Kocham kalendarze czyli dzień dobry w 2016 roku (Sezonownik 2015, Pan Kalendarz, Kukbuk 2016 i inne)



Zawsze we wrześniu z radością zapisywałam pierwsze strony pachnących nowością zeszytów szkolnych. Nienaruszona, twarda powierzchnia trzydziestodwukartkowca w kratkę, woń farby drukarskiej i sama wizja POCZĄTKU była niezwykle kusząca. Nowe postanowienia - będę ładnie prowadzić zeszyt przez cały rok, będę się regularnie uczyć, odrabiać lekcje zaraz po powrocie ze szkoły, będę uważać na matematyce (a nie pisać wiersze)...



Radość trwała zwykle przez kilka stron, wraz z zapisywaniem kolejnych powierzchni zapał gasł, postanowienia stawały się coraz bardziej blade, aż znikały. Marzyłam o kolejnym zeszycie, symbolicznym początku, o powiewie świeżości. Czasem, by przyśpieszyć proces zapisywania zeszytu, wyrywałam z niego kartki (jeśli jeszcze się dało) i chyba nigdy nie dotrwałam do ostatniej strony.

Odkąd nie chodzę do szkoły, moim wrześniem stał się Nowy Rok, a zamiast zeszytów mam kalendarze. I chociaż nie wyrywam w nich kartek, to już pod koniec listopada zaczynam tęsknić za gładkimi kartkami nowego egzemplarza, za jego zapachem i niezagiętymi rogami.

Sezonownik na 2016 rok;
Kalendarz Kukbuka na 2016 rok;
Tak się złożyło, że w 2016 rok weszłam z dwoma pięknymi kalendarzami i do teraz nie rozstrzygnęłam, który zostanie moim głównym zeszytem na ten rok. Jest ze mną młodszy brat Sezonownika z 2015 roku, pełen inspiracji kulinarnych i fajnych rysunków (klik!), ale mam też gładki, elegancki, prosty w formie (przez co piękny!) kalendarz kukbukowski (klik!). Jako że ubiegły rok należał do Sezonownika, korci mnie, by to z Kukbukiem spędzić ten rok.

A niezdecydowanym polecam coroczny przegląd ładnych i ciekawych kalendarzy - o tutaj. W przyszłym roku mam ochotę na Pana Kalendarza, piękne i funkcjonalne są też kalendarze Narodowego Centrum Kultury (korzystałam z takiego kilka lat temu).

Sezonownik z 2015 roku;

Etykiety: , ,