Na szybach zielonego pokoju, w którym ostatnimi czasy pracuję, pojawiły się ptaki.
Podziwiam je co dzień, bo w świecie pojedynczych okien z plastiku to już
rzadkość. Jedne zrywają się do lotu, inne stroszą pióra, widzę pawie, jaskółki
i kilka spadających liści.
Termometr za oknem mówi mi, że jest naprawdę zimno, skrzypiący pod nogami
śnieg to potwierdza. A ja, trochę na przekór pogodzie, sięgam do lodówki po
galaretkę z cytrusów.
GALARETKA CYTRUSOWA
6 pomarańczy
4 cytryny
20 dag cukru
2 dag żelatyny
3/4 l wody
Wyciskam sok z owoców. Cukier i żelatynę rozpuszczam w gorącej wodzie, studzę. Dodaję do niej wyciśnięty uprzednio sok i mieszam. Przelewam do salaterek, a gdy płyn ostygnie, wkładam do lodówki. Podaję ozdobione skórką cytrynową i pomarańczową, ewentualnie z keksem bitej śmietany.
Uwagi:
1. Przepis T. Capponi-Borawskiej, ze starego magazynu "Kuchnia". Zrobiłam galaretkę z połowy porcji (wyszły mi 3-4 salaterki).
2. Galaretka pachnie cytrusami i smakuje jak cytrusy. Następnym razem chcę zrobić jej "winną" wersję, z dodatkiem białego wina zamiast wody.
Etykiety: cytrusy, cytryna, desery bez pieczenia, na słodko, owoce, pomarańcze