Z kaszą jaglaną nie miałam miłości od pierwszego wejrzenia, długo musiałam przekonywać się do jej smaku.
Ostatecznie zaakceptowałam ją w kilku miejscach, w słonej wersji: jako część farszu do
pieczonych warzywa (wersja z bakłażanem i jarmużem jest tutaj), część składową
placuszków czy dodatek do jajecznicy (o jagielnicy Marty pisałam tutaj). Nie
udało mi się polubić z jagłami w słodkiej wersji, wzdryga mnie na widok tych
żółtych kuleczek z owocami czy dżemem. Próbowałam kiedyś budyniu jaglanego w
wersji czekoladowej i owocowej i nie było to najmilsze wspomnienie dla moich
kubków smakowych...
W związku z tym ciężko mi zrozumieć fenomen jaglanki i za nic nie
zamieniłabym na nią owsianki. aż pewnego dnia moja siostra Magda obwieściła, że
zrobi na śniadanie pyszną kremową jaglankę. Jako że siostra miała do jagieł
podobny stosunek, stwierdziłam, że warto spróbować, czy jej zaklęcia działają i
jaglanka naprawdę może być dobra. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że tak!
Miseczka, którą otrzymałam, miała aksamitną, kremową zawartość bez niemiłego,
gorzkawego posmaku. Podana z prażonymi płatkami migdałowymi, świeżymi malinami
i borówkami oraz kapką miodu zwieńczającą całość, była naprawdę pyszna.
Zachęcona sukcesem, zabrałam się do gotowania własnej wersji, ale nie
obyło się bez rozczarowań. Nie udało mi się uzyskać aksamitnej
gładkości i pozbyć się goryczy właściwej kaszy jaglanej. Z czasem wypracowałam
reguły, których muszę się trzymać, by zrobić idealną jaglankę.
Trzy zasady dobrej jaglanki:
1. do gotowania używam jaglanych płatków błyskawicznych. Im cieńsze i
lżejsze, tym lepiej, bo łatwiej uzyskamy kremową konsystencję. Jeśli nie uda się jej uzyskać, po ugotowaniu można jaglankę zmiksować (ja akceptuję odrobinę "chropowatą" strukturę). Wypróbowałam wiele płatków i najlepsza jaglanka wychodzi mi z tych marki Sonko, one podpiekane, a do tego chyba najcieńsze i najlżejsze, dzięki czemu kaszka idealnie się rozgotowuje.
2. jaglankę gotuję na mleku, ono również wpływa na kremowość.
3. jaglankę gotuję długo na malutkim ogniu.
Podobnie jak owsianka, jaglanka musi mieć dodatek soli, inaczej jest
nieprzyjemnie mdła i pozbawiona wyrazu. Moją ulubioną podaję z miodem
lub syropem klonowym z wiórkami masła, czasem dorzucam do niej prażone płatki
migdałowe, orzechy włoskie czy banana. Wersja, jaką Wam dziś proponuję, zawiera duszone na maśle banany i orzechy laskowe, jest idealna na chłodne jesienne
dni.
KREMOWA JAGLANKA Z BANANEM NA CIEPŁO I ORZECHAMI LASKOWYMI
(na 2
porcje)
ok. 100 g błyskawicznych płatków
jaglanych, najlepiej podpiekanych*
ok. 400 ml mleka o zawartości tłuszczu con. 2%
szczypta soli
1 dojrzały banan
1/2 łyżeczki
masła
2 łyżeczki
orzechów laskowych
1 łyżka
suszonej miechunki (opcjonalnie)
2 łyżki płynnego miodu
W rondelku o grubym dnie mieszam mleko, płatki i sól. Jaglankę podgrzewam
na malutkim ogniu, co jakiś czas mieszając. Gotuję długo (20-30 minut), aż
stanie się zupełnie kremowa. Gdy jaglanka uzyska kremową konsystencję**,
wyłączam gaz, przykrywam rondelek pokrywką i w tym czasie przygotowuję resztę
składników. Pozbawione łupinek orzechy laskowe prażę na suchej patelni, aż brązowe
łuski popękają, wówczas przekładam orzechy do ściereczki i turlam - tak
pozbawiam orzechy łusek. Banana kroję w plastry i podsmażam na złoto z dwóch
stron na roztopionym maśle.
Jaglankę
wylewam na talerze, posypuję orzechami, miechunką, rozkładam plastry banana i
polewam miodem.
* używam podpiekanych, one nie mają goryczy
** jeżeli wyszła za gęsta, dolewam odpowiednią ilość mleka i dokładnie mieszam
(już po wyłączeniu gazu).;
Etykiety: banan, kasza, na słodko, na śniadanie, orzechy