Opowieści działkowe (Soupe au pistou - zupa z pesto)


Działka dziadków nie była wielka, ale jakimś cudem mieściło się w niej wszystko. Rosły na niej krzaki czerwonej i czarnej porzeczki, truskawki, maliny i jeżyny. Była i rozłożysta grusza oraz czereśnia - co rok przynoszące obfite plony, była i wiśnia, którą w okresie owocowania dziadek osłaniał przed żarłocznymi szpakami. Rosły krzaki aronii, poziomki, na które rzucałyśmy się z siostrą zaraz po przyjeździe. Kusiła nas również słodka borówka amerykańska.

W malutkiej szklarni pachniały pomidory, na grządkach rosły rzędy chrupiących marchewek, pięły się  bób, groszek i fasolka szparagowa. Cebula rozkwitała wielką fioletową kulą, czosnek zaplatało się w wieńce, a koper, którego zapach nieodłącznie kojarzyć mi się będzie z tamtym miejscem, w pachnące pęczki.

Były też i kwiaty – nielubiane przeze mnie wówczas aksamitki (nie znosiłam ich zapachu), lilie, które z kolei oszałamiały mnie swym aromatem, wielobarwne róże, kosaćce i tulipany… 



Czasem babcia zaganiała mnie do zrywania fasolki, niekiedy łuskałam bób albo zbierałam kłujące ogórki. Jednak gdy nadchodziło niedzielne popołudnie, nie bacząc na obowiązki, kładłam się na starej wersalce zajmującej niemal połowę altanki i oczekiwałam jednej z milszych chwil tygodnia: „Przygód Mikołajka” czytanych przez Irenę Kwiatkowską.  Niedługo po słuchowisku trzeba było zbierać książki, piłki, kredki, skakanki, tłuste kulki papieru śniadaniowego po kanapkach robionych przez babcię, trzepać koce, chować pasiaste leżaki i pakować się do białego Malucha.  O dziewiętnastej trzydzieści w mieszkaniu rozbrzmiewał charakterystyczny sygnał Dziennika Telewizyjnego, którego nie można było przegapić, a potem Dynastia z piękną i szlachetną Crystal,  symulacja mycia w łazience, siusiu, paciorek i spać.

Dzisiaj, kiedy w lipcowe popołudnie wracam do domu z torbą warzyw, tęsknię do tamtych czasów obfitości, beztroski i słońca.  Na pocieszenie mam paczkę bobu, groszek, cukinię i fasolkę szparagową.

Będzie zupa.



SOUPE AU PISTOU - zupa z pesto
 (na 3-4 miseczki)

1 szkl wyłuskanego bobu (łuskany przed gotowaniem)
1 szkl wyłuskanego zielonego groszku
1 mała cukinia
duża garść fasolki szparagowej
1 duży ząbek czosnku
2-3 łyżki oliwy / oleju do smażenia
ok. ¾ szkl drobnego makaronu
ok. 750 ml gorącego bulionu

na pesto:
ok. 2 duże garści świeżych liści bazylii (łodyżki też można wykorzystać)
ok. 2 łyżki oliwy z oliwek extra vergine
2 ząbki czosnku
kawałek parmezanu (ok. 30g), starty
pieprz do smaku

Składniki pesto miksuję. Makaron gotuję wg instrukcji na opakowaniu. Cukinię obieram ze skórki, pozostawiając zielone paski, po czym kroję w niewielkie kawałki. Czosnek przeciskam przez praskę. Fasolce odcinam ogonki i kroję ją na kawałki ok. 3cm długości.

Na rozgrzaną w garnku oliwę wrzucam cukinię  chwilę ją podsmażam na niewielkim ogniu.  Dodaję utarty czosnek, lekko podsmażam. Wlewam gorący bulion i zagotowuję. Do wrzącego bulionu wrzucam bób i zieloną fasolkę. Od ponownego zawrzenia płynu gotuję ok.10-15 minut. Dodaję wyłuskany zielony groszek i gotuję jeszcze minutę. Doprawiam do smaku pieprzem i dodaję ugotowany wcześniej makaron.

Zupę przelewam do miseczek. Do każdej porcji dodaję po 1-2 łyżeczki pesto, mieszam, ozdabiam listkami bazylii i podaję.



Uwagi:

1. Przed ugotowaniem zupy przeglądałam różne przepisy na soup au pistou, ale najbardziej spodobał mi się przepis Małgosi. Jej zupa była ładniejsza, bo w całkowicie zielonej kolorystyce, ja złamałam zieleń żółcią fasolki szparagowej, bo wolę ją od jej zielonej siostry.

2. Zupa jest delikatna, a zarazem niezwykle sycąca (warzywa strączkowe!). Pyszna, piękna, letnia. Gdyby tak jeszcze fasolka , groszek i bób pochodziły w własnej uprawy…


Etykiety: , , , , , ,