Poranek dziś niewyraźny – dzień tonie w strugach deszczu.
W radiu
piosenka Alanis, która zawsze mnie porusza do szpiku kości.
Dzień zaczynam od haiku* i kubka zielonej herbaty.
Haiku – poezja dla minimalistów, rozsmakowanych w każdym słowie, dźwięku i głosce.
Haiku –
poezja szeptu, jednego westchnięcia i czystej myśli.
Kiedyś miałam postanowienie, że nauczę się na pamięć co najmniej 10 wierszy haiku. Spełniłam 1/10 postanowienia i do dziś w noszę w głowie tę klasykę:
Haiku to coś więcej niż trzy wersy w układzie 5-7-5.
To zastygnięcie w momencie, próba uchwycenia chwili.
Haiku jest jak dobry kadr – przemyślane stanowi kwintesencję momentu.To takie zdjęcie robione długopisem i kartką.
Haiku to chyba też styl myślenia, czucia i postrzegania.
Haiku to prosty
zachwyt nad promieniem słońca, który wygramolił się zza ciężkiej chmury,
haiku to
ten film,haiku to
to zdjęcie,
haiku to grzanka pokropiona oliwą i natarta czosnkiem.
Haiku w kuchni to prostota składników i maksimum smaku.
To pokryte patyną niekompletne sztućce, to
powidła z żółtych śliwek, stara makutra, drewniana miseczka, różowy pieprz podarowany przez bliską osobę.
Myślę, że własnoręcznie zebrane kurki to też haiku.
I niewzruszona pewność muchomora, że nikt nigdy go nie tknie.
I zapach igliwia.
I pierwsze zanurzenie stopy w gładkiej tafli jeziora.A jakie jest Wasze haiku?
PODSMAŻANE KURKI Z CEBULĄ (BAZA KURKOWA)
300 g oczyszczonych i obranych kurek
2 łyżeczki masła
1 łyżeczka oleju
1 cebula, drobno pokrojona
sól i pieprz
opcjonalnie: dowolne zioło suszone lub świeże
(pasuje tu tymianek, oregano, zioła prowansalskie, dla odważnych szałwia)
Na patelni rozgrzewam masło i olej, po czym wrzucam na nią cebulę i chwilę podsmażam, aż delikatnie się zeszkli (nie może zbrązowieć). Dorzucam kurki, które od razu solę. Całość duszę ok. 10 minut (czas zależy od wielkości grzybów), a na koniec, gdy woda z nich wyjdzie, już tylko chwilę smażę. Jeśli dodaję suszone zioło, wrzucam je w trakcie smażenia, jeśli podaję grzyby ze świeżymi ziołami, wrzucam je tuż przed podaniem, po zdjęciu patelni z gazu. Gotowe grzyby posypuję świeżo zmielonym pieprzem.
Tak podane grzyby stanowią bazę do dalszych dań: zmieszane z jajkami utworzą
jajecznicę z kurkami, podane na podpieczonych, natartych czosnkiem ciabattach utworzą pyszne
bruschetty grzybowe, a jeśli w połowie smażenia dodamy do nich śmietanę kremówkę, powstanie
śmietanowo-kurkowy sos do makaronów. Można je również jeść podawać w ‘czystej’ postaci, obok młodych ziemniaczków w koperkiem.
Uwagi:
Z uwagi na urodzaj grzybów, jedliśmy je i w jajecznicy, i z ziemniaczkami, i z makaronem (do makaronu wkroiłam szałwię, jednak ten dodatek polecam tylko miłośnikom tego; ze względu na jej intensywny smak radzę również, by nie przesadzić z jej ilością, ponieważ łatwo może zdominować potrawę). Wszystkie opcje były pyszne,
smakowały lasem, wakacjami i beztroską.
*za sprawą
nowego blogu Bobe Majse (dziękuję za inspirację, Bobe!)