Pages

niedziela, 12 września 2010

Nadąsany Holender



Pierwszy taki ciepły dzień od dawna. Gdy przechodzę korytarzem, mój czarny rower z wiklinowym koszykiem łypie na mnie obrażony z kąta. Rolki też jakby nadąsane, czyżby nie rozumiały, że na razie nie mogę i już?

Na pocieszenie układam się na trawce i zanurzam w lekturze. Słońce ciepło otula moje ramiona, a łaciata kotka zerka zza krzaków - chyba zajęłam jej miejsce.

Szkoda, że jutro poniedziałek, taka słodka niedziela powinna trwać dłużej.

Dobrze, że zostało jeszcze trochę deseru...



SEMIFREDDO Z MALINAMI I PRAŻONYMI MIGDAŁAMI

3 jajka
350 ml śmietany (36-proc.)
100 g cukru pudru
50 g posiekanych migdałów
1 szkl malin (świeżych lub mrożonych)

Maliny wrzucam do rondelka i zasypuję dwiema łyżkami cukru pudru. Podgrzewam, aż lekko zmiękną i puszczą sok. Odstawiam na bok do wystygnięcia.

Żółtka ubijam z połową cukru, śmietanę z pozostałym cukrem. Migdały prażę na patelni na złoto i mieszam z ubitą śmietanę i żółtkami. Ubijam białka ze szczyptą soli, po czym dodaję do masy śmietanowej i delikatnie mieszam. Na koniec dodaję s c h ł o d z o n e maliny i mieszam tak, aby w masie powstały esy-floresy.

Przekładam masę do pudełka po lodach, zamykam i wkładam do zamrażalki na ok. 2 godziny. Podaję jak lody, nakładając porcje łyżką do lodów.



Uwagi:

1. Robiąc semifreddo bazowałam na przepisie Marty Gessler na semifreddo z figami i migdałami (to z podlinkowanego przepisu robiłam już dwukrotnie i zawsze spotykałam się z aplauzem degustatorów;).

2. Prażone migdały i lekko kwaskowate maliny otulone zmrożoną i lekką pianką to idealny deser na schyłek lata. Gdybym miała odrobię mocniejszego trunku, to wzmocniłabym nim smak deseru, bo semifreddo świetnie smakuje wzbogacone o alkoholową nutę (brandy, koniak, amaretto, etc.)

3. Bardzo lubię semifreddo, czasem zdaje mi się, że nawet bardziej niż 'zwykłe' lody. Można w nim szaleć z dodatkami, bawić się w nowe kombinacje smakowe i uzupełniać je o sezonowe dodatki. Wystarczy tylko dobra baza i odrobina fantazji.

39 komentarzy:

  1. jaki letni przepis... oj, cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. taka słoneczna niedziela powinna być zdecydowanie dłuższa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny deser na schyłek lata. Lubię semifreddo bardzo, a dzisiaj zjadłabym je ze szczególną przyjemnością jako balsam na moje bolące gardło. Jeszcze wielu ciepłych dni Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkości na dzisiejszy dzień, to dobry pomysł :)

    Holendrowi przejdzie, za dwa dni znowu deszcz - nie wygonisz go za drzwi.

    dużo uśmiechu
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. udajemy, że ciągle jest lato?Mnie pasuje :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna niedziela. Widzę, że i na Twoim niebie można było wyczytywać kształty z chmur. Ach, żeby i następna niedziela jeszcze była tak słoneczna! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu u mnie też było tak cudownie...30 stopni...:) Sandały wciąż królują. Semifredo uwielbiam:)Znów zrobię jeśli tylko czas będzie łaskaw...
    Spij dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. No wlasnie, szkoda ze jutro juz poniedzialek :(
    Weekend tak niesamowicie szybko umyka... mam wrazenie, ze te wolne dni mijaja szybciej od pozostalych :/

    Aniu, piekne to Twoje niebo! Kilka dni temu idac do pracy, bardzo zalowalam, ze nie nosze regularnie ze soba aparatu, niebo bowiem pelne bylo cudnych chmur i do tego niebiesko-pomaranczowo-rozowych barw. Feeria... Niestety kolejny poranek nie byl juz tak wyjatkowy.

    Pozdrawiam serdecznie! I milego tygodnia zycze :)

    PS. Semifreddo tez mi sie rzecz jasna podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. oby takich dni jak najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To fakt, piękny był wczoraj dzień:)
    My spędzaliśmy go w zoo:)

    A deser, wspaniały, malinki, mniam:)
    Pozdrowienia serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  11. przepiękne zdjęcia! takie wakacyjne, nieskazitelnie niebieskie niebo. i taki wakacyjny deser. widzę, że za wszelką cenę próbujesz zatrzymac przez ostatnie momenty tę porę roku ;]

    wspaniałe semifreddo! mniam, mniam ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. caly weekend byl cudowny....
    Taki deserek jest extra wlasnie na takie niedzielne popoludnie...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniale!
    A eton mess przygotowywałaś Aniu? Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne niebo,piękny deser.Ja bym koniecznie alkohol w niego wplotła...
    A ciepełka Ci zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  15. W blogosferze zdecydowanie królują ostatnio maliny ;) Pyszna ta Twoja niediela.

    OdpowiedzUsuń
  16. Już tyle razy obiecywałam sobie, ze zdrobię ten deser, że chyba przestanę sobie ufać;) I co za zdjęcie! Chętnie wyjadłabym ten pucharek...

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszędzie wróżą jesień , a u Ciebie wciąż letnie klimaty. A Holender jak to Holender wazne aby nie odleciał.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  18. Semifreddo zapowiada się wyborne, ale to te nieba obrazki urzekły mnie najbardziej ... dziś wyglądam przez okno i niebo podobne :) szkoda tylko, że na trawce się położyć teraz nie mogę, ale może to niebo zostanie z nami do weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wysyłam twojemu Holendrowi film, żeby się nie dąsał. Bedzie się cieszył z odpoczynku! A semifreddo to chyba niedobre na mo0je gardło. Poczekam.

    OdpowiedzUsuń
  20. jak wszyscy mam chore gardło...a takie zimne pyszności tu widzę... ale gdzieś czytałam, że zimne zmniejszają stan zapalny ;) piękne to !

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Takiego nieba niebieskiego jak na zdjęciach to nie widziałam z tydzień....Ale deser odjazd! :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. poczułam powiew lata kiedy do Ciebie weszłam :) mam nadziej, że nie ostatni w tym roku... deserek wygląda pysznie. Pozdrawiam Aniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. W końcu złota jesień, prawda?
    Ja w tym roku nie robiłam niczego z malin jeszcze. WSTYD!

    ps. tak lubię te Twoje szerokie kadry, ja ciągle się ucze..

    ps. na dniach Ci wyślę maila;)

    OdpowiedzUsuń
  24. To ja zamawiam semifreddo z kapka brandy i leniwa niedziela!

    OdpowiedzUsuń
  25. Piekne niebo, teraz o takie trudno.
    A deserek idealny na niedzielne popoludnie.

    Milego dnia Aniu :)

    OdpowiedzUsuń
  26. zapatrzyłam się na Twoje zdjęcia... i zapomniałam o tym, że za oknem jednak tak jakby bardziej jesiennie - bo u Ciebie pełnia lata jak dla mnie! wcale nie schyłek...
    i to niebo z chmurkami...

    OdpowiedzUsuń
  27. lato podane w pucharku ;) szkoda, że u mnie w domu wszyscy jak ognia boją się surowych jajek i na co dzień po prostu nie opłaca mi się robić z nimi deserów. hmm... chociaż takie semifreddo nie jest bardzo skomplikowane i możnaby zrobić z 1/3 porcji tylko dla siebie...

    OdpowiedzUsuń
  28. Tego też jeszcze nie jadłam... boję sie że niedługo się juz tylko w dresy zmieszczę...

    OdpowiedzUsuń
  29. Ooo, to deser w sam raz dla mnie! Bo maliny i śmietanka to to, co lubię najbardziej;) Semifreddo jeszcze nigdy nie jadłam, więc tym bardziej zapisuję.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  30. troche deseru i waty cukrowej na niebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj Aniu,

    zrobiłam, coś pysznego. Mam tylko pytanie czy trzymasz semifreddo cały czas w zamrazalniku? Bo takie zmrożone to juz jednak cos innego, raczej lody niz semifreddo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Pięknie poetycko rozpoczęty post zachęca do dalszej lektury:)))

    OdpowiedzUsuń
  33. uwielbiam zdjęcia chmur, nieba.
    za każdym razem są inne.
    wszystkie tak różne.
    niepowtarzalne.
    można robić zdjęcia godzinami.

    życzę Ci Aneczko, by noga już Cię nie bolała. Życzę Ci jazdy na rolkach po chodnikach pełnych złotych liści i spacerów po piaszczystej plaży. Jazdy na rowerze slalomem, miedzy kałużami :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ania, perfekcyjne zdjecia! Smifreddo tez niczego sobie, ale mi juz tak zimno ze izraelski miodownik pieklam kilka dni temu, zeby sie miodem rozgrzac :-) sama sie sobie dziwie, ze czasem jem lody w zimie...
    Usciski!

    OdpowiedzUsuń
  35. Gosiu, jeżeli semifreddo nie podaję w ciągu tych kilku godzin od zamrożenia, to zanim je zjem, wykłądam do miseczki i pozwalam trochę mu zmięknąc, podtopić się. W innym przypadku rzeczywiscie średnio smakuje, jak zbite lody, a to już nie to!

    Basiu, czy można gdzies ten miodownik zobaczyć? :)

    Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i łączę sie w bólu z osobami, które nie są gotowe na przyjście jesieni... Ja tez nie jestem na to gotowa...

    OdpowiedzUsuń
  36. A owszem Aniu :)
    http://makagigi.blogspot.com/2008/09/lekach.html
    malo widowiskowe zdjecie, ale w przekroju ciasto ma wygladac jak troszke nasz piernik, kiedys jeszcze zamieszcze lepsze zdjecie :) :*

    OdpowiedzUsuń
  37. Potwierdzam : miodownik jest pyszny! Pieklam praktycznie identyczny, tylko bez dodatku migdalow i z 3 jajek a nie z 4 : http://www.beawkuchni.com/2008/11/ciasto-miodowe.html

    To z pewnoscia jeden z lepszych miodownikow jakie jadlam :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Dzięki dziewczyny! Nie skojarzyłąm, że miodownik to lekah - po tej nazwie bym wiedziała, co to za cudo, bo pamiętam je z blogów :)

    Wiecie co, nabrałam na to ochoty. Zapiszę sobie na dobry początek :)

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na ogromną ilość spamu, jaka zalewała blog, musiałam wprowadzić weryfikację obrazkową. Za uciążliwości z tym związane przepraszam.