i czosnek. Dodaję pomidory z puszek (albo świeże pomidory, wtedy używam ok. 5-6 sporych sztuk), cukier, sól i pieprz i oregano. Duszę sos ok. 15 minut, mieszając co jakiś czas.

W tym czasie gotuję quinoę (najpierw płuczę ziarna, a potem zalewam je podwójną ilością wody i gotuję, aż woda wchłonie w ziarna, które będą już miękkie).

Bakłażana kroję wzdłuż w cienkie plastry, które lekko solę i smaruję oliwą, po czym podsmażam partiami na patelni grillowej (albo zwykłej), aż zmiękną. Odkładam je na bok.

Na suchej patelni prażę migdały, aż lekko się zezłocą.

Ugotowaną, lekko ostygłą quinoę mieszam z przyprawami (oregano, cynamon, sól i pieprz), czosnkiem, cebulą (jeżeli ją dodaję), jajkiem, uprażonymi migdałami i pokruszoną fetą. Następnie układam porcję nadzienia na początku plastra bakłażana i zawijam go w rulonik.

Gdy wszystkie roladki będą już gotowe, układam je w naczyniu do duszenia, zalewam sosem pomidorowym i duszę na małym ogniu, pod przykryciem, ok. 15 minut.


A kto nie ma siły na żmudne zawijanie roladek, proponuję szybkiego bakłażana z miętą:



MIĘTOWO-CZOSNKOWY BAKŁAŻAN

1 bakłażan
kilka łyżek oliwy
sól i pieprz
1 ząbek czosnku, zmiażdżony
kilka gałązek świeżej mięty, posiekanej

Bakłażana kroję w okrągłe plastry o grubości ok. 1/2 cm. Lekko go solę i smażę na patelni grillowej, uprzednio posmarowanej oliwą.

Ciepłe jeszcze plastry bakłażana mieszam ze zmiażdżonym czosnkiem, miętą i kilkoma łyżkami oliwy (ilość zależy od preferencji przyrządzającego, ja daję ok. 4 łyżki oliwy). Przyrządzone w ten sposób bakłażany owijam szczelnie folią i chowam do lodówki na min. pół godziny, aby smaki się przegryzły.

Podaję bakłażany jako dodatek do lekkiego obiadu (ja jem je zimne, ale niektórzy wolą podgrzewać) albo samodzielne danie, z kawałkiem ciabatty.



Uwagi:

1. Przepis na involtini pochodzi z książki "Nigella gryzie". Chodził za mną dobrych kilka lat, aż w końcu się nań skusiłam, lekko go modyfikując. Bulgur zastąpiłam quinoą, pistacje migdałami i zrezygnowałam z zapiekania potrawy na rzecz jej duszenia.

Roladki wymagają trochę pracy, ale to to zawijanie, nadziewanie i mieszanie to bardzo miłe, kojące czynności, w sam raz na niedzielne popołudnie. Z resztą opłaca się włożyć w to trochę pracy, bo to pyszna rzecz! Delikatna quinoa, czosnkowy sos pomidorowy, i mięsisty bakłażan, z migdałowym posmakiem w tle.

Z podanej porcji wychodzi ok. 10 roladek. Jeśli masz małe bakłażany, użyj dwóch.

2. A ten bakłażan to - obok cukinii przyrządzonej w identyczny sposób - mój letni klasyk. Dodatek mięty, który wypatrzyłam we "Włoskiej wyprawie Jamiego" nadaje bakłażanowi zupełnie innego charakteru, przełamując czosnkowo-oliwny aromat i orzeźwiając całość. Pych, pycha, pycha! Zarówno jako dodatek do obiadu, wierzch grzanek (powstanie wówczas apetyczna bruschetta), jak i odrębne danie obiadowe, podawane z kawałkiem ciabatty.



* marzenia ściętej głowy, a raczej zwichniętej kostki...

PS I chciałam jeszcze podziękować Amber, Tili, Wiewiórce, Dorocie i Zieleninie za zaproszenie do zabawy w lubienie :) Jako ze kilka postów temu - gdy pisałam o pieczonych pomidorkach - już się do tego tematu odniosłam, pozwolę sobie się nie powtarzać :)

Etykiety: , , , , , , ,