Miasto bladych twarzy



Studzienki drogowe miłosiernie wessały prawie całą szarą breję, w jaką przeistoczył się pierwszy śnieg, z którego kiedyś tak bardzo się cieszyłam. Idę przez miasto i zastanawiam się, ile brzydoty i brudu człowiek jest w stanie wytrzymać, ile brudnych płyt chodnikowych przejdzie, ile śmieci, które wyłoniły się ze stopionych zasp zniesie nim eksploduje. Czy amerykańscy naukowcy obliczyli, po ilu dniach ciemności i zimna myśli człowieka stają się ciemniejsze i przechodzi on w stan wegetacji pod hasłem „byle do wiosny”?

Idę przez poszarzałe miasto bladych twarzy i zastanawiam się, jak udało mi się przeżyć czas, kiedy ciemność skradała się pod okno już o 15.00. Dziś, kiedy słońce zachodzi o 16.00, ta dodatkowa godzina światła jawi mi się jak jakaś superpromocja od matki natury- „tylko u nas 1 godzina światła więcej, za darmo!”, jak dodatkowe ciastko przechwycone podczas podwieczorku w przedszkolu albo bukiet stokrotek otrzymany zupełnie bez okazji.

Śledzę więc (w internecie) zachody słońca i świadomość, że z każdym dniem zachodzi ono co najmniej minutę później, działa na mnie kojąco. Zanim jednak napłyną ciepłe sierpniowe wieczory przetykane piskiem jaskółek, minie jeszcze trochę czasu. Dlatego stosuję drobne chwyty, które potrafią znokautować szarość – niespieszne sobotnie śniadanie, książka, w której chciałoby się podkreślić niemal każde słowo, miseczka warzyw z kokosową nutą.



WARZYWNE CURRY NA SZYBKO

1 czubata łyżeczka curry w proszku (można też użyć zielonej pasty curry, wówczas daje się jej więcej)
1 płaska łyżeczka kuminu
1/4 łyżeczki chilli w proszku (lub w płatkach)
kawałek świeżo startego imbiru (ok. 1 łyżeczka)
2 liście limonki kaffir (opcjonalnie)
olej do smażenia
sól
1 średnia cebula
1 ząbek czosnku, zmiażdżony
mieszanka dowolnych warzyw –
- u mnie: brokuły (3 szklanki), marchewka (3 sztuki), zielona papryka (1 sztuka)
1 mała puszka niesłodzonego mleka kokosowego

Na głębokiej patelni rozgrzewam olej, wrzucam nań kumin i chilli, smażę chwilę, aż z przypraw wydobędzie się aromat. Następnie dorzucam do przypraw drobno pokrojoną cebulę i czosnek. Lekko solę i podsmażam, aż cebula zmięknie. Przesuwam zawartość patelni na bok i wrzucam warzywa (brokuły podzielone na małe różyczki, marchewkę pokrojoną w plastry, paprykę w kwadraty). Podsmażam chwilę warzywa, dorzucam curry, liście limonki i imbir, przykrywam pokrywką. Duszę warzywa, aż stracą twardość (można dolać odrobinę wody). Trwa to około 10-15 minut.

Następnie wlewam na patelnię mleko kokosowe, dokładnie mieszam i duszę kolejny kwadrans.

Gotowe curry podaję z brązowym ryżem.



Uwagi:

1. O ile się nie mylę, to Nigella ma w swej książce przepis na „curry in  a hurry”- ja co prawda z tego przepisu nie skorzystałam, ale moje szybkie curry skojarzyło mi się z nazwą tamtego.

2. To curry jest typowym daniem wymykającym się z ram przepisów – wystarczy kilka bazowych składników i możemy wyczarować ciekawszą wersję warzyw na obiad. Za bazowe składniki uważam w tym przypadku mleko kokosowe, curry i czosnek. Reszta może się zmieniać. Zamiast brokułów można poszaleć z kalafiorem, można też dobrać warzywa kolorami (najłatwiej chyba będzie z żółtym i zielonym). Najlepszym dodatkiem wydaje mi się tu ryż, choć jestem w stanie wyobrazić sobie to danie z kuskusem czy chrupiącą bagietką.

Etykiety: , , , , , , ,