
W każdym porządnym domu, a przynajmniej w domu porządnego zjadacza, tfu!, spijacza mleka (krowiego, roślinnego, co kto lubi i może), powinien stać słoik domowej granoli. Nie bladych, przesłodzonych płatków ze sklepowej półki.
I jeśli macie tysiąc wymówek związanych z brakiem domowej granoli, weźcie pod uwagę, że taki słoik stoi nawet w domu zapracowanej matki z kilkumiesięcznym synkiem uwieszonym na ramieniu.
Granolę przygotowuje się w pięć minut, na dodatek wystarczy wymieszać jej składniki w jednej misce, więc pracy tu naprawdę tyle co nic. Można to zrobić z dzieckiem na rękach/w nosidełku, można to robić jedną ręką, a drugą karmić dziecko. Można też zaszaleć i zrobić to, jak pan Bóg przykazał, dwiema rękami, podczas gdy dziecko pięć minut spędzi na macie edukacyjnej. A jeśli dziecka brak, można porzucić rozmyślania logistyczne i radośnie zabrać się do pieczenia.
Zawsze kiedy robię nową granolę, wydaje mi się, że nie przebije poprzedniej. I jak dotychczas zawsze ją przebijała - ostatnio zatrzymałam się na tej fantastycznej mieszance (klik! - tu z miechunką i wiśnią; nota bene przepis spodobał się również Rossmanowi i po kosmetycznych przeróbkach umieścił go w majowym wydaniu gazetki promocyjnej, ale bez wskazania źródła, klasyka). Ale jakiś miesiąc temu odkryłam granolę z oliwą Nigelli Lawson i chyba muszę pożegnać się z tamtą recepturą. Obecna królowa jest bardziej sypka i chrupiąca niż poprzednia, ale jej główną zaletą jest fakt, że nie trzeba na nią mocno uważać podczas pieczenia. Poprzednie lubiły się przypalać, jeśli się ich nie doglądało.
To kolejny przepis z książki, którą jedni uwielbiają, a inni nie cierpią - "Po prostu Nigella". Ja należę do tej pierwszej grupy, znalazłam w tej pozycji wiele dań, które okazują się hitami. Łączy je prostota i to, że robią się szybko. Wiem, że ta wersja Nigelli Lawson spotkała się krytyką - że czasem jest za prosto, że zdjęcia nieapetyczne. Ja lubię tę prostotę, która często jest bardzo odkrywcza i z pewnością nie jest banalna. I lubię zdjęcia, które po prostu pokazują potrawy. Bez stylizacji, bez cudów, widzę na nich jedzenie, które do mnie przemawia. W "Po prostu..." bardzo podoba mi się też grafika - prosta czcionka, jasny, czytelny, nieprzeładowany układ.
Na blogu pojawiły się już receptury z "Po prostu...": genialne ziemniaczki w kratkę i zielony sos tahini (przepisy tutaj - klik).
Na blogu pojawiły się już receptury z "Po prostu...": genialne ziemniaczki w kratkę i zielony sos tahini (przepisy tutaj - klik).
GRANOLA Z OLIWĄ
300 g płatków owsianych (nie błyskawicznych)
2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżeczki mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki soli
100 g migdałów w skórce
75 g pestek słonecznika
75 g pestek dyni
50 g siemienia lnianego
50 g płatków migdałowych
50 g nasion sezamu
125 ml oliwy extra vergine
125 ml syropu klonowego (dałam ok. 100 ml)
Do miski wsypuję suche składniki, mieszam. Wlewam syrop klonowy i oliwę, mieszam i wykładam na dużą blachę.
Piekę w 150 st. C. przez 30 minut, a następnie mieszam ją i piekę kolejne 30 minut. Pozostawiam w uchylonym piekarniku do ostygnięcia.
Zimną przekładam do słoika.
Uwagi:
1. Receptura: Nigella Lawson, "Po prostu Nigella".
2. Granola bez cukru, a z syropem klonowym. Cudownie sypka, chrupiąca, złota. Najlepsza, bez dwóch znań.
Zrobię sobie :)
OdpowiedzUsuńJa tę książkę też polubiłam, właśnie za tę prostotę (czego w zasadzie można się spodziewać, patrząc na tytuł...).
bardzo mi się podoba jej program z tej serii, w pięknej różowej kuchni :-)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy oliwę mogę zmienić na olej rzepakowy. Ostatnio jakoś mnie odrzuca od smaku i zapchu oliwy z oliwek
OdpowiedzUsuńmniam! granola jest dobra na wszystko a wersji ma tysiąc chyba i to tez w niej lubię :)
OdpowiedzUsuńAniu, czy syrop klonowy można zastąpić płynnym miodem?
OdpowiedzUsuńTak ☺
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie olej kokosowy zamiast rzepaku
OdpowiedzUsuńbardzo dobry pomysł!
UsuńZrobiłam z olejem kokosowym zamiast oliwą - wyszła pysznie chrupka i rzeczywiście nie trzeba było jej zbytnio pilnować. To chyba pierwsza, która mi się ani trochę nie przypaliła ;)
OdpowiedzUsuńZdarzało mi się już robić granolę, pochłonęłam też setki rodzajów granoli kupnej, ale tak jest po prostu bezkonkurencyjna! Najlepsza, jaką w życiu jadłam - musiałam się hamować, żeby nie schrupać całej blachy tuż po upieczeniu ;)
OdpowiedzUsuńNo i robiłam "z dzieckiem na ręku", tudzież w chuście :)
No to mamy to samo zdanie o tej granoli :D Nastepną zrobię - wg sugestii wyżej - z mlekiem kokosowym, wg mnie bedzie wypas.
UsuńGranole [różne] robiłam wielokrotnie. Zwykle jak robiłam tuning, uśmiechałam się błogo i komentowałam – no… myślałam, że ostatnia to była TA NAJLEPSZA, ALE – nie. TA JEST NAJLEPSZA. Dlatego postanowiłam spróbować tej wersji, skoro Taka Blogerka ją rekomenduje. I dziękuję. Robiłam wielokrotnie, właśnie piekę kilo mamie do domu. Użyłam jako składnika kruszonki do drożdżówki - fenomenalnie jak zawsze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzielenie się.
:)* Ha ha, mam identyczne myśli z granolą, zawsze ta ostatnia jest ta najlepszą, ale ta chyba wszystko wygrała... Do czasu? :)
UsuńPrzepyszna granola, faktycznie najlepsza jaką robiłam do tej pory :) Dzięki za przepis! I wygląda ślicznie - właśnie ją upiekłam i cała się błyszczy :) Bałam się dodatku oliwy bo nie przepadam za jej zapachem, ale po upieczeniu w ogóle jej nie czuć. Niechcący trochę zmodyfikowałam, bo po dodaniu wszystkich składników oprócz syropu klonowego, okazało się że mam go tylko 50ml - dodałam jeszcze dwie łyżki brązowego cukru i jest doskonała :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę :))))
Usuń