Czerwiec zachwyca mnie swoją obfitością: mogę pójść do warzywniaka i wyjść z torbami sezonowych pyszności, o których zimą mogłam tylko śnić.
Śniadania zaczynam pomidorem,
potem idą truskawki,
na obiad szparagi/kalafior/młode ziemniaczki/ogórki małosolne/…,
na podwieczorek truskawki albo coś z rabarbarem,
a na kolację, jeżeli ta się pojawia, też wsuwam pomidory.
A kiedy objem się truskawkami, pojawią się czereśnie, gdy czereśnie mnie znużą, zajmę się arbuzami, gdy arbuzy przestaną mi pasować, zacznę jeść gruszki… I tak co najmniej do września. Cudowna perspektywa!
Tak się miło składa, że nieopodal jednego z gdańskich sądów znajduje się idealnie zaopatrzony warzywniak pełen sezonowych smakołyków. To tu kupiłam ogromny pęk świeżego szpinaku (za całe 3 zł), to stąd wynoszę kobiałki truskawek, młode delikatne cebulki i pachnące latem pomidory malinówki*.
Ostatnio przyniosłam z warzywniaka brokuły, kalafior, który wreszcie przestał kosztować krocie, dużo truskawek i pęczek zielonych szparagów. Z tymi ostatnimi powoli się żegnam, nawet bez większego żalu –
lukę po nich godnie wypełni fasolka szparagowa i seledynowy bób, który lada moment pojawi się na straganach.
Ciągle nienasycona zielonym, robię na obiad makaron ze szparagami i wędzonym łososiem.
Następnego dnia na talerzach ląduje podwójnie zielone danie: quinoa z pesto brokułowym i… brokułami.
A jutro może będzie szpinak…?
MAKARON Z ZIELONYMI SZPARAGAMI PESTO I WĘDZONYM ŁOSOSIEM
(przepis na 2 porcje)
2 porcje pełnoziarnistego makaronu (rurki/świderki/kokardki)
1 cienki plaster wędzonego łososia
4-6 łyżeczek pesto (albo i więcej, wg uznania)
1/2 pęczka zielonych szparagów
1 łyżka oliwy
Makaron gotuję zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
W międzyczasie myję szparagi, odrywam twarde końcówki i kroję je na kilkucentymetrowe cząstki. Na patelni rozgrzewam oliwę, wrzucam na nią szparagi, chwilę je smażę, po czym wlewam odrobinę wody (ok. 1 łyżkę), przykrywam patelnię pokrywką i duszę szparagi, aż zmiękną (trwa to niecały kwadrans, chyba że ktoś woli bardziej miękkie).
Łososia kroję w paseczki.
Odcedzony, gorący makaron mieszam pesto i szparagami. Na koniec dodaję łososia, ewentualnie pieprzę całość. Podaję.
PODWÓJNIE BROKUŁOWA QUINOA
(przepis na dwie porcje)
2/3 szklanki komosy ryżowej (quinoa)
1 kwiat brokuła
1 ząbek czosnku
1/4 szklanki prażonego słonecznika + trochę do posypania
1/4szklanki startego parmezanu
1 łyżeczka soku z cytryny
1/5 szklanki oliwy
Quinoę zalewam zimną wodą i odcedzam z wody. Następnie zalewam ją podwójną ilości lekko osolonej wody (czyli 2 x 2/3 szklanki) i stawiam na gaz. Gdy się zagotuje, redukuję gaz i pozwalam jej wchłonąć płyn, trwa to ok. kwadransa.
W międzyczasie umyte brokuły dzielę na różyczki i lekko solę. Gotuję je na parze. Gdy zmiękną, lekko je studzę, po czym połowę z nich umieszczam w blenderze razem z czosnkiem, serem, słonecznikiem, oliwą, sokiem z cytryny.
Gdy quinoa jest już gotowa, mieszam ją z brokułowym pesto i pozostałymi brokułami, posypuję uprażonym słonecznikiem i zajadam.
Uwagi:
1.Marakon ze szparagami – inwencja własna, pewnie wielu z Was robiło nieraz coś podobnego.
Proste i dobre. I już.2. Quinoa przyszła do mnie z Warszawy od pewnej znawczyni holenderskiej kuchni, której za paczuszkę bardzo dziękuję! : ) Przepis na
„Double broccoli quinoa” pochodzi z blogu 101 Cookbooks. Zrezygnowałam jednak z dodatku śmietanki, a migdały zamieniłam na słonecznik, który był akurat pod ręką. Moje są także proporcje składników w daniu.
Wymieszanie pesto brokułowego z quinoą sprawiło, że powstała zielonkawa, pyszna papka. Na zdjęciu Heidi danie prezentuje się ładniej, bo coś mi się zdaje, że nie wymieszała go tak dokładnie jak ja. W każdym razie miłośnicy zielonego będą b a r d z o zadowoleni!
Mamy tu delikatną w smaku quinoę, wyraziste słonecznikowo-brokułowe pesto z czosnkową nutą, a w całość wplecione są cząstki brokułów. Pycha!
*nie tak dobre jak
te od mojego wujka, ale wystarczająco pyszne!