Lapidaria wileńskie, cz. II - od kuchni


Kuchnia litewska? Pierwsze skojarzenia: chłodnik, cepeliny, kindziuk i dziugas
Wizyta w Wilnie pokazała, że moje skojarzenia okazały się słuszne, można je co najwyżej uzupełnić o kilka innych elementów.






TARG

Wizyta na targu to żelazny punkt każdej wycieczki. Tak się złożyło, że nasz hostel mieścił się niedaleko głównej hali targowej miasta, więc odwiedziliśmy i to miejsce. Niestety nie zawsze wystarcza mi śmiałości, by wyciągnąć aparat i fotografować to, co bym chciała, najpiękniejsze kadry mam więc tylko w głowie. Otulone chustami, pomarszczone babulinki sprzedające przed halą bukiety konwalii i niezapominajek, pomarszczone dłonie podające wieńce z czosnku, pachnące pęki kopru porozstawiane na prowizorycznych szafkach z kartonowych pudeł, stary obdrapany rower wyładowany pakunkami…

Po wejściu do hali targowej zaskoczyła mnie jej monotematyczność. Nabiał, mięso i wędliny, nabiał, mięso i wędliny, kilka stanowisk warzywnych i kilka stolików z pieczywem. Za ladą starsze panie w koronkowych opaskach i błękitnych fartuchach ("podomkach":). Wśród mięsnych specjałów można dostać oczywiście kindziuk w każdym kształcie, wędzone polędwice i przeróżne kiełbasy (np. zachwalaną przez sprzedawczynie jałowcową). Wyszliśmy, jak większość turystów odwiedzających ten przybytek, z kawałkiem intensywnego w smaku, ciężkiego do zgryzienia, słonego (i pysznego) kindziuka...


twaróg z kwaśnego mleka: z kminkiem, z przyprawami (pośrodku słodki cynamonowy)

słodki twaróg: z makiem, z rodzynkami

SERY 

 … i dwoma kawałkami sera. Wybrałam ten z kminkiem i z rodzynkami. Stanowiska z nabiałem zachwyciły mnie swoim bogactwem: gęsta, tłusta śmietana, jogurty i dziesiątki serów. Królował twaróg, który występuje tu pod dwiema postaciami, bo wyrabia się go z ukwaszonego i słodkiego mleka. Ten ze słodkiego konsystencją i delikatnością kojarzył mi się nieco z ricottą, ale pierwsza myśl, która pojawiła się po jego spróbowaniu, to że przypomina ser robiony przez mamcię (słodkawy, delikatny, z odciśniętym wzorem sitka, w którym się odsączał). Na targu można było kupić go w czystej wersji bez dodatków, ale i np. z rodzynkami, makiem czy cynamonem. Intensywniejszy w smaku twaróg z mleka kwaszonego, występował w wersji bez dodatków, ale i z kminkiem czy obtoczony w mieszance przypraw. 

W ladach chłodniczych były i sery żółte, pojawiał się też dziugas. Ten ostatni bez problemu można dostać w Gdańsku za niewygórowaną cenę – świetnie zastępuje parmezan w codziennej kuchni.

chleb litewski
CHLEBY 

Kiedy już minęliśmy wędliny, nabiał i kilka stoisk warzywnych, trafiliśmy na stoisko chlebowe, na którym leżały bochny ciemnego chleba litewskiego. Pachnące miodem, słodkawe, lekko kwaśne, o zwartej, ale nie za ciężkiej strukturze - aż prosiły się by je kupić (co też uczyniliśmy).


NAPOJE 

W supermarketach uważnie śledziłam każdą półkę w poszukiwaniu ciekawostek, które u nas nie występują albo nie są aż tak popularne. Pierwsze, co zauważyłam, to bogactwo cydru - trunku, którego pożądam, poszukuję i który uwielbiam! Klasyczny jabłkowy, ale i winogronowy, gruszkowy, truskawkowy czy śliwkowy – jego smaków było wiele, każdy kusił. Równą popularnością co cydr, cieszył się w litewskich marketach kwas chlebowy. Lekko gazowany napój o kwaskowatym posmaku razowego chleba, z nutą piernika, karmelu i kawy - tak opisałabym ten napój, który doskonale gasił pragnienie w gorący dzień. 

I jeszcze słówko o kawie, jako że jestem wyczulona na ten napój. O ile w Berlinie i Pradze nieczęsto udawało mi się trafić na dobrą filiżankę (a raczej papierowy kubek) tego napoju, tak na Litwie nacięłam się tylko raz. Pozostałe kawy były bez zarzutu, a wierzcie mi, że spróbowałam ich wiele (piłam ok. 3-4 kaw dziennie). 


JEDZENIE W TERENIE 

Żądni posmakowania Prawdziwej Kuchni Litewskiej, daliśmy się wprowadzić na minę i odwiedziliśmy położoną w centrum miasta restaurację z Prawdziwą Kuchnią Litewską. W rezultacie otrzymaliśmy chłodnik w naczyniu wielkości naparstka i twarde jak kamień cepeliny, po których przekrojeniu wytoczyła się ze środka równie twarda kula mięsa. Nabitych w butelkę było o wiele więcej, dokoła stukały sztućce, dźwięczały różne języki, a kelnerki uwijały się jak w ukropie.

Następnego dnia udaliśmy się do jadłodajni znajdującej się vis a vis targu, gdzie w południe przy kuflach piwa i parujących cepelinach siedzieli swojacy. Znów poszedł w ruch chłodnik (z młodymi ziemniaczkami i koperkiem), nie omieszkaliśmy też spróbować cepelinów. I to był strzał w dziesiątkę! Nasze cepelinai rozpływały się w ustach, miały miękkie ciasto i mocno czosnkowe nadzienie z miękkiego mięsa. To wszystko okraszone było tłustym kawałkami słoniny i - jakby tego szczęścia było mało - łychą gęstej śmietany. A do tego miało o 1/3 niższą cenę aniżeli restauracyjne specjały-niewypały. 

od góry: czeburiek, cydr, kibin




CHŁODNIK 

Wrócę jeszcze na chwilkę do chłodnika, który pojawiał się w każdym knajpianym menu ('cold beetroot soup'). Lektura jednej z restauracyjnych kart wywołała uśmiech na naszych twarzach, a to za sprawy dobrej rady, jaką restaurator w trosce o nieświadomych klientów umieścił obok chłodnika: "Sugerujemy nie łączyć z piwem". 



TRADITIONAL POTATOE PANCAKES 

Studiowanie menu  przyniosło jeszcze jedno spostrzeżenie - Litwini lubią placki ziemniaczane. Nie takie małe placuszki podawane na słono lub słodko (choć i takie się zdarzały), nie wielkie placki "cygańskie" z gulaszem, ale duże placki z nadzieniem "wyjętym" z cepelinów. Nadzienie było mięsne, czosnkowe. Potrawa nazwana została 'tradicional potatoe pancake", nie wiem, jak brzmiało to po litewsku (może ktoś wie?). Grunt, że bardzo nam smakowało, a z jasnym pszenicznym piwem stanowiło parę idealną!   




KIBINI I INNI 

W litewskich piekarniach znaleźć można wszechobecne croissanty, amerykańskie donaty, drożdżówki z kruszonką, pizzerinki (albo coś na ich kształt), bagietki, ale i niespotykane u nas w kraju czeburieki. Tomasz wsunął jednego i był zadowolony. 

Gdzieś obok czeburieków mamy inny rodzaj pierogów – kibiny (kibini). Kibiny to pieczone pierogi, tradycyjnie z nadzieniem z baraniny, czosnku, cebuli i papryki. Przywieźli je na Litwę Karaimowie. Czytałam o tym specjale przed wizytą w Wilnie, jednak w stolicy Litwy nigdzie ich nie znalazłam. Kibini znalazły mnie w Trokach, gdzie już po kilku minutach trafiliśmy na kobiety handlujące gorącymi pierogami, lepionymi na świeżo tuż przed przyjściem pod zamek w Trokach. Ciasto smakowało mi jak kruchodrożdżowe, zaś nadzienie zawierało wieprzowinę i/albo wołowinę, a także lekko wytopione skwarki ze słoniny, a czasem i ryżu – ten ostatni pewnie ze względów ekonomicznych. Najmilszy etap jedzenia kibini to sama końcówka, kiedy robi się ostatni kęs ciasta z sokami, które wydzieliły się z nadzienia i zostały na dnie kibini. Jedna ze sprzedawczyń powiedziała mi, że lepi kibini od trzydziestu lat i niemal przez cały ten czas przychodzi handlować nimi pod zamek, a jej pierogi cieszą się niezmienną popularnością. Nie kłamała: kiedy wracaliśmy z zamku, kobiety już nie było, a cala przenośna lodówka kibini zniknęła w czeluściach żołądków turystów. 

/Jeśli ktoś z Was ma sprawdzony przepis na kibini, z przyjemnością go przygarnę!/

od góry: twarogi litewskie, kindziuk, kwas chlebowy, chleb litewski


PIKNIK POŻEGNALNY 

Naszą kulinarną podróż zakończyliśmy piknikiem na brzegu jeziora, który zrobiliśmy tuż po przekroczeniu granicy. Piknik w ‘romantycznych’ okolicznościach: na macie termoizolacyjnej znalazły się pokrojone nierówno scyzorykiem plastry kindziuka, koślawe ogórki małosolne, chleb litewski i dwa rodzaje twarogu. Do picia – dla mnie, nie dla kierowcy – był kwas chlebowy.

Nie można było lepiej zakończyć tej wyprawy! A właściwie… Można było, śniadaniem litewskim zaraz po powrocie do domu. Z twarogiem, chlebem litewskim i kawałkami kiełbasy.

śniadanie 'litewskie' po powrocie z wyprawy

Etykiety: , ,