W towarzystwie chłodnego deszczu


Dzisiaj:

- zobaczyłam białą skorupkę turlającą się po dachu. Po krótkich oględzinach okazało się, że znajdowało się w niej coś więcej niż tylko jajko. Zatem mamy w ogrodzie nowego mieszkańca - witaj, maleńki, obyś nie wyrósł na rozkrakane wronisko...

- zostałam obdarowana pięcioma żelowymi długopisami, co przyprawiło mnie o większą radość, niż moglibyście podejrzewać. Uuuuuuwielbiam artykuły biurowe, uwielbiam sklepy papiernicze:
szelest kartek,
równe rzędy kolorowych gumek do ścierania,
idealnie naostrzone ołówki
i metalowe temperówki, błyszczące jak auta w salonie Mercedesa…
W czeluściach moich szuflad leży kilkanaście czystych zeszytów (część z nich liczy sobie więcej lat niż ja*), które czekają, aż zacznę zapełniać je linijkami tekstu;

- spacerowałam po ogrodzie w towarzystwie chłodnego deszczu, który zawitał dziś do miasteczka razem z kłębami szarości;

- przez przypadek wykasowałam zdjęcia pysznej zapiekanki cukiniowo-bakłażanowo-pomidorowej (pod chrupiącą skorupką), którą niedawno zajadałyśmy się z siostrą.
Po krótkich rozmyślaniach ( "%^%&*&&(*!!!#%$!!!!") postanowiłam, że poniższa potrawa wypełni cukiniowo-bakłażanowe ubytki:



PAN BAGNAT
(przepis zaczerpnęłam ze strony magazynu Delicious, tu podaję wersję z moimi zmianami)

Składniki:

1 mała żółta papryka (pozbawiona pestek i pokrojona w ćwiartki)
1 mała czerwona papryka (pozbawiona pestek i pokrojona w ćwiartki)
1 mała cukinia, pokrojona w półcentymetrowe, podłużne plastry
1 malutki bakłażan, pokrojony w półcentymetrowe, podłużne plastry
1 pomidor, pozbawiony skórek i wilgotnego wnętrza, pokrojony w ćwiartki
3 duże pieczarki, pokrojone w półcentymetrowe plastry
4 łyżki oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
1 zmiażdżony ząbek czosnku
garść liści bazylii
bochenek okrągłego chleba (najlepiej jednodniowego)
2 łyżki czarnych oliwek, przeciętych na pół
1 kulka mozarelli (125 g), pokrojona w paski
sól i pieprz do smaku

Do dużej miski wrzucam wszystkie warzywa (bez czosnku), dodaję 4 łyżki oliwy, ocet balsamiczny. Doprawiam warzywa do smaku. Mieszam dokładnie, po czym podsmażam warzywa na patelni (trwa to ok. 4 min z jednej strony - warzywa powinny być miękkie i szkliste, ale nie mogą się rozwalać).

Tak przyrządzone warzywa przekładam do durszlaka, mieszam z czosnkiem. Durszlak układam na misce, całość przykrywam szczelnie folią i odstawiam na con. 2 godziny. W tym czasie warzywa puszczą sok, dzięki czemu chlebek nie namoknie.

Sięgam po chleb. Odkrawam z niego czubek (jakieś 4 cm od góry), który odkładam na bok (później się przyda). Wydrążam wnętrze bochenka, uważając, by nie naruszyć skórki i nie zrobić dziury. Ścianki i spód powinny mieć grubość. 2,5 cm.

Po dwóch godzinach warzywa są już mniej wilgotne. Delikatnie je mieszam, by wyleciały resztki soku. Sięgam po chlebek, na jego dnie układam listki bazylii (powinny się stykać), następnie warstwę plastrów bakłażana, potem warstwę papryki, następnie warstwę mozarelli, przepołowione oliwki, cząstki pomidora, plastry cukinii, warstwę listków bazylii oraz warstwę pieczarek. I tak do wyczerpania warzywnych zapasów.

Przykrywam bochenek chlebową "pokrywką", owijam szczelnie folią spożywczą i kładę na chlebku dość ciężki przedmiot, by bochenek trochę się ubił. Chłodzę chleb przez ok. 2 godziny.

Kroję go jak tort. Podaję na ciepło lub zimno.

Uwagi:

1. Bardzo wazny jest etap odsączania warzyw - jeśli nie zrobi się tego dokładnie, chlebek podejdzie wodą i zmięknie, co będzie dosyć nieprzyjemne.
Warzywa układałam bez określonej kolejności, ale dla porządku w przepisie ustaliłam kolejność warstw.

2. Tomasz powiedział, że plasterek przydałby się tu plasterek boczku i ja w pełni się z nim zgadzam :) Słony, chrupiący boczek stanowiłby fajny kontrast dla miękkiego, delikatnego wnętrza bochenka.

3. Zachowuję oryginalną nazwę przepisu, choć w internecie sprawdziłam, że nadzienie klasycznego pan bagnat to sałatka nicejska. Bez względu na to, czy to jest pan bagnat, czy też nie, rzecz jest bardzo dobra, bo zawiera same pyszne warzywa przesiąknięte aromatem czosnku i oliwy.



* dostałam je od dziadka, po którym przejęłam zamiłowanie do artykułów papierniczych ;) Jego szuflada z ołówkami, metalowym dziurkaczem i plikiem czystych kopert, ściśniętych gumką recepturką przyprawiała mnie o drżenie serca (chyba nawet większe, niż ta druga szuflada, w której trzymał Donaldówy, wydzielane po jednej na dzień);

Etykiety: , , , , , , , , , , ,