Śnieg skrzypi pod nogami trochę jak przed laty moja siostra zgrzytająca zębami podczas snu. Mróz rozjaśnił ulice, przetarł chmury z nieba i rzucił blask na hałdy śniegu.
Ładnie jest, ale zimno, przenikliwie zimno mimo dwóch sweterków, dodatkowej pary frotowych skarpetek i grubego szalika w kolorze, którego wyjątkowo nie lubię.
Zbieram słowa i zdjęcia do poświątecznego postu, ale zawsze słońce zachodzi zbyt szybko, a wszelkie tematy świąteczne wyślizgują się spod palców.
Nadrabiam zaległości w lekturze, nadgryzając epistografię miłosną i świetne artykuły w Wysokich Obcasach Extra, które w grudniu były naprawdę e k s t r a. Poczytajcie o Witkacym i jego korespondencji z żoną, przeczytajcie wywiad z p. Hanną Świdą-Ziembą czy p. Tadeuszem Sławkiem. Fragment wywiadu z tym ostatnim:
Trzeba się nauczyć wychodzić z ról. Nie utożsamiać do końca z funkcją, którą się wykonuje. Jak człowiek nie wie do końca, kim jest, to wzrasta szansa, ze w przepływach między rolami i funkcjami, zajęciami, terminami mogą mu się zdarzyć ciekawe rzeczy. Gdy traktujemy siebie zbyt poważnie, łatwo się znaleźć pod ścianą, bez żadnego pola manewru. To śmiertelne niebezpieczeństwo utraty dystansu do siebie.
A więc wychodzimy z ról, tak na poważnie i z przymrużeniem oka.
Zacznijmy od buraka i jego ekscytującej transformacji. Z różowego nudziarza ze szkolnej stołówki przeistacza się w apetyczne keftedes, które uwiodą niejednego mięsożercę.
WEGETARIAŃSKIE KOFTY Z BURAKÓW
200 g ugotowanych buraków
3 łyżeczki drobno posiekanej białej cebuli
50 g parmezanu
50 g sera feta
3 ząbki czosnku, zmiażdżone
2 łyżki posiekanego koperku
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
2 jajka, lekko ubite
60 g bułki tartej (około 3 czubatych łyżek)
1/2 cytryny
1/2 łyżeczki kuminu
szczypta suszonych płatków chilli
mąka do obtoczenia koft
olej do smażenia
Buraczki ścieram na tarce do jarzyn o dużych oczkach. Parmezan i fetę ścieram na tarce o małych oczkach.
W misce mieszam buraczki, sery, cebulkę, czosnek, koperek, pietruszkę, kumin, chilli i dokładnie mieszam. Doprawiam do smaku solą i pieprzem, dodaję sok wyciśnięty z połowy cytryny, próbuję, ewentualnie dosalam.
Następnie dodaję jajka i bułkę tartą, mieszam. Formuję z masy kulki i obtaczam je w mące. Smażę na oleju partiami przez 2-3 minuty, aż będą rumiane z każdej strony.
Uwagi:
1. Przepis znalazłam u
Poli, chwilę później widziałam go u
Ali – dziękuję Wam za inspirację! Idąc śladami Polki, zastosowałam jej zmniejszone proporcje bułki tartej i nie dodałam mąki do masy, ale nie chłodziłam kulek w lodówce, bo lepiłam je na bieżąco, w miarę smażenia. W rezultacie z kulek powstały placuszki, co nie umniejszyło smaku koft. Żeby jeszcze odjąć troszkę kalorii, smażyłam je na teflonowej patelni na niewielkiej ilości oleju.
Na blogu podaję przepis z moimi drobnymi modyfikacjami – bez mięty, z białą cebulką zamiast szczypiorku i ze zmniejszoną ilością soku z cytryny oraz z przyśpieszonym sposobem przygotowywania.
Z przepisu wychodzi ok. 12 sztuk.
2. Gdy tylko zobaczyłam ten przepis, wiedziałam, że to jest to! Kofty są pyszne, śliczne i zdrowe i różowe, czegóż więc chcieć od nich więcej? Ano może tylko sosu jogurtowo-czosnkowego do towarzystwa – ja go do nich podałam.
Kofty smakują świetnie na zimno i na ciepło, a także – przed dodaniem jajek – również na surowo ;)
Etykiety: burak, na obiad, na słono