/Vintage cooking to mój cykl poświęcony recepturom znalezionym w starych książkach kucharskich, nagryzionych zębem czasu zeszytach z przepisami i pożółkłych wycinkach z gazet./
Pozostając w klimacie litewskim, w dzisiejszej odsłonie Vintage cooking chcę się dziś z Wami podzielić
przepisem na chłodnik. Przepis pochodzi z końca XIX wieku, jego autorką jest nasza
dobra znajoma Lucyna Ćwierczakiewicz. Receptura pochodzi z wydawanego corocznie
kalendarza dla gospodyń Kolęda dla gospodyń przez autorkę 365 obiadów,
wydawanego przez panią Lucynę.
Jego niezwykłość, obok pięknego brzmienia (rozbić go doskonale łyżką
na jedną massę…), polega na tym, że to pierwszy znaleziony przeze mnie przepis
autorki, który nie wymaga użycia kwasu od ogórków ani rosołu. Przyrządza się go
na kwaśnym mleku i śmietance, co sprawia, że danie jest bardzo miłe w smaku, a
co najwięcej, że nie tak sytne, jak na samej kiełbasie i kwasie. Chłodnik
Ćwierczakiewiczowej zawiera jednak jeden ciekawy dodatek, dzisiaj już chyba
niespotykany - znaleźć w nim można gotowaną rybę bądź raki.
W ramach eksperymentu kulinarnego, część przyrządzonego przeze mnie
chłodnika podałam – wedle przykazania Ćwierczakiewiczowej - z kawałkami gotowanej
ryby. Przeczucia mnie jednak nie myliły - rybny posmak w zupie z kwaszonego mleka nie przypadł mi do gustu. Zastanawiam się, czy dodatek wędzonej
ryby nie uratowałby jakoś oryginalnego przepisu, ale na razie nie chcę
eksperymentować i z całym szacunkiem dla piękna poniższej receptury, pomijam w
niej dodatek ryby.
Poniżej
przepis autorstwa Lucyny Ćwierczakiewicz z Kolędy dla gospodyń…:
Chłodnik
oszczędny.
Na Wołyniu i w niektórych dalszych miejscowościach, urządzają
chłodnik na mleku zsiadłem. Wziąć dzieżkę mleka zsiadłego razem ze śmietanką,
rozbić go doskonale łyżką na jedną massę. Ugotować oddzielnie botwinę z koprem,
odcedzić i włożyć w rozbite mleko ze śmietaną. Następnie obrać ogórki i
pokrajać w kostkę, jaja na twardo ugotowane w ćwiartkach, jesiotra lub jaką
rybę gotowaną w paski, raki obrane, wszystko razem włożyć w wazę, nalać owem
rozbitem mlekiem, posilić, wymieszać, a będzie i dosyć kwaśne i bardzo miłe w
smaku, a co najwięcej, że nie tak sytne, jak na samej kiełbasie i kwasie.
I moja „przetłumaczona” i uzupełniona wersja:
CHŁODNIK
OSZCZĘDNY
1 duży kubek
zsiadłego mleka
1 mały
kubeczek śmietany 12 % bądź 18 % (można zastąpić kubkiem kefiru)
pęczek
botwiny
mały pęczek
koperku
3-4 ogórki
gruntowe
4 rzodkiewki
opcjonalnie:
pół pęczka szczypiorku i 1 ząbek czosnku
2 jajka na
twardo/ 4 małe ziemniaczki do podania
szczypta soli
Botwinkę kroję (buraczki uprzednio obieram) w paseczki i duszę pod
przykryciem w kilku łyżkach wody (można ją również ugotować, ale szkoda
witamin), po czym ją studzę. Obrane ogórki i rzodkiewki ścieram na tarce o
grubych oczkach. Siekam koperek i szczypiorek.
W misce mieszam mleko i śmietankę, dodaję wszystkie warzywa (razem ze
zmiażdżonym ząbkiem czosnku), odrobinę soli. Odkładam do lodówki do
przegryzienia. Podaję z ćwiartkami jajka albo z młodymi ziemniaczkami
(ostudzonymi).
Etykiety: bezmięsne, czosnek, ćwierczakiewicz lucyna, ogórek, rzodkiewka, vintage cooking, warzywa, zupy