W trendach kulinarnych portalu Hello Zdrowie na 2016 rok (klik) rokitnik został
wytypowany jako jeden z bohaterów głównych. Coś w tym jest, bo te małe
pomarańczowe owoce coraz częściej pojawiają się w na łamach magazynów, książek
i blogów kulinarnych, a stąd już tylko krok do kuchni "zwykłego"
człowieka.
Sama typuję, że 2016 rok upłynie pod znakiem:
- zbieractwa (ruszymy w las, na łąki i pola zbierać rokitnik, dereń, głóg, dzikie zioła, itp.)
- kiszenia (już nie tylko kapusta i ogórki albo modne kimchi, ale i buraki, pomidory czy kalafior)
- ceramiki z małych manufaktur (zamiast powtarzalnych talerzy z marketów - indywidualność; niepowtarzalne wzory i kształty).
Ale wróćmy do rokitnika: zbierałam się do zbiorów kilka lat, bo
piękne krzaki rosną w moim sąsiedztwie, ale zawsze było mi z nim jakoś nie po drodze.
Paradoksalnie, udało mi się to w momencie, gdy czasu miałam najmniej, bo
krótko po urodzeniu Olka. Dzisiaj mam w zamrażarce woreczek pomarańczowych kulek, kilka wskazówek dotyczących samego zbioru i wiele pomysłów na wykorzystanie rokitnika. Napiszę o tym w następnej notce.
* a jeśli ktoś nie lubi słowa trendy, zamieńmy je na określenie "kierunki";
Etykiety: parakulinarnie, z pola łąki lasu