Naleśniki to jedno z naszych awaryjnych dań. Mąka, jajka i mleko to minimum naszego kuchennego wyposażenia, a w spiżarni zawsze znajdzie się słoiczek maminych powideł albo dżemu truskawkowego. Przepis na naleśniki przywiozłam do Gdańska kilkanaście lat temu w brulionie (o, tym), w którym spisałam wszystkie domowe receptury. Naleśniki, zupa pomidorowa, zupa porowa, kurczak curry z ananasem (kiedyś zajadaliśmy się nim w każdy weekend), placki ziemniaczane, bułeczki drożdżowe czy ciasto ucierane to tylko niektóre przepisy wyciągnięte od mamci.
Naleśniki przygotowuję najczęściej z maminej receptury, ale
niekiedy sięgam po inne. Kiedy po długiej przerwie zajrzałam do pięknej książki
Fanny Zanotti "Paris pastry club", pierwszym, co rzuciło mi się w
oczy były naleśniki z palonym masłem. Prawda, że brzmią fantastycznie (a posłuchajcie jeszcze, jak to brzmi po francusku: crêpes au beurre noisette). Złoty,
słodkawy naleśnik wzbogacony nutą palonego masła o orzechowo-karmelowej nucie,
to musi być pyszne!
Naleśniki okazały się tak dobre, że nawet nie smarowaliśmy ich dżemem.
Kilka skropiłam tylko sokiem z cytryny, który ładnie podkreślił maślano-orzechową słodycz ciasta.
NALEŚNIKI Z PALONYM MASŁEM
500 g mleka 3,2 %
2 jajka
2 żółtka
200 g mąki pszennej (uniwersalnej)
ziarenka z 1 laski wanilii
70 g cukru pudru
70 g palonego masła, ostudzonego (przepis poniżej)
Ubijam mleko, jajka i wanilię. Następnie dodaję przesianą mąkę i cukier
puder, mieszam. Dodaję palone masło (ostudzone) i mieszam do uzyskania
jednolitej masy. Ciasto na naleśniki zawsze mieszam ręcznie, trzepaczką, bo
uważam, że spod robota kuchennego wychodzi mniej delikatne ciasto. Gotowe
ciasto owijam folią spożywczą i odstawiam na 1-2 godziny (wersja minimum to 30
minut) albo na noc do lodówki.
Naleśniki smażę na gorącej patelni, po ok. 2 minuty z jednej strony, a
po przekręceniu jeszcze przez ok. 1 minutę - naleśniki mają być złote. Ze
względu na dużą ilość masła w środku, nie wymagają natłuszczania patelni.
***
PALONE MASŁO
100 g dobrego jakościowo masła (niesolonego)
Na patelni o grubym dnie topimy masło (najlepiej, by była jasna -
widać wtedy kolor masła). Gdy będzie zupełnie płynne, ciągle podgrzewamy,
mieszając tłuszcz, by równomiernie się "przypiekał". Gdy masło
nabierze brązowej, karmelowej barwy, delikatnie zlewam je do kubka,
pozostawiając na dnie ciemne paproszki. Ze 100 g masła wyjdzie około 60-70 g
palonego masła.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z "Paris pastry club" Fanny Zanotti.
2. Jak już pisałam, naleśniki najlepiej smakują saute, ale porcja
delikatnego dżemu morelowego albo świeżych malin jeszcze żadnemu naleśnikowi
nie zaszkodziła.



Nie do wiary, bo ja właśnie dziś robiłam Twoje gnocchi dyniowe, ale zamiast w wersji szałwiowej, były z palonym masłem, grana padano, świeżo mielonym pieprzem i świeżą bazylią :) Smak nie z tej ziemi !
OdpowiedzUsuńOjej, brzmi fantastycznie! Mam teraz fazę na palone masło i szukam inspiracji :D
UsuńSą obłędne! Nawet jak się zamieni zwykłą mąkę na bg i mleko na mleko owsiane :) Zrobiliśmy w dwóch wersjach i każdy miał wymarzone karnawałowe śniadanie! <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ze Ci posmakowały :D I dobrze wiedzieć, że "działają" z innymi mąkami i mlekiem, SUPER!
UsuńNa pewno już znasz, ale ja kocham ten sernik z palonym masłem! https://kukbuk.com.pl/przepis/2149,sernik-z-palonym-maslem
OdpowiedzUsuńMam go w planach :)
UsuńUwielbiam palone masło; ostatnio odkryłam kruche ciasto na jego bazie i jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńTe naleśniki musiały smakować niebiańsko :)