Szlak Kulinarny Centrum Gdyni: restauracja Petit Paris





Restauracja Petit Paris

ul. Śląska 21, Gdynia
czynna: od godz. 12:00
http://www.petitparis.pl
http://www.kulinarnagdynia.pl/



W ramach wędrówek po Szlaku Kulinarnym Centrum Gdyni byłam już w knajpie wietnamskiej i japońskiej, więc dla odmiany postanowiłam spróbować  bliższej nam kuchni. Wybór padł na Petit Paris.


Zaczęłam od kieliszka wina musującego (12 zł). W międzyczasie pojawiła się chrupiąca ciepła bagietka z oliwą, której znów nie mogłam się oprzeć. Z bąbelkami w głowie przeszłam do wyboru przystawki. Stanęło na smakowitym pucharku fraicheur, czyli marynowanych szyjkach rakowych (jadłam je po raz pierwszy w życiu) w sosie koktajlowym aromatyzowanym imbirem i świeżą kolendrą z guacamole i różowym grapefruitem (25 zł). Nazwa długa, cena dosyć wysoka (raki), ale rzecz pyszna! Delikatne szyjki rakowe w połączeniu z kolendrą, aksamitnym awokado i kwaskowatym grapefruitem smakowały przednio. Następnie przyszła kolej na zupę cebulową (11 zł) o słodkawym, winnym posmaku, z posypaną serem grzanką.

Danie główne – filet z sandacza z puree z pietruszki, chipsami z buraków i vinaigrette z jabłek Granny Smith i orzechów laskowych (38 zł) weszło na stół przyozdobione kwiatami. Talerz wyglądał tak ładnie, że żal było mi psuć artystyczną wizję kucharza. Ryba była delikatna i świetnie grała z orzechami laskowymi i kwaskowatym jabłkiem. Drugie z dań, których spróbowałam, to supreme z perliczki pieczone z oliwą truflową, podawane z potrawką z kurek aromatyzowanych szałwią (35 zł). Podano do tego kremowe delikatne ziemniaki Dauphiniose (przynajmniej tak mi się wydawało, nie było ich w menu). Miękkie mięso z dodatkiem kurek i z truflowych echem to sprawdzone i pyszne połączenie, więc talerz został zupełnie wyczyszczony.

I wreszcie deser – jako że nie mam w domu prawdziwego palnika do przyrządzania chrupiącej skorupki cukrowej, zamówiłam creme brulee (12 zł). Serwowany tu deser spokojnie wystarczyłby dla dwóch osób, porcja była bardzo solidna, ale tak pyszna, że zjadłam ją całą…


I jeszcze słówko sprawach ‘pozajedzeniowych’: restauracja urządzona jest prosto i elegancko, potrawy podawane są w białej zastawie, która zawsze podkreśla urodę dania (pod warunkiem, że nie jest to kwadratowy talerz ‘zdobiony’ suszonymi ziołami na brzegach…). Obsługa jest bardzo miła (gdzie się podziały wszystkie niemiłe kelnerki? :) ani razu na takowe nie trafiłam!), ale nie nachalna. A w tle cicho sączy się muzyka (niestety nie francuska).


Kolejne miejsce, do którego wrócę.




Etykiety: ,