Na dziś przygotowywałam wpis poświęcony kaszy jaglanej, ale w taki dzień potrzeba czegoś więcej niż kremowej jaglanki. Potrzeba ciepłego koca, pod który można się schować i przeczekać złe czasy, kota, który wskoczy na kolana i pocieszy mruczeniem, kieliszka czerwonego wina albo dużej porcji czekolady, która zmiecie z powierzchni ziemi wszystkie smutki, wysuszy pluchę, rozwieje szarość, zdmuchnie głupotę... Po prostu poprawi nastrój.
Jedną z wielkich miłośniczek czekolady była Audrey Hepburn. Odkąd przeczytałam opowieść o gotowaniu Audrey autorstwa jej syna, Luca Dottiego ("Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie", Wyd. Literackie) miałam ochotę upiec jej ulubione ciasto czekoladowe. Ciekawiło mnie, czy Audrey lubiła ciężkie, lepkie brownies czy może raczej lżejsze, biszkoptowe wypieki z dodatkiem czekolady? Odpowiedź, która wyskoczyła z piekarnika, była zaskakująca, bo okazało się, że ciasto czekoladowe Audrey to idealne połączenie tych dwóch rodzajów wypieków.
Na pierwszy rzut oka ciasto wygląda jak brownie - nie wyrasta, w środku ma malutki "zakalec", lśniącą, lekko chrupiącą skórkę, ale po spróbowaniu okazuje się, że jest od niego dużo lżejsze. Delikatne, rozpływające się w ustach, porządnie czekoladowe, słodkie, ale nie zapychające.
Mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsze brownie, jakie upiekłam i jedno z najlepszych ciast czekoladowych, jakie jadłam w ogóle. Dzięki Audrey!
CIASTO CZEKOLADOWE AUDREY HEPBURN
180 g gorzkiej czekolady
90 g masła
3 jajka
170 g cukru
25 g mąki
3 łyżki wody
W rondelku topię masło, dodaję czekoladę i ciągle mieszając, na malutkim ogniu, roztapiam czekoladę. Jajka ubijam z cukrem, następnie dodaję mąkę, wodę, delikatnie mieszam. Następnie dodaję roztopioną, ale lekko ostudzoną czekoladę.
Mieszam ciasto i wylewam do wyłożonej papierem do pieczenia formy (ja piekłam w prostokątnej formie 24 cm). Warstwa ciasta powinna być cienka, ciacho nieco urośnie.
Ciasto pieczemy w 200 st. C. przez 20 minut (w oryginale 20-30 minut). Gdy lekko ostygnie, kroimy, posypujemy cukrem pudrem dla ozdoby.

Uwagi:
1. Moja wersja tego brownie (tak określam to ciasto, bo jednak najbliżej mu do brownie) ma nieco mniej cukru (o 10 g). Zrezygnowałam też z 30 g tartej czekolady w środku.
2. W oryginale jest również czekoladowa polewa, ale zapewniam Was, że ciasto jest tak czekoladowe, że żadnych dodatków mu nie potrzeba.
Etykiety: ciasta, czekolada, książki, na deser, na słodko