
Sobotnie pieczenie.
Promienie słońca wpadają przez kuchenne okno, z laptopa sączy się muzyka.
Na blacie miski, kubki, łyżki, trzepaczka - wszystkie gotowe do boju.
Za oknem szary kot bez ogona biega po wilgotnej ziemi.
W kamienicy obok ktoś myje okna.
Łyk herbaty między siekaniem czekolady a miażdżeniem bananów.
Za chwilę będzie pięknie pachnieć, a ja wyliżę miski.*
Chce mi się soboty.

CHLEBEK BANANOWY Z CZEKOLADĄ
225 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżki sody oczyszczonej
1/3 łyżeczki soli
150 g miękkiego masła
200 g cukru (przepisowo: demarera, ja dałam zwykły, biały)
2 duże jajka
115 g maślanki
3 średniej wielkości banany z brązowymi plamkami na skórce
80 g gorzkiej czekolady, posiekanej na grube kawałki
Do miski przesiewam mąką, sodę, proszek, sól i mieszam te składniki.
Banany obieram ze skórki i rozgniatam widelcem, odstawiam.
W drugiej misce ucieram masło z cukrem na dość gładką masę (cukier nie musi się rozpuścić, masa jedynie powinna być puszysta). Następnie dodaję jajka i dalej miksuję masę, która powinna być gładka.
Teraz dodaję do masy połowę maślanki i suchych składników z pierwszej miski, mieszam. Następnie dodaję resztę maślanki, suchych składników i banany. Mieszam masę dość szybko. Na koniec dodaję posiekaną czekoladę.
Wlewam masę do dużej keksówki (albo małej keksówki i dwóch foremek na muffiny), powinna sięgać do połowy foremki (ciasto rośnie podczas pieczenia). Piekę 45 minut w temperaturze 180 stopni C., a następnie 15 minut w temp. 165 stopni C. Po upieczeniu studzę ciasto na kratce.
(ja piekłam ciasto w prodiżu, uchylając na chwilę wieko po 40 minutach, a resztę czasu piekąc bez dolnego grzania)
Teraz dodaję do masy połowę maślanki i suchych składników z pierwszej miski, mieszam. Następnie dodaję resztę maślanki, suchych składników i banany. Mieszam masę dość szybko. Na koniec dodaję posiekaną czekoladę.
Wlewam masę do dużej keksówki (albo małej keksówki i dwóch foremek na muffiny), powinna sięgać do połowy foremki (ciasto rośnie podczas pieczenia). Piekę 45 minut w temperaturze 180 stopni C., a następnie 15 minut w temp. 165 stopni C. Po upieczeniu studzę ciasto na kratce.
(ja piekłam ciasto w prodiżu, uchylając na chwilę wieko po 40 minutach, a resztę czasu piekąc bez dolnego grzania)

Uwagi:
1. przepis pochodzi z książki Crust and Crumb Petera Reinharta, trafiłam nań przez Gospodarną (dziękuję!). Robiłam je z połowy porcji i takie proporcje zamieściłam powyżej. Przepis zawiera moje modyfikacje:
- orzechy włoskie (które leżą w kartonie przy kaflowym piecu), których nie chciało mi się siekać, zastąpiłam czekoladą- zmniejszyłam ilość cukru, bo naprawdę uważam, że 280 g to trochę za dużo. I z wiecznego braku ciemnego cukru, zmuszona byłam dać biały. Też wyszło.
2. Podobnie jak ciasto pomarańczowe z postu niżej, chlebek uznaję tylko na ciepło. Tylko wtedy jest przyjemnie wilgotny, a nie ciężki. Poza tym ciepła czekolada jest znacznie milsza niż jej zastygłe kawałki. I ten zapach - podgrzane ciasto pachnie jak kiść bananów, świeżo, apetycznie i przyjemnie!
3. Polecam Wam chlebek na śniadanie (ja jadłam go w pracy) i na niezobowiązujący podwieczorek. Dobre!

* ciiiiii, nikt nie widzi!
Zapach na pewno jest wybitnie kuszący.. A co do wylizywania - robię to zawsze, nawet jak widzą. :)) strasznie lubiłam wylizywać miski jak byłam małą dziewczynka i mama piekła ciasto. Zostało mi i już się nie wyleczę1 :)
OdpowiedzUsuńchlebek bananowy pewnie smaczny dla wielbicieli bananów;)
OdpowiedzUsuńwylizywanie misek bardzo smaczne:D
smaczne zdjęcia :)
i kuszące ciasto pomarańczowe :)
no i historia smaku! dwa dni temu chciałam kupić, ale jakoś nie wyszło.. jak się czyta?
krakowskie całusy:)
Z Chłopcem robimy czasem chlebek bananowy:)
OdpowiedzUsuńJakie ładne te beżowości, brązowości i paseczki:) Lubię Twoje ciepłe zdjęcia.
Uściski Aniu!
Uwielbiam zapach pieczonego chlebka bananowego... I jego smak rowniez. Zawsze robilam taki zwyczajny, bez dodatkow. Nastepnym razem skusze sie na Twoja wersje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Chlebek bananowy straszliwie mnie kusi, ale jakoś nigdy mi z nim nie po drodze.
OdpowiedzUsuńKot bez ogona mnie przeraził. Nie na żarty. Biedak...
A paznokcie czerwone, czy pomarańczowe? Bo ciężko mi stwierdzić. Tak czy siak - ładne. ;)
Pozdrawiam.
I też oczekuję na leniwą sobotę.
W pracy nie zazdrościli? :)
OdpowiedzUsuńAniu, a gdzie kupiłaś takie fajne babeczkowe formeki?
Skopiowalam do zrobienia :) uwielbiam chlebki bananowe z czekolada.
OdpowiedzUsuńJa tez marze o sobocie. Ale sobota dla mnie jest pracujaca i ciesze sie wolnymi czwartkami i niedzielami :D
Heh wstyd się przyznać ale 'wylizywanie misek' to jeden z moich ulubionych momentów podczas pieczenia.. A miskę po tym apetycznym chlebku to bym chyba z rąk nie wypuścił;)
OdpowiedzUsuńTeż czekam soboty, kiedy wyciągnę zabawki w kuchni i zacznie się magia :)
OdpowiedzUsuńMniam,
OdpowiedzUsuńostatnio odkryłam u siebie w miasteczku takie jednorazowe formy.
Dobre rozwiązanie.
Pozdrawiam.
zjadlabym sobie taki chlebek bananowy Aniu, wyglada przepysznie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
O proszę to się przydałam na coś ;-) Ja też zmniejszam, ale mam tak że przepisy podaję jak są. A łuskaniem włoskich tez zawsze mamy problem. A jeszcze jest wór na strychu.
OdpowiedzUsuńa ja nie czekając na sobotę piekę dziś
OdpowiedzUsuńchleb, nie ciasto, ale zawsze :)
No popatrz, a ja miałam dziś właśnie piec keks bananowy, tak mnie nim Monika zachęciła, ale wyszło że mam mango do użycia i marakuje i pomarańcze i wyszedł mi keks egzotyczny i jeszcze kilka muffinek ... a raczej mam nadzieję, że mi wyjdą, bo to trochę eksperyment był i właśnie w piekarniku siedzą - będą jutro na śniadanie - wpadniesz? Bo ja wpadam do Ciebie na kolację :)
OdpowiedzUsuńBuziak :***
Piękny chlebek bananowy. To jest coś pysznego.
OdpowiedzUsuńJa też marzę o sobocie, a właściwie o piątkowym popołudniu.
Pozdrówki Aniu:**
uwielbiam chlebek bananowy i rozne wariacje na jego temat, ale to juz wiesz :-) mam takie same papierki na muffinki :-)
OdpowiedzUsuńTo musi byc pyszne, chyba mozna jesc bez niczego, jak ciasto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Kilka lat temu, w chwili kompletnej desperacji, zrobiłam ciasto tylko dla siebie. Wrzuciłam wszystkie składniki do makurty, wymieszałam dokładnie i sięgnęłam po proszek do pieczenia. I wtedy mnie natchnęło - skoro robię ciasto TYLKO dla siebie to NIE MUSZĘ go piec! Wymieniłam więc proszek do pieczenia na łyżkę. Ach, słodka chwilo :)
OdpowiedzUsuńTeraz niestety już nie jestem tak niekonwencjonalna. Zostało wylizywanie misek.
Pozdrawiam
Pozazdrościłabym Ci tego sobotniego pieczenia, ale nie muszę, bo planuję pieczenie już jutro, wszystko sobie grzecznie czeka w lodówce, a do tego też będzie z bananami. Nawet orzechy posiekam. I miskę wyliżę na pewno, w końcu w żadnej innej fazie życia ciasta nie ma się aż tak strasznej ochoty go spróbować. No, jeszcze zaraz po wyjęciu z piekarnika.
OdpowiedzUsuńLubię zerkać na boczniaki.
OdpowiedzUsuńmogę śledzić Twoje czytelnicze podróże.
Czytamy to samo :)
chlebek brzmi pysznie:)
nawet bardzo.
śliczny kubeczek :)
ale pysznosci,a ja akurat jestem taka glodna:)
OdpowiedzUsuńa co sie stalo,ze kotek bez ogona??
'A mnie się marzy kurna chata. Zwyczajna izba zbita z prostych desek (...)'
OdpowiedzUsuńAnulka :*
PS
Nie śpię jeszcze bo znowu głośno tutaj :(
Ja taki chlebek piekę też z białą czekoladą, dla odmiany. A może by spróbować i z białą i z gorzką, hmmm...
OdpowiedzUsuńmniam
OdpowiedzUsuńszkoda, że jestem na diecie:(
Czy mi się wydaje, czy zatrzęsło się nieco od chlebków bananowych na blogach? ;) Pewne jest, że coraz większej nabieram ochoty na ponowne upieczenie tego cuda. Najbardziej lubię z orzechami włoskimi i żurawiną ale ta myśl o ciepłej czekoladzie...mmmm :)
OdpowiedzUsuńp.s. najbardziej lubię wylizywać miski po masie do sernika i garnek po jeszcze ciepłej masie na blok :P ;)
Truskawkowa Aniu! cudne zdjęcia... ten pierwszy kolaż mnie urzekł...
OdpowiedzUsuńWszelkie wersje bananowych ciast z zachwytem przyjmuję i w notesie odnotowuję :)
a sobota... z każdą godziną coraz bliżej!
Podnieśmy głowy i powiedzmy "tak" wylizywaniu misek! :)
OdpowiedzUsuńJa dziś piekę tort makowy, zobaczymy jak się uda.
mi tez się chce soboty, oj bardzo...
OdpowiedzUsuńto będzie moja pierwsza wolna sobota od wielu miesięcy, pierwsza sobota, kiedy nic nie będe musiała, nic, no dobra może jedynie posprzątać mieszkanie i dopieścić moją pracę dyplomową, ale będe w domku, w ciepełku, nigdzie nie będe gonić, poic się litrami kawy by nie usnąć na zajęciach, już się nie mogę doczekać
czy mogę prosić o kilka babeczek ? ;)
O kurczę! Piekłam kiedyś coś podobnego i pamiętam, że dobre było. A teraz podpasowałoby mi do tego czaju, co to go mam tutaj po lewej w kubku :)
OdpowiedzUsuńMasz w sąsiedztwie kota bez ogona? W moim byłym "Pia" była sobie knajpka, gdzie powiedzmy "rezydentem" był rudy bezogonowy. Raz go widziałam :)
magicznie
OdpowiedzUsuńw każdym obrazku
i w każdym słowie
Aniu, upieczesz kiedyś dla mnie taką bananową babeczkę?
(:
Fajne te bananowe wypieki. Aż mi tu zapachniało Twoim chlebkiem. Pozwolisz to zrobię :)
OdpowiedzUsuńbuziaki Aniu Droga :)
Aniu, mi weekend też zawsze kojarzy się z pieczeniem ciasta. Od dzieciństwa pamietam, że w sobotę zawsze piekło się ciasto, albo bułeczki drożdżowe i było ciepło, pachnąco, relaksująco i miło :)
OdpowiedzUsuńSłodki chlebek, pysznie do porannej sobotniej kawy, aż miło :)
OdpowiedzUsuńmarzyłam o sobocie cały tydzień...
OdpowiedzUsuńjeszcze bardziej Rodzinka...
szarlotkę im obiecałam...
:)
A sobota już jutro :)))
OdpowiedzUsuńZapachniało mi Twoim chlebkiem :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy dzisiaj też pieczesz?
Sobotnie pozdrowienia!
Dragonfly, mam tak samo :)
OdpowiedzUsuńAneczko, no tak, smaku bananów ominąć się tu nie da :) "HS" czytam w skm, więc partiami, ale jest fajnie napisana - szczerze i bez owijania w bawelnę, z ciekawymi historiami.
Delie, dziękuję. I ślę uściski także!
Majko, ja jednak lubię wrzucić coś do chlebka. Nastęnym razem zrobię z orzechami.
Zaytoon, paznokcie koralowe :)
Małgoś, akurat byłam sama, gdy konsumowałam poranny chlebek ;)
A foremki kupiłąm w zwykłymm sklepie AGD, w P. W 3mieście pewnie też są.
Ewo, mam nadzieję, że Ci posmakuje :)
Spencer, micha była pycha ;)
Cooking Marta :)
Olciaky, te formy są super :)
Olu, dziękuję!
Gospodarna, a jakże! Oczywiscie, ze się przydałaś! Ech... Ja się nie mogę zmobilizować do wyłuskania tych orzechów... Tomek je zawsze rozłupuje, ja wybieram, ale i tak to cięzka i nudna robota.
Nino, najważniejsze, by piec :)
Tili, keksów ostatnio bez liku na blogach, sama nie wiem, skąd taka fala :) A na śniadanie wpadnę z przyjemnością. Ale musi być z kawą latte ;)
Majano, patrz, już sobota mija...
Cudawianko, t epapierki to moje ostatnie odkrycie, superaśne są :)
Margareto, to włąsciwie jest ciasto, tylko nazwa 'chlebek' to taka kalka z angielskiego.
Usagi, piękna historia :)))
Karolino, ale jestem ciekawa, co to będzie! Dawaj! :)
Peggy, też go lubię (kubeczek). Książkę nadgryzam w skm, w drodze do pracy, więc idzie mi powoli. Ale podoba mi się :)
Emocjo, zapewne kotek stracił ogon w jakiś kocich porachunkach. ALe ma się dobrze, przynajmniej tak wygląda.
Polonio, stopery!!!!
Retrose, z białą tez fajnie :)
Folkmyself, współczuję ;)
Migdałowa, nie wydaje Ci się! NIe wiem, skąd nagle tyle chlebków bananowych, to chyba jakaś intuicja :) Bo ja mój piekłam tuż przed falą.
Miska po serniku, to jest to! JA jeszcze b. lubię po różnych ciastach ucieranych :)
Amarantko, dziękuję :)))
Dajda, zaraz do Ciebie zajrzę, bo moze tort juz się pojawił? :)
Aga-aa, ja miałam tylko 2 babeczki ;)
Czyli dziś sobie odpoczywasz? Ja też! Cuuuudnie...
Oczko, a jak! Oczywiście, ze dobre! :)
A koty bez ogonów w sąsiedztwie mam aż dwa! TAka to banda się tu szlaja :)
Asiejko, oczywiście! :)
Moniko, pozwolę, choć sama niedawno robiłaś ;)
KOmarko, też mam takie skojarzenia :) NIestety w ten weekend muszę sobie darować, bo trzeba trochę się ograniczać, wiosna idzie...
Anytsjux, do herbaty też się nadaje ;)
Myiolinko, jest szrlotka? :)
Moniko, ba, już się kończy ta sobota! (BUUUU)
Felluniu, dziś nie piekę :( Muszę się ograniczać, bo ileż kalorii można w siebie wtłaczać...
POZDRAWIAM WAS CIEEEEPŁO :)
Alez wpis mnie ominal - ta bluzka w paseczki na poreczy, och to musiala byc sobota!
OdpowiedzUsuńRany, Ty Aniu dodajesz ciemnej czekolady do tego chelbka - robie, no musze, ostatnio szaleje za ciemna czekolada, wsstko przez zime...
Wiesz Ania, w zwyklym sklepie AGD, eee, w moim zwylym nie ma i w niezwyklym tez :-)
PS. W poprzednim komentarzu zapomnialam o taelrzu, to TEN, tak? :-)
ale pysznie u Ciebie
OdpowiedzUsuń