Prawie jak Maria Antonina (pyszne kawowe eklery)



Nie należę do osób, które przejmują się swoim wiekiem, więc gdy nadeszły moje 31 urodziny, nie szukałam pocieszenia, a po prostu cieszyłam się tym świętem. Wszystkie drobne gesty, miłe słowa i upominki, które spływają do mnie dwudziestego czwartego listopada  zawsze sprawiają, że ten szaro-szary, mokry, podgniły, najokropniejszy z miesięcy staje się nieco znośniejszy. 


Rok temu okrągłe urodziny świętowałam w przepięknej Kaliszówce na Kaszubach (klik), w tym roku miejsce nie było tak imponujące, ale za to zupełnie nowe towarzystwo ;) Dzień rozpoczęłam niczym Maria Antonina w filmie Sophi Coppoli, z tym że zamiast  na pastelowym szezlongu, poległam na szarej kanapie, zamiast fikuśnej sukni, miałam na sobie szlafrok, a na głowie koczek, nie wymyślną koafiurę... Na wyciągnięcie ręki leżała taca z kawowymi eklerami i porcją czarnej kawy, moim urodzinowym śniadaniem. Eklerki to dzieło mojej siostry Magdy. Spod jej rąk wychodzą wymuskane piękności cukiernicze, w niczym nie przypominające moich koślawych ciast i ciasteczek.

Dzisiaj więc zapraszam na kawowe eklery. 

S. Coppola, "Maria Antonina"

KAWOWE EKLERY

na ciasto:
(na ok.9 sztuk)
1/2 szklanki wody
67 g masła
1/2 szklanki mąki pszennej tortowej
2 nieduże jajka

na krem:
400 ml mleka 3%
4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
6 żółtek
40 g mąki pszennej tortowej
20 g mąki ziemniaczanej
200 g cukru
2 łyżki masła

na wierzch:
1 tabliczka czekolady deserowej
1/3 szklanki śmietany kremówki

W rondelku gotuję wodę z masłem. Na wrzątek wsypuję mąkę, cały czas mieszając (nie ściągając z palnika), by się ciasto się nie przypaliło. Ciasto jest gotowe, gdy ma szklisty wygląd i odchodzi od ścianek garnka. Zdejmuję garnek z palnika, odstawiam do całkowitego wystudzenia (to bardzo ważne, inaczej eklerki nie urosną w piekarniku). Po tym czasie miksuję je z jajkami, do całkowitego połączenia i uzyskania gładkiego, jednolitego ciasta.
Masę wyciskam na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia za pomocą szprycy bądź rękawa cukierniczego zakończonego grubą okrągłą końcówką (można również wyłożyć łyżką). Wyciskane ciasta powinny mieć około 8 cm długości i 1 cm szerokości.(pamiętajcie o zachowaniu odstępów). Piekę w temp. 200º C przez ok. 20 - 30 minut. Gotowe eklery powinny być chrupiące z wierzchu. 
W czasie, gdy eklery stygną, przygotowuję krem. Mleko zagotowuję z kawą. Żółtka ucieram z cukrem, dodaję mąkę pszenną i ziemniaczaną, starannie mieszam. Do utartych żółtek z mąką stopniowo wlewam zagotowane (gorące) mleko, cały czas mieszając. Następnie masę ponownie umieszczam na gazie i cały czas mieszając, podgrzewam, aż zacznie gęstnieć. Gdy masa będzie gęsta, zdejmuję ją z gazu, dodaję masło, mieszam całość, odstawiam do ostygnięcia. Jeśli masa ma grudki, należy ją przetrzeć przez sito.
Ostudzoną masę umieszczamy w rękawie cukierniczym, robię dziurkę w spodzie eklera i nadziewam ciastko. Można również przekroić eklery na pół i wyłożyć masę kawową na spodnią część ciastka (przykrywamy wierzchnią). Gotowe eklery (lub ich górne części, w zależności od sposobu przygotowania) zanurzam w polewie czekoladowej (roztopionej czekoladzie ze smietanką). Posypuję płatkami róży/migdałami/czym dusza zapragnie.

Uwagi:
1. Przepis na ciasto ptysiowe Magda wzięła od Doroty z Moich Wypieków (klik).
2. Pomysł na eklery i przepis na krem kawowy z książki "Cukiernia Lidla" (bardzo inspirująca pozycja).

Etykiety: , , ,